Ten gostek jest dziwny.

5 1 0
                                    

Weszłam do piekarni. Przywitała mnie pani Lamour. Ma jakiesz 30 lat i bardzo sié lubimy.
(L)- Witam Jessica!
(J)- Dzieńdobry pani Lamour. Znaczy pani Chang.
(L)- Możesz mi mówić Lamour. Tylko wszyscy się dziwią że mam na imię Chang Lamour.
Brunetka pokazała swoje białe zęby. Miała rude kręcone włosy, do ramion, czerwone pełne usta oraz zielone skośne oczy. Takie jak ja. No ale ja mam oczy na wzór łani.
(L)- Co dzisiaj?
(J)- Um... Poproszę dwie vabeczki z owocami, dwie żytnie bułki i chleb razowy.
(L)- Czyli co zwykle? Twoja mama mi mówiła że wydaje bankiet. Czy to prawda?
Ah! Kompletnie zapomniałam! Wszyscy internauci mnie oto prosili! W sensie o filmik na żywo.
(J)- Ojeju! Zapomniałam! Aż tak! Jest pani zaproszona.
Uśmiechneła się i patrzyła z zaskoczeniem.
(J)- Ile płace?
(L)- Nic. Zasłurzyłaś.
Podziękowałam i wyszłam. Zobaczyłam blondynke (nie typową, bo miała prawie białe włosy i zero odrostów) która tak jak ja miała japońską cere. Była ubrana w czerwono-czarny komplet i miała buty na koturnie.
(L)- Jessico Liso Male!
(J)- Aż tak bardzo lubisz mówić mi całym nazwiskiem i imieniem?
(L)- Na drugie masz Lisa!
(J)- Bo ty jesteś Lisa? Idziemy! Musimy wybrać sukienkę. Ale długą. Lecz nie przedługą. Taką z malutkim trenem unąszącym się w powietrzu albo coś.
(L)- Jakto? Jessi ty nie lubisz sukienek...
(J)- Moja mama wyrobiła bankiet a ja muszę mieć suknie! Obiecałam jej. Tobie też kupimy!
(L)-Z jakiej okazji?
(J)- Jesteś zaproszona!
Zamrugała. Potem się wyszczerzyła. Razem mamy konto na insta (boże troche nudnie jest ale lubie fotografować i nie robie tego dla 'like'ów") Paplałyśmy o tym co nasz czeka, i jakie nudne i fajne jest życie tzw. "Dziewczyn wyrzżysz sfer" bo jak inaczej? I nagle wpadł na nas jakiś blondyn
(L)- Oh! Sorry!
(J)- Sorry...
Przygryzłam wargę. A niech to! Kurcze! Dlaczego tak robie gdy coś przeskrobałam?! Dlaczego? Ludzie uważają to za zaletę ale ja Nie!
(?)-Moja wina. Przepraszam.
Lisa zpod grzwywki przewruciła oczami poszła dalej. Ja za nią. Mam nadzieje że go nie uraniłyśmy naszym zachowaniem. Weszłyśmy do wielkiego sklepu z sukienkami butami i innymi badziewami. Tak! Właśnie dobrze słyszycie! Załorze raz i już nigdy/więcej! Dlatego UNICEF mnie tak lubi. Bo oddaje tam różne rzeczy.

Number oneDonde viven las historias. Descúbrelo ahora