Danganronpa w szkole

28 3 0
                                    

Rozdział także przepisany ze starego konta, jakby co, to jeden z moich snów

To było tak, że miałam jechać na parodniową wycieczkę do Sandomierza. Byłam już cała spakowana, czekałam pod szkołą na autokar, ale nagle wbija dyrektorka i drze się, że nigdzie nie jadę. No to ja się pytam: "No ale jak to nie? Przecież zgoda podpisana, zaliczka zapłacona i nie byłam nigdy na innej wycieczce parodniowej'', a ta: "BEZ DYSKUSJI, NIE JEDZIESZ I JUŻ. A ZA KARĘ BĘDZIECIE SPAĆ W SZKOLE". Pociągnęła do odpowiedzialności zbiorowej cała szkołę. No mojej klasie przypadła sala gimnastyczna, co jest w ogóle nie logiczne, bo jest od nas wiele większa klasa. Tak, czy inaczej, wyciągamy materace do spania, cała klasa patrzy na mnie z wykrzywionymi twarzami, jakby to było wszystko moja wina. A nagle zgadnijcie co? Nagle wyskoczył MONOKUMA i oznajmił, że od teraz jest Zabójczy Szkolny Semester. Oczywiście od razu wszyscy zrobili szturm na mnie, ale odparłam ich agresję dzięki moim skill'om walki. Hehe, myśleli, że jak "kujon" to łatwiej pójdzie? Ta, ale szkoda, że to tylko w śnie mam takie umiejętności.

Potem, minęło już parę dni, jakimś cudem nikt nie zginął. Nie no, oczywiście, że nie. Ci kretyni nawet porządnie nie umieliby zaplanować morderstwa, ani tymbardziej go zatuszować. Tak czy inaczej, nagle jakaś ruda dziewczyna z krótkimi ciemnofioletowymi włosami i sweterkiem oznajmiła, że skończy tą grę. Nie no! Kto by tak nie powiedział? Ale nagle szok- zrobił się timeskip i widzę jak wszyscy uciekają ze szkoły. Matko Boska, ona to serio zrobiła. Już po jakimś czasie wróciłam na moje ukochane podwórko. A tam patrzę: takie maszyny z kałczukami, co są w marketach. Pisało na nim: wszystkie monety, a ja akurat miałam przy sobie mój portfel. Wrzuciłam więc pięcio-groszówkę i czekam, aż wpadnie ta plastikowa kulka, ale ta zaczęła zadawać pytania o tabliczkę mnożenie i pytania z polskiego. Na początku było łatwo: pytania typy 2 razy 3 i "Czy kasztanowy to przymiotnik", ale potem byly pytania nornalnie na PEŁNEJ NIE-POWIEM-CO. W końcu ta pyta: "E="

A ja na to: "E=Mc2" i tą maszynę normalnie ROZWALIŁO. Zaczęła beczeć jak dziecko, turlać się po podłodze i mnie wyzywać. Powiedziałam jej, aby przestała się mazać i dawać nagrodę. A ta sie na mnie popatrzyła wścibską twarzą Oumy i mówi: "Proszę, nagroda pocieszenia~!" Na początku nie powiem, wkurzyłam się. W końcu dobrze odpowiedziałam na wszystkie pytania. No i maszyna dała mi coś takiego:

pusta skorupa po chlebie przewiązana słomianą kokardką, a w środku parę klosów zboża, kilka cieńszych i zmniejszonych bagietek oraz trochę kiści winogron.

Najpierw chciałam go wywalić, ale uznałam, że to byłoby nie ładnie, więc podarowałam to coś rudej, która zakończyła Danganronpę. Bardzo się ucieszyła, ale mój tato stojący niedaleko, chyba się rozczarował.

Moje zjechane życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz