Wycofała parę kroków, po czym wzięła rozbieg i wyskoczyła w powietrze. Udało jej się doskoczyć, jednak jej zaskoczeniem była tekstura tego biurka. Było bardzo śliskie.

Tylnie łapy podjechały jej do przodu, między przednimi i boleśnie wjechała w twardą ścianę. Czuła już opuchliznę na jej nozdrzach.

To bolało! Spojrzała ze złością na ścianę co jej krzywdę zrobiła i zasyczała. Prychnęła zła i odwróciła się do jej celu - butelki.

Przy okazji zauważyła coś niepokojącego, coś co sprawiła że się zmartwiła przez chwilę. Mianowicie jej pazury zostawiły spore wgłębienia w biurku, tak gdzie straciła równowagę.

Będzie zły. Wiedziała, że jej dwunóg nie będzie szczęśliwy na ten widok. Przejechała delikatnie poduszką łapy po wgłębianiach upewniając się czy aby na pewno są takie głębokie. Niestety były.

Obeszła rysy dookoła uważnie się wpatrując, zastanawiając się jak może to naprawić. Człowiek będzie zdenerwowany na nią. Co jeśli ją za to wyrzuci?

Zatrzymała się na tą niechybną myśl. Co jeśli sobie pomyśli, że po tych dobrych czynach co jej dał, ona się tak odwdzięcza. Z jej gardła wydobyło się ciche skomlenie na myśl jak ją wyrzuca na zewnątrz, tam gdzie jest zgraja zwisłych ludzi i ich zawistnych psów. Nie da sobie rady ze złamanym skrzydłem.

Była więc zdeterminowana zakryć jej dziury. Cofnęła się do tyłu, kiedy jej łapa lekko podjechała na białym i cienkim materiale.

Idealnie!

Złapała w jedną łapę i położyła na wyrwie w biurku. Przekręciła łeb na prawo i lewo, w górę i dół próbując dojrzeć czy coś widać. Nic.

Ha! Nikt się nawet nie zorientuje!

Z zadowoleniem, wesołymi podskokami potarła do butelki wody, która okazała o wiele wyższa od niej. Znaczyło to tylko, że posiada więcej wody. Pierwszym krokiem będzie sprowadzenie to na dół, nie chciała bardziej zniszczyć własności dwunoga. Jej tata nigdy nie był zadowolony kiedy coś niszczyła.

Przyłożyła czubek głowy do butelki i zaczęła pchać. Było jej trochę ciężko i ślizgała się po biurku, jednak tym razem uważała ze swoimi pazurami. Kiedy dotarła na koniec, wyszła zza butelki i spojrzała w dół. Było to jednak wysoko.

A co jeśli butelka zrobi sobie krzywdę? Gdybym ja spadła to bym się obiła, ona pewnie też się obije!

A przecież nikt nie chciał żeby butelka się obiła!

Przeskoczyła szybko z biurka na posłanie człowieka, a następnie na swoje posłanie. Złapała w zęby skrawek miękkiego materiału na którym leżała i zaczęła ciągnąć je idealnie tam, gdzie spadnie butelka.

Spojrzała jeszcze raz aby upewnić się, że dobrze wyliczyła miejsce upadku.

Wskoczyła ponownie na wysokie posłanie, po czym płynnie na biurko. Tym razem widziała czego się spodziewać, lądując rozłożyła zdrowe skrzydło w pomocy o uzyskanie równowagi. Tym razem zero śladów. Podeszła do butelki i delikatnie ją zepchnęła z krawędzi. Wylądowała głucho na materiale poniżej i się sturlała z niego.

- Ej, nie uciekaj! Jesteś moja! - wydała z siebie rząd piskliwych dźwięków i gwizdów, odezwała się w smoczej mowie.

Zeskoczyła czym prędzej z biurka, na posłanie i następnie na dół prosto na toczącą się bluetkę. Złapała ją mocno w szpony i nie puszczała, siłowała się.

Wtedy usłyszała odgłosy poziom niżej, zamarła w ruchach nasłuchując. Pewnie był to jej człowiek, wracał skądkolwiek.

Namyśliła się jednak, wrócił wcześniej niż zwykle, a do tego odgłos kroków wcale nie brzmiał jak on. Były lżejsze i bardziej ciche.

Waleczne Serce | Bakugou KatsukiWhere stories live. Discover now