Rozdział II

15 4 0
                                    

Cisza.
Całkowita, błoga cisza panowała w sali gimnastycznej. To właśnie uwielbiał Japonia. Spokój.
Siedział na macie i uprawiał jogę. Nie miał zamiaru myśleć, jak to jego kompani mają teraz "misję". Nie dał się wkręcić w ten bajzel, o nie. Już dobrze znał pomysły Włocha, wiedział że to się z pewnością bardzo źle skończy. Takie mrowienie w kościach się czuje.
Cisza. Spokój.
- Śto razi mówiłem!
Ryk Alfreda rozniósł się echem. Kiku westchnął. I koniec ciszy.
To było tylko kwestią czasu. Już po chwili zobaczył Wanga i Amerykę kłócących się zawzięcie.
- Ale to takie prośte! Nakład śtarci spokojnie na dwa lata, aru?
- Tak, tak... Ale moje udziały mają być największe.
- Przeszkadzam wam?- zapytał spokojnie Honda
- Nie, nie... Bo my tak do ciebie przyszliśmy!
Kiku westchnął.
- Mieliśmi taki pomiśł! - krzyknął Chiny- Wyprodukować takie duzie podobiźny śławnych ludzi!
- Rozumiem.
- I to byłoby bardzo proste!- kontynuował Ameryka- Bo mój kraj uznałby, że jestem prawdziwym herosem, skoro mamy takie małe... Z resztą, nie ważne.
- Rozumiem.
- I nawet roźpisialiśmy jak to będzie, aru~.
- Rozumiem.
- Ty projektujesz, Czajna kopiuje, a ja będę rozprowadzał i psuł.
Zdezorientowany Japonia uniósł brwi.
- Tego już nie rozumiem.
- No, mogę ewentualnie zrobić jeszcze jakiegoś reklamującego pornola...
- Ameryko...
- Pieśtańcie! Tu tsieba wiobraźni!
- Zaczynamy jutro!
- A mozie jeście dzisiaj!
- Ale ja się jeszcze nie zgodziłem- powiedział cicho Kiku
Huk z piwnicy.
- Co się dzieje?
Japonia zaśmiał się.
- Wiecie, Włochy i Niemcy mieli gotować w kuchni ten makaron... To zabawne, przez moment pomyślałem że to może oni.
Ameryka osłupiał.
- Anglia też szedł do kuchni coś gotować...
Już wiedzieli, że dzieje się coś złego. W tym przekonaniu utwierdził ich ogromny makaron, który wszedł oknem. Wybiegli.



Rosja szedł korytarzem, kiedy zobaczył dym wyłaniający się z damskiej ubikacji. Przez chwilę stał przy drzwiach, ale wszedł do zadymionego pomieszczenia.
- привет- powiedział wesoło- Czy jest tu ktoś?
Usłyszał kaszlanie. Po chwili drzwi od kabiny najbliżej okna otworzyły się i zobaczył Adnana z... Shishą.
- Merhaba, Rosjo. Chcesz może spróbować?
Ivan uśmiechnął się szerzej. Oj tak, właśnie rozmawia ze swoim potencjalnym klientem. Wyczuł znakomitą okazję do ubicia interesu.
- Oczywiście towarzyszu!
I tak oto Ivan i Sadiq siedzieli w damskiej ubikacji paląc zioło tureckie. Piękna chwila, która łączy to co rozłączone, w której nie liczy się przeszłość. Zawieranie przyjaźni.
- Wiesz, Rosjo... Siedzą sobie tak tutaj i myślę... Że Erzsébet jest bardzo podobna do Hermiony Granger.
- Jesteś mocno zjarany, prawda?
- Tylko trochę.
Braginski wziął do ust jednego z węży od shishy i zaciągnął się. Naprawdę dobry towar. Mogliby nawet założyć spółkę.
- Nie jesteś czasem zainteresowany współpracą?
Turcja poprawił maskę wzdychając cicho.
- Mało ci było na Krymie? Nie oddam swoich ziem.
- Nie o taką współpracę mi chodzi.
Adnan uniósł brwi.
- Mów dalej.



- Oresama saikou! Saikyou, saigo ni warau nowa yaa, oresama! Kimatta ze!
Gilbert przechadzał się korytarzem nucąc pod nosem wesołą melodyjkę. Przerwał widząc dym i słysząc głosy. Po raz kolejny tego dnia zbliżył się do drzwi, żeby podsłuchać rozmowę. Tym razem, jak się okazało, Sadiqa i Ivana.
Jaki Krym? Jaki interes? Jaka Hermiona Granger?!
To było dla niego niepojęte. Jednak kiedy jego pruski mózg skojarzył dziwną rozmowę z dymem wszystko było już jasne.
- A jaki towar masz?
- Kokę. Trochę haszu. I planuję zacząć z czymś mocniejszym...
- Nie przyłapią cię?
- Towarzyszu, mam w rękawie parę asów.
Prus przycisnął się mocniej do drzwi. Słyszał, że w Rosji jest mafia i te sprawy, ale po Ivanie się tego nie spodziewał. Miał podsłuchiwać dalej, ale unoszący się dym zaległ mu w nosie.
Gilbert kichnął.
Zarządził natychmiastowy odwrót, co by jego koledzy nie przyłapali go na gorącym uczynku, ale był zbyt powolny. Rosja stanął nad nim z zimnym uśmiechem.
- Towarzyszu, czemu podsłuchujesz?
- Jaaa?- Prus wstał- Ja wcale nie podsłuchuję. Chciałem podglądać dziewczyny. Nie spodziewałem się że ty i Turcja... no wiesz...
Ivan miał już zacząć mówić, kiedy usłyszeli huk. Wymienili zdziwione spojrzenia.
- Już rozpętałeś trzecią wojnę światową...?- mruknął podejrzliwie Gilbert
- Jeszcze nie, towarzyszu.
Nagle zobaczyli makaron sunący z zawrotną prędkością po korytarzu. Szybko uskoczyli do łazienki. Makaron wystraszył się dymu z shishy, ale sunął dalej. Turcja, Rosja i Prusy zamknęli się każdy w osobnej kabinie.
- Więcej dymu, Sadiq!- wrzasnął Gilbert
- Oczywiście!
Dym odstraszył makaron z łazienki.
- Co to było do cholery?!
Rosja usiadł na ubikacji i uśmiechnął się do siebie. Był oddzielony od kolegów ścianą.
- Eeej... Jeśli ta pasta rozkwasi innych... I zostaniemy tylko my... To ja chcę całą środkową Europę i wszystko dookoła Morza Bałtyckiego!
Turcję i Prusa lekko zamurowało.
- A może im pomóc...?- zasugerował Beilshmidt
- Nie dostaniesz tego wszystkiego, to za dużo!- mruknął Sadiq zmienionym tonem
- Ale ja chcęęę...
- Ej, weź sobie Chiny, całą Azję. Europę zostaw nam!
- Ale w Chinach śmieeerdziii...
Gilbert uchylił drzwi. Ciekawe jak ma się sytuacja na zewnątrz.



W tym momencie Kanada stwierdził, że jest samobójcą. Właśnie wspinał się po dachu szkoły, próbując zejść na dół.
Następnym razem zanim wpadnie na wspaniały plan postara się przywiązać do siedzenia. Było zimno, on wciąż znajdował się na trzecim piętrze. Próbował się wspiąć w stronę rynny, żeby zjechać po niej na sam dół.
Tak, zjechać.
A co tam... Jeden kraj mniej, jeden więcej...
Postawił nogę na parapecie sali informatycznej (niestety od tej zewnętrznej strony), kiedy zobaczył pastę oplatającą budynek jak winorośl. Pierwsza myśl? Znów podano mu jakieś dziwne tabletki.



- Misia?
Austria był w lekkim szoku. Szwajcaria odrobinę się speszył, na jego policzkach zagościł rumieniec.
- Spieprzaj. Ty nosisz gacie jak spadochrony.
- Skąd ty...
- Po prostu oddaj mojego misia, to nikomu nie powiem!
Austria, w którym kumulował się gniew, wstał i spojrzał Bashowi głęboko w oczy.
- Posłuchaj: nie wiem, dlaczego grzebiesz w mojej bieliźnie. I chyba nie chcę wiedzieć. Ale jedno wiem na pewno. Nie. Zabrałem. Żadnego. Misia.
- Więc gdzie on jest?!
Tak samo jak wszystkim pozostałym, im też przerwał makaron. Patrzyli na niego tak długo, aż odciął im drogę ucieczki.
- Czy to jest...- zaczął Szwajcar
- ...Pasta?- dokończył Austriak
Zaczęli działać dopiero w momencie, kiedy Krwiożerczy Makaron ich zaatakował. Udało się uskoczyć.
- Na korytarz!
- Nie rozkazuj mi!
Na korytarzu sytuacja nie przedstawiała się ani odrobinę lepiej. Przerażający twór rodem z Włoch usiłował udusić obu mężczyzn. Odpierali ataki na wszystkie możliwe sposoby. Ale był problem: nie wiedzieli, gdzie mają uciekać.
- Patrz!- krzyknął Zwingli uderzając pastę kolanem- To coś omija kibel!
- Toaletę, wyrażaj się ła...
Nie dane mu było dokończyć, dostał od pasty w twarz. Upadł na ziemię, a jego okulary roztrzaskały się.
Szwajcaria od razu do niego podbiegł i podniósł. Szybko biegł do WC... Uskoczył i wpadł z siłą rakiety.
- Puszczaj mnie!- wrzasnął Edelstein, kiedy dotarło do niego, co się stało
- Ty pieprzony...! Właśnie uratowałem twój arystokracji tyłek niewdzięczniku!
- Ktoś tu jest?
Dopiero teraz zauważyli, że toaleta jest prawie niewidoczna. Przez dym. W jego kłębach dostrzegli twarz Rosji.
- Ooo... A jednak żyją...
- Co się tam dzieje?- zapytał głos Turcji
Sami nie wiedzieli.
- Makaron...- burknęli jednocześnie
- Właźcie do kabin, tam nie jest bezpiecznie.
Roderich dołączył do Sadiqa, a Bash zaczął się wydzierać ze nie wejdzie z Austrią. Zapukał do środkowej.
- Zajęte!- warknął Gilbert, który nie przepadał za tłokiem
Z tej racji Szwajcar musiał zawitać u Rosji.
- Więcej dymuuu- zawołał radośnie Ivan



Zdziwiony Antonio patrzył, jak wielki makaron trzyma Lovino w uścisku.
- Włochy...?- zapytał skołowany
Włoch próbował się wyszarpać. Nic z tego. Zaklął pod nosem. Było oczywiste, że jego brat maczał w tym palce... Trzeba go będzie prowadzać na smyczy, z daleka od kartoflanego bufona...
- Nie gap się jak na małpę, tylko pomóż, kurna!
Hiszpania rozejrzał się i chwycił linijkę leżącą na ławce. Odcinał makaron.
- Tego jest coraz więcej!
Kiedy już udało mu się wyswobodzić Włocha, pociągnął go za sobą.
- Pasta mnie nienawidzi...- zajęczał Romano
- Pasta cię kocha... Kocha chyba za bardzo...
Spejn kombinował, jak tu uciec. Podszedł do drzwi, naprzeciwko których znajdowała się toaleta.
- Uważaj.
Wziął małego na ręce (wbrew jego protestom) i z rozbiegu przeskoczył nad makaronem prosto do ubikacji.
- Kuurnaaa...
- Do środka!- warknął Bash
Antonio nie do końca wiedział o co chodzi, ale ciągnąc za sobą Romka dołączył do Rodericha i Sadiqa. Chwilę potem wbiegli Ludwig, Wenecja, Arthur i Francis.
- Ja nie wiem, co się stało, jestem tu przypadkiem- zaznaczył Francja przeciskając się do Austrii.
- Zaraz to wyjaśnimy- obiecał Ludwig idąc za nim
Arthur wszedł do tej samej kabiny wyrażając cicho swoją opinię na temat Francji. Kiedy Felicjano chciał wejść za przyjaciółmi, wypchnięto go do kabiny Ivana.
I bynajmniej nie był tym zachwycony.

Wkrótce przybyli jeszcze Japonia, Ameryka i Chiny. Chiny patrząc na Wenecję zerkającego na Ivana dołączył do nich, żeby dodać mu otuchy. Japonia zapukał do środkowej kabiny.
- Zajęte!- wrzasnął Gilbert
Ameryka pociągnął Kiku do Lugwiga.

W kabinach panowała całkowita cisza. Słychać było tylko pełznącą pastę. Adnan poczuł się w obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa, więc palił i palił. Dym odstraszał zły makaron.
- Może wyjdę na zewnątrz i spróbuję ją oswoić?- zapytał Włoszek przez łzy
- Psieśtań, to cioś ziaraź naś wsiśtkich poźre, aru!- Chiny był wyraźnie nie w humorze
- Nie siej paniki... Znudzi się i sobie pójdzie...- mruknął Ludwig
Feliciano nic nie chciał mówić, ale przerażało go to, że Ludwig jest aż dwie kabiny dalej. Chciał jednak udowodnić wszystkim, że nie jest beksą. Więc siedział cicho. W sumie nie miał złych towarzyszy. Spojrzał po kolei na przerażającego Ivana, nadpobudliwego Amerykę, świrującego ze stresu Yao, oraz wkurzonego Basha i znów zachciało mu się płakać.
- Niemcyyy!- ryknął uderzając w drzwi- Raaatuuuj!
Ludwig nie bardzo mógł cokolwiek poradzić. Mruknął więc jakieś słowa pocieszenia i znów było cicho.
- To może zrobię białe flagi, vee~?
- Rób co chcesz tylko się zamknij.
Roderich próbował uratować jakoś swoje zmiażdżone okulary, jednak niewiele dały jego wysiłki.
- Zwingli, płacisz za nową parę.
- CO?!- ryknął Szwajcar, a stojący koło niego Włoch aż podskoczył ze strachu- Mogłem cię tam zostawić ty...
Usłyszeli szybkie kroki, a potem wrzask.
- To damska ubikacja, nie wejdę tam!- Toris zapierał się rękoma o futrynę drzwi
- Spoko, Licia- zapewnił Feliks usiłując go wepchnąć- Już tu dzisiaj byłeś, nie udawaj, dobra?
Litwa miał coś jeszcze powiedzieć, ale przerwała mu Białoruś wrzeszcząc że dłużej tego "pieprzonego makaronu" (jęk Wenecji) nie utrzyma. Do toalety wpadła kolejna grupka osób. Drzwi kabin otworzyły się (oprócz tej, w której siedział Gilbert).
- O, tu są krany- zauważył jeszcze Polska- Nie to co w męskiej...
Rosja zaśmiał się lekko.
- Szybko, wchodźcie!
Zdezorientowani wsunęli się do nich. Francis pociągnął za sobą Katiuszę (Oui, jakaś piękna dama musi nam umilać czas!). Białoruś widząc swojego braciszka wskoczyła do niego popychając Łukasiewicza, który nie puszczał ręki Torisa. Za to Toris, widząc Rosję zaczął wrzeszczeć że on tam nie wejdzie. Nie wszedł. Został brutalnie wciągnięty przez przyjaciela.
Węgry oceniła sytuację i stwierdziła, że w obu kabinach jest za dużo osób. Zapukała do środkowej.
- Zajęte!- warknął Prusy
- Nie rób sobie żartów, daj mi wejść!
Słysząc Elkę Beilshmidt otworzył drzwi z zamiarem drwiącego wystawienia języka, ale Węgierka okazała się być szybsza. Z gracją uderzyła go patelnią i wcisnęła się obok niego.
Natasha czule powitała Ivana uwieszając się na jego szyi. Litwa podziękował Bogu.
- Co to właściwie jest?- zapytał
Odpowiedział mu zbiorowy pomruk.
- Byłeś świadkiem narodzin dania angielsko-włoskiego.
Ludwig przeklął pod nosem.
- Dym go odstrasza- powiedział Sadiq dmuchając w węgielek na shishy
- Co ty tam palisz?- zapytała Liz podejrzliwie
- Nic nic kwiatuszku...
Zmarszczyła brwi i zerknęła na Gilberta, który właśnie odsuwał się w kąt kabiny.
- Nie pogryzę cię- zapewniła
- Nie wierzę ci.
Wywróciła oczami i usiadła na posadzce.
Tak mijał czas.



Pasta podeszła pod drzwi do kabin.
Coraz więcej dymu.
Coraz więcej czasu.
Coraz mniej cierpliwości.
- Wsiści źginiemi!- krzyknął przerywając długie milczenie Wang
Bardziej poważna część towarzystwa nie powiedziała nic.
- Spokojnie, Yao- Litwa poczuł się w obowiązku pocieszenia go- Chwilę tu posiedzimy i zaraz przyjdzie pomoc...
Chiny jednak nie dał się przekonać. Widział już w swoim długim życiu wiele rzeczy. I nie bał się prawie niczego. Ale włoskie jedzenie z angielskim smaczkiem? Brrr.
Chwilę siedział spokojnie, ale zaraz wyciągnął telefon i wklepał numer.
- Nín hǎo?! Pomoci! Wsiści jeśteśmi uwieńzieni!
Prowadził tą konwersację przez chwilę. Jednak jego rozmówca nic nie zrozumiał, więc nim zdążyli się dogadać... Padł zasięg.
- Ta pasta promieniuje- powiedziała złowrogo Białoruś



Kolejne minuty milczenia.
- To wszystko wina Austrii.- syknął Bash
- Zamilknij.
- To twoja wina.
- Zamilknij.
- To twoja...
- Stul dziób!
Wszyscy z kabiny od okna popatrzyli na Edelsteina z lekkim przerażeniem.
- Spokojnie, Roderich- Francja położył mu rękę na ramieniu w pocieszającym geście- Nie ma powodu się unosić...
Austria go odepchnął i skulił się opierając o ścianę.
- Wszyscy zginiemy- szepnął
- Od pociońtku to mówiłem, aru!
Rozmawiali przez chwilę w ten sposób (-To było piękne życie... -Jeśtem zia młody ziebi umierać!), kiedy Szwajcaria nie wytrzymał i zaczął wrzeszczeć z frustracji.
- Panie Austrio, wszystko będzie dobrze- powiedziała kojącym głosem Elizavetha
- Idź zmienić mu pieluchę- splunął Prus, który siedział do tej pory zadziwiająco spokojnie
- Zamknij się bo ugryzę.
- Obiecałaś że nie będziesz gryźć!
- Ale ty mi nie wierzysz!
Bash znów zaczął wywód na temat Austrii, ale szybko został uciszony przez latającą patelnię. To był niestety błąd Węgier, bo straciła swoją broń.



Dym zaczynał dusić. Powoli każdy czuł coś na kształt klaustrofobii. Nie pomagały odgłosy pełznięcia wydawane przez pastę, która była tuż za drzwiami do kabin.
Gdyby chcieli, mogliby przejść górą, byłoby luźniej. Ale zmęczenie potęgowało się cały czas.



Niektórzy zaczynali już tracić zdrowy rozsądek.
Na przykład nas kochany Francis. Przez chwilę wiercił się niemiłosiernie (widzieliście kiedyś dziewięć osób w kabinie metr na dwa?), czym zdecydowanie denerwował Anglię.
- Mógłbyś się w końcu uspokoić, żabi kretynie?!
Bonnefoy tylko prychnął.
- Jest mi tu bardzo niewygodnie!
- No co ty, kurna, nie powiesz?!- ryknął Lovino- Bo nam wszystkim się tu tak podoba, szczególnie towarzystwo! Mam się podsunąć?! Oh, zapomniałem... Nie mam się gdzie podsunąć, bo, kurna, wszyscy jesteśmy tu zamknięci jak sardynki w puszce!
Na moment emocje opadły. Jednak po chwili można było usłyszeć dziki wrzask wszystkich z pierwszej kabiny.
- Co tam się stało?- zainteresował się Alfred
- Francja się rozebrał do naga!- Sadiq usiłował przekrzyczeć jęki Kiku i płacz Katiuszy
- Ubierz się debilu!
- Och, zakryj się...
- Masz różę między nogami?!- ryknął śmiechem Antonio zakrywając oczy Romano
Wszyscy próbowali się odsunąć od nagości Bonnefoya, ale cóż... Nie było to zbyt możliwe. Kiku przepraszał w myślach Buddę. Adnan siedział nie zwracając na nic uwagi i pociągając co chwila dym z ustnika.
Nagle Ludwiq rzucił się do klozetu i zwymiotował.
Towarzyszył temu pomruk obrzydzenia.
- Jestem aż tak szkaradny...?- zmartwił się Francis podziwiając swoje pośladki
- Nie...- Niemiec trochę speszony wstał nie zwracając uwagi na obrzydzenie malujące się na twarzy Austrii- To chyba ta pasta... Zjadłem jej trochę zanim ona urosła...
Wenecjano zapłakał żałośnie.
- Gorzej już być nie może- burknął drugi Włoch- jeden rzyga, drugi pali, trzeci stoi goły z chwastem w dupie, czwarty drze się co chwila, a reszta albo ryczy albo po prostu JEST głupia... Kurnaaa...
Ivan odezwał się po raz pierwszy od dłuższej chwili. Był zbyt zajęty pilnowaniem wścibskich rączek Tasi.
- Hmm... Może powiedzmy na głos, kto jest w której kabinie?
Reszta dopiero teraz zorientowała się, że nie ma pojęcia kto jeszcze jest więźniem damskiej toalety.
- U nas, od okna jest tak...- zaczął Anglia ścierając pot z czoła- Turcja, Niemcy, Hiszpania, Włochy Południowe, Austria, Francja, Japonia, Ukraina i ja.
- Zrozumiałem, towarzyszu. W środkowej?
- Ja- mruknął Gilbert
- I ja- dodała Ela
- Ej, jesteście tam tylko we dwoje?- pytanie Rodericha miało dwa dna. Po pierwsze: czemu w jego kabinie jest dziewięć osób, a tam tylko dwie? Oraz drugie: jak to się stało, że Węgry jest z Prusami?!
- Mogę się chętnie zamienić.
- Hmm...- Ivan opatulił się szaliczkiem- Więc u nas jesteśmy ja, moja siostra, Włochy Północne, Chiny, Ameryka, Szwajcaria, oraz dwa państwa, które niedługo będą moje.
- Ale generalnie to mamy też swoje imiona!- zaznaczył Feliks ze złością- I, kurczę, nikt tu nie będzie częścią ciebie!
Toris zgarbił się.
Ponury nastrój po raz kolejny ogarnął wszystkich.



Sadiq zaciągnął się po raz kolejny. Dopiero po dłuższej chwili zauważył, że nie ma dymu.
- Problem. Węgiel się wypalił.
- Wsiści źginiemi!
- Spokojnie, towarzysze!- Rosja swoim spokojnym głosem zmusił Chiny do uciszenia się- Mam coś, co się nada! Siostry?
Wszyscy przedstawiciele płci męskiej mogli z pierwszej kabiny mogli zobaczyć, jak Ukraina rozpina koszulkę i ze stanika wyciąga... Grzanki! Duuużo grzanek. Arthur, który siedział pod jej nogami został przez te grzanki zasypany. Za to Białoruś uniosła lekko sukienkę i wyciągnęła skądś słoik pełen tego samego towaru.
- Skąd to wyciągnęłaś?- zainteresował się Alfred
- Nie zadawaj pytań, na które nie chcesz znać odpowiedzi.
Grzanki szybko przeleciały między kabinami. Jednak kiedy wszyscy myśleli, że zostali uratowani, Turcja znów zwiastował złą nowinę.
- Skończyły mi się zapałki...
Po momentalnych oględzinach okazało się, że nikt nie ma ani zapałek, ani zapalniczki, ani nawet dwóch patyków. Chiny już otwierał usta, by zacząć siać panikę i zamęt, kiedy odezwał się Francja.
- Połóżcie je na mojej seksownej klacie. Jest taka gorąca, że je rozpali.
Nikt nie potraktował tego poważnie. Z wyjątkiem Adnana, który był zbyt zjarany, żeby trzeźwo ocenić sytuację.
- Okej!
I w ten oto sposób Francisa obłożono grzankami.
- To się ud...- zaczął Anglia, jednak przerwał z przerażeniem patrząc, jak grzanki zaczynają się żarzyć- Ja cię...
Po uzupełnieniu źródła ciepła Turcja znów mógł się cieszyć gęstym dymem.
- Mmmm... Rosjo... Co jest w środku?
- Kokaina!- zawołał radośnie Ivan
Wszystkich zamurowało.
- Kokaina?- powtórzył Honda
Odpowiedział mu wesoły śmiech.
- Polsko, Litwo- Braginski odwrócił się w ich stronę- Kiedy tamto się skończy, dacie to co wy macie, prawda?
- Ale my nic nie mamy!
- Nic a nic, totalnie!
Patrząc na niego trochę zmiękli.
- Damy, ale, jakby, to nie jest tak że to twoje grzanki, kapujesz?



W środkowej kabinie, którą zajmowali Węgry i Prusy wyraźnie zaczynało się coś dziać. Pozostali zamilkli, nasłuchując, co się tak wyrabia.
- Jesteś głupi.
- Ty jesteś głupia.
Milczenie.
- A ty jesteś księdzem.
- Nie jestem. Za to ty jesteś babą.
- Nie przezywaj się.
- Stwierdzam fakt.
- Nie znasz się.
- Czy ty wiesz jak wygląda facet?! Mam ci pokazać?!
Słychać szuranie, dziwne odgłosy, a potem jakiś wielki przedmiot uderza z dużą siłą w ścianą oddzielającą pierwszą kabinę od środkowej.
- Co tam się...- zaczął Antonio
- Nie bij mnie!- wrzasnął Gilbert
Odgłosy szarpaniny, a potem dławienia się Węgier.
- W imię ojca i syna...- Katiusza była cała czerwona
- Nie pchaj go!- wrzasnęła Erzsebet- Za dłu...
Znów ten sam dźwięk dławienia.
Tak naprawdę Prus wciskał Elce do gardła palce, żeby przestała go denerwować i gadać. Ale czy ktoś oprócz nich o tym wiedział? Nie!
Austria przez chwilę wyglądał, jakby chciał się powiesić. Wziął głęboki wdech.
- Wyrażę swe uczucia muzyką.
Zaczął grać na fortepianie.
Skąd w kabinie metr na dwa fortepian? I gdzie wcześniej chował go Rodryś? Nie pytajcie. Zakrzywienie czasoprzestrzeni i już.
- Czy ten bałwan gra na fortepianie?!- ryknął Szwajcaria chwytając pistolet
- AŁAJA NIE GRYŹ!- wrzasnął Prus
Reszta towarzystwa była na skraju wytrzymałości psychicznej.



Dym. Makaron. Więcej dymu. Więcej makaronu.
Środkowa kabina się na trochę uspokoiła. Pozostali zostawili to wydarzenie bez komentarza. Austria wciąż grał lamentujący utwór na fortepianie.
Francisowi nagle zachciało się wątku miłosnego. Przez chwilę gryzł się ze sobą. Powiedzieć na głos, czy nie?
Powiedział.
- A Lovino kocha Antonia!
Sadiq zakrztusił się dymem, pozostali wydali tylko dziwne odgłosy. Co na to sam zainteresowany? Włoch już miał rzucić się na Francuza i dokonać brutalnego mordu, ale stwierdził, że brzydzi się go dotykać, kiedy jest nagi. Zaczął grzebać w jego ubraniach aż znalazł bokserki. Pozostali lokatorzy kabiny numer jeden przyglądali mu się z zainteresowaniem. Jeszcze chyba nie dotarł do nich fakt, że Romano jest innej orientacji niż oni.
Antonio za to zrobił się czerwony jak pomidor. No, przecież to nic złego, że mały Włoch go kocha! Miłość jest piękna. A Romano zasługuje na miłość tym bardziej, że Hiszpania odwzajemniał to uczucia...
Moment. Odwzajemniał?
Carriedo zaparło dech w piersiach. Oczywiście że kochał Lovino! Już od dawna! Dlaczego dopiero teraz, w tak krytycznej sytuacji to do niego dotarło?! Spojrzał na ukochanego i zamiast zaśpiewać psalm miłość wrzasnął jakby go obdzierali ze skóry.
- Co tam się dzieje?- zapytała Natalia
- Romek wiesza się na gumce od majtek Franka!
Kolejny wybuch paniki.
- COOO?!
- Romek, no co ty, przestań!
- Już mu ten dym uderzył do łba...
- Nieee braciszkuu! Vee!
- O cholerka, ale faza...
- WSZYSCY SIĘ ZAMKNIJCIE!
To ostatnie powiedział Antonio rzucając się dramatycznie (no dobra, po prostu wystawił rękę bo tam I TAK NIE MA MIEJSCA) i zerwał gumkę zanim Włoch zrobił ostateczny manewr.
Znów cisza.
- Ja też kocham Lovino!
Śmiech Gilberta, nagle urwany.
Romano oczy wyszły z orbit.
- Antonio...
- Romano...
- Antonio..
- Romano...
[...]
- Antonio...
- Romano...
- Możecie już przestać?!- wrzasnął Szwajcar
I przestali. Złączyli się w namiętnym pocałunku, na co wszyscy którzy to widzieli (poza Francją, który czuł że jest w swoim żywiole) wydali jęk.
- Ugh... Odsuńcie się...- burknął Anglia
- Daj im poczuć potęgę miłości!- Bonnefoy usiłował się do niego przytulić
- Odsuń się, jesteś goły!
Teraz do dymu i odgłosów pasty dołączyły jeszcze odgłosy cichego mlaskania co jakiś czas.

Atak Krwiożerczej Pasty by Ame96Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz