- Mam nadzieję, że znasz drogę powrotną.

- Oczywiście, że tak- skłamał.

Na jego szczęście szyld wysokiego budynku był bardzo jaskrawy, a za nimi nikt nie biegł by odzyskać to co ukradli.
W końcu weszli do budynku, Wooyoung cały spocony skierował się do pokoju. Tam San odłożył mięso na kolejny dzień, a ciasto i butelkę wina wziął do rąk i uśmiechnął się przenikliwie go kolegi.

- Idziemy na dach, chcę żebyś coś zobaczył.

- San...

- Dramatyzujesz. Na ostatnim piętrze na pewno jest jakaś drabina, to standard w takich budynkach- wepchnął go z pokoju i zamknął za nimi drzwi.

Wędrowali chwilę, ale faktycznie w końcu trafili na drabinę i wyjście wyżej.

- Widzisz- krzyknął z triumfem.- Wiedziałem, że będzie. Kiedyś uciekałem z kolegą po takiej drabinie na dach, potem musieliśmy skakać na sąsiedni budynek. Piękne wspomnienia.

Zaczął wchodzić wyżej dając do ręki Wooyoungowi butelkę by jej nie stłuc.

- Rozumiem ucieczkę, ale po co ściągać na siebie więcej kłopotów na każdym kroku- podał mu wino gdy ten już wyszedł i sam zaczał wspinać się wyżej. Robił to znacznie mozolniej i zdecydowanie mniej zgrabnie niż San, ale starczyło by nie spaść po drodze w dół.

- Bo to sprawia, że masz po co żyć. A nie? No powiedz mi Woo, jaki jest sens ucieczki żeby ciągle żyć w strachu przed niepowodzeniem. Nie po to uciekałem by teraz dalej się bać. No szybciej- podał mu rękę i jednym ruchem wciągnął do góry.

Wooyoung był trochę zaskoczony jego siłą. Wiedział, że San ma od niego lepszą kondycję, ale nie sądził, że jest aż tak silny. Jego postura na to nie wskazywała.

Jego oczom ukazało się rozgwieżdżone niebo, mimo świateł na drogach wydawało się bardzo jasne. Gdy poczuł wiatr w potarganych włosach uśmiechnął się mimowolnie i wydał z siebie nieme westchnięcie.

- Ładne?

- Bardzo.

- Wiedziałem- zadowolony ze swojego wyboru miejsca kolacji zbliżył się do komina i oparł o niego plecami siadając. Wyjął z kieszeni ciasto, nieco już pogniecione i zaprosił do siebie Wooyounga ruchem ręki.

- Czasem masz głupie pomysły, ale ten był całkiem w porządku- usiadł tuż obok i wziął jeden z dwóch kawałków ciasta.- To jest naprawdę dobre.

- Wiem, to droga restauracja. Musi być dobre i mam nadzieję, że z winem będzie to samo.

- Nie mamy otwieracza.

- Komu ty to mówisz- zaśmiał się dumny z tego, że znowu będzie mógł mu czymś zaimponować i wyjął z kieszeni scyzoryk. Otworzył go i jednym ruchem obciął, a raczej odłamał górną część szyjki butelki. Trochę czerwonego trunku wylało się mu na kolana.

- To było spektakularne.

- Jak cały ja- uśmiechnął się szeroko patrząc mu w oczy.

- Bardzo zabawne- zabrał mu butelkę i chcąc pokazać chociaż trochę brawury wypił pierwszy łyk.- Co zrobimy z wołowiną?

Good lil boy  ° WoosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz