Rozmawiają jeszcze chwilę, aż nagle jej mąż wychwyca w tłumie kogoś znajomego. Bez dalszych wyjaśnień rzuca mu po prostu lakoniczne "Papa, wnusiu" i praktycznie ciągnie swoją małżonkę po ziemi w tamtą stronę.

Żona, huh. Nie żebym jakiejś szukał, będąc gejem – myśli z ironią, obserwując oddalające się małżeństwo.

Rozgląda się po przepełnionej sali i wzdycha cierpiętniczo. Jego mama naprawdę się postarała – wystrój pokoju jest niesamowicie kunsztowny – po dwóch stronach stoją dwa rzędy śnieżnobiałych kolumn, teraz owinięte srebrnymi serpentynami. W górze, przy suficie, latają równie srebrne balony wypełnione helem, a ich sznurki zwisają ciężko aż do samej ziemi. Za jednym z rzędów kolumn znajduje się stół szwedzki, gdzie można znaleźć dosłownie wszystko: od chipsów, aż po homary czy sushi. Podłoga, świeżo wypolerowany marmur, jest tak czysta, że może zobaczyć w niej swoje własne odbicie. Z kolei po środku pokoju stoi olbrzymia fontanna z szampanem, którego złocisty kolor odbija kolory wieczorowych lampek, nastrojowo zawieszonych na każdej z kolumn.

Wszystko jest dopięte na ostatni guzik, ale... jest też takie zbędne.

Nigdy nie prosił o tak drogą imprezę urodzinową. Nie prosił, ale wiedział, że jego matka lubiła popisywać się pieniędzmi. Dorastała w ciężkich warunkach, więc po wyjściu za multimiliardera nie odmawiała sobie niczego, wręcz przeciwnie – chciała coraz więcej.

To przyjęcie też jest niczym innym, niż próbą zaimponowania innym i pochwalenia się pieniędzmi, nawet jeżeli próbowała temu nadać łatkę "jego urodzin".

Wie, że dla niej to ważne, więc pozwala jej na organizowanie z jego powodu takich hucznych imprez, ale żałuje tego za każdym razem, gdy ten dzień nadchodzi.

Niby jeden dzień w roku wśród ludzi go nie zbawi, ale mimo wszystko i tak odlicza minuty do wyjścia z tej cholernej sali i zakończenia tego marnego przedstawienia.

Nagle prostuje się gwałtownie, kiedy zauważa zmierzającą w jego stronę kolejną parę osób.

Zapowiada się długi wieczór.

–––

Kończą właśnie żegnać gości, kiedy jego matka podchodzi do niego z uśmiechem.

– Mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś, Hongjoongie – mówi, kładąc mu rękę na policzku. Nawet jeżeli rzadko się widują, to na szczęście wciąż mają ze sobą dobry kontakt.

Kiwa delikatnie głową, posyłając jej słaby uśmiech.

– Nie bawiłem się źle, co nie zmienia faktu, że chciałbym jak najszybciej wrócić do domu.

Kobieta wzdycha głośno, zabierając rękę.

– Naprawdę martwi mnie twój brak kontaktu z ludźmi. Wiesz, że człowiek to zwierze stadne? Każdy z nas potrzebuje miłości i bliskości.

– Dziękuję za troskę, ale jak widzisz, wszystko ze mną w jak najlepszym porządku. Nie potrzebuje stada do szczęścia.

Matka spogląda na niego wyraźnie zmartwiona. Najwyraźniej jej syn dalej nie może poradzić sobie z tym jednym, okropnym wydarzeniem sprzed lat.

– Synku, na poważnie myślę, że powinieneś w końcu o nim zapomnieć. Minęło już tyle czasu...

– O nie, nie będę o tym teraz słuchał. Nie w moje urodziny – przerywa jej, gestem ucinając rozmowę

– Ale...

– Nie ma żadnego ale. Wywiązałem się z obowiązków, tak? – pyta, na co ona niechętnie kiwa głową – Świetnie, w takim razie będę się zbierał.

phobia - 𝚂𝙷 𝚡 𝙷𝙹Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz