Grupka Ślizgonów szóstego roku wychodziła właśnie z Pokoju Wspólnego na kolację, kiedy nagle prosto na ich głowy wylała się dziwna, różowa substancja. Kiedy próbowali ją usnąć ta zmieniła kolor na pomarańczowy i stała się twarda jak głaz. Inni uczniowie mijając ich chichotali pod nosem lub otwarcie się śmiali, ciesząc się, że to nie im się to przytrafiło. Jednak nie była to jedyna taka sytuacja. W całym zamku, na każdym piętrze, przed wejściem do każdego Pokoju Wspólnego, czy gabinetu nauczycieli, pracownika szkoły znajdowała się inna niespodzianka. Uaktywniała się ona tylko raz, przez co uczniowie, którzy pierwsi chcieli opuścić Pokój Wspólnych kończyli pokryci pierzem, szlamem lub miodem. W przypadku nauczycieli wyglądało to podobnie tylko niespodzianki były bardziej kreatywne. Nikt z nich nie dowie się co takiego ma się stać dopóki nie przekroczy progu Wielkiej Sali, wtedy czar zacznie działać, a z pomieszczenia nie będzie można wyjść. Większość zaklęć powodowała zmianę wyglądu lub odzieży, w krytycznych przypadkach płci, ale tylko na czas kolacji. Istniał jeden warunek któreś z Huncwotów musi wypowiedzieć hasło, tylko wtedy wszystkie zaklęcia zostaną cofnięte.

Huncwoci czekali w Wielkiej Sali na kolację. Spodziewali się, że ta może się ciutkę opóźnić. Na szczęście nie czekali zbyt długo kiedy to pierwsi uczniowie zaczęli siadać na swoich miejscach. Jednak Gryfoni najbardziej nie mogli się doczekać przyjścia nauczycieli. Jak na zawołanie w progu Sali staną nie kto inny, jak Nietoperz z Lochów. Gdy tylko wszedł do środka, jego nieśmiertelne czarne szaty zmieniły się w szmaragdową sukienkę z żakietem w tym samym kolorze, kapelusz który spoczywał na jego głowie był ozdobiony wypchanym sępem, a to wszystko dopełniała czerwona torebka do kompletu z butami. Pomysł na tę niespodziankę zaproponował Harry, który marzył o tym, żeby zobaczyć prawdziwego Snape' a w ubraniach babci Neville' a. Cała sala zaniosła się śmiechem ku zgorszeniu Mistrza Eliksirów. Ten ignorując hałas w pomieszczeniu próbował cofnąć zaklęcie, jednak na nic, kiedy chciał wyjść z Sali zatrzymała go niewidzialna bariera. Zmarszczył brwi, po czym przeniósł swój wściekły wzrok na blondwłosą Gryfonkę z szóstego roku.

- Dumbledore. - powiedział przez zaciśnięte zęby. - Ściągnij zaklęcie.

- Skąd Pan wnioskuje, że to ja? - zapytała niczego po sobie nie pokazując.

- Ktoś zablokował przejście. Wyczuwam silną barierę, której nie mogę ściągnąć. - odparł. - W tym zamku są tylko dwie osoby, które mogłyby to zrobić, a jedną pozwolę sobie od razu odrzucić, więc pozostajesz tylko ty.

- Przykro mi profesorze, ale to nie ja. - odpowiedziała, po czym olała profesora i zaczęła dyskutować o czymś zażarcie z Harrym.

W Snape' ie aż się gotowało, jednak nie chcąc dać jej satysfakcji, nie zważając na nic udał się w stronę stołu nauczycieli. Po chwili zauważył, jak przez drzwi przechodzi Minerwa, którą spotyka podobny los co niego. Jednak musiał przyznać, że wyglądała przezabawnie. W jej przypadku pojawiły się kocie uszy oraz ogon. Kobieta także nie dała sobie rady z zaklęciem, zrezygnowana usiadła obok niego. Do Sali wchodziło coraz więcej osób, w tym i nauczyciele, których spotykał podobny do nich los. Severus ledwo opanował śmiech kiedy zobaczył, jak Black wchodząc do Sali zamienia się w kobietę. Brakowało tylko dwóch osób. Dyrektora i Umbridge.

Albus Dumbledore siedział w swoim gabinecie i rozmyślał. Odkąd razem z Suzanne i Harry' m zobaczyli wspomnienie Slughorn' a w jego głowie zrodziła się pewna myśl. Szukał, zbierał informację i w końcu mu się udało. Znalazł kolejnego horkruksa. Wiedział gdzie jest dokładnie, miał wszystko dopięte na ostatni guzik. Zostało tylko jedno, wybrać kogo ma zabrać. Suzanne jest zdolna i na pewno sobie poradzi nawet jakby miała tam się udać sama. Harry ma mniejsze doświadczenie, jeśli zginie w przyszłości to chłopak nie będzie wiedział co robić. Nie poradzi sobie wtedy sam. Wybór był prosty. Kiedy spojrzał na zegar zdał sobie sprawę, że jest już spóźniony na kolację. Szybko wyszedł z pomieszczenia i ruszył do Wielkiej Sali. Wszedł do środka, a pierwsze co rzuciło mu się w oczy to dziwny wygląd grona pedagogicznego. Na początku pomyślał, że ma zwidy, ale po chwili uświadomił sobie, że to jest prawdziwe. Lekko oszołomiony zbliżył się do mównicy i zabrał głos.

- Bienvenido! - zawołał. Po chwili zrozumiał, że coś jest nie tak. - Was passiert ist? Ist meine Stimme anders.

Huncwoci nie mogli się powstrzymać i głośno się roześmiali. Wściekli nauczyciele spojrzeli na grupę żartownisiów z mordem w oczach. Tylko Dumbledore nie za bardzo wiedział co się dzieje.

- A więc jednak to wy, miau! - krzyknęła McGonagall, a po chwili zakryła usta dłońmi, to ostatnie jej się wymsknęło. Gryfoni tylko jeszcze głośniej się śmiali. Nagle przez próg Wielkiej Sali wbiegła Dolores Umbridge, nie wyglądała ona najlepiej. Jej włosy były w okropnym nieładzie, a ubrania wyglądały jakby jakieś drapieżne zwierzę się na nią rzuciło. Nauczyciele lekko się zaniepokoili. Nie przejęli się stanem kobiety, raczej tym, że coś może zagrażać uczniom.

- Struś, struś! - wrzeszczała. Podbiegła do Albusa i się za nim schowała. Po chwili do Sali wszedł Minister Magii w eskorcie dwóch aurorów i uzdrowiciela.

- Vad tar dig till oss, Scrimegeour? - zapytał dyrektor.

- Proszę? - Minister wyglądał na skonfundowanego. - Po jakiemu to było?

- Szwedzki. - odparła Gryfonka zwracając na siebie uwagę wszystkich w Sali. - Dzień dobry panie Ministrze. To ja do Pana napisałam. Suzanne Dumbledore. - przywitała go i podeszła bliżej.

- Miło mi panienkę poznać. - powiedział i uścisnął jej dłoń. - Na początku nie mogłem uwierzyć w to co panna mi napisała, jednak chwila rozmowy z Dolores uświadomiła mi, że niestety miała panienka rację i biedaczka rzeczywiście oszalała.

- Przykro mi. - odparła i zwróciła się do uzdrowiciela.- Mam nadzieję, że dobrze się nią zajmiecie.

- Oczywiście! Całkiem możliwe, że ją wyleczymy. - próbował pocieszyć dziewczynę.

- Nie należy się spieszyć. - wtrącił Harry. - Ważne, żeby wróciła do siebie.

- Będzie nam jej brakować. - dodał Ron idealnie grając smutnego.

- Na pewno. - stwierdził Minister. - No dobrze, teraz Dolores.

Niestety nie obyło się bez zbędnych problemów. Umbridge na początku uczepiła się szaty Dumbledore' a, jednak kiedy to nie pomogło zaczęła uciekać. Tu pomocna okazała się bariera, która nie pozwoliła jej wybiec z Wielkiej Sali. Po około godzinie Minister wraz z obstawą i nieprzytomną kobietą opuścili pomieszczenie.

- Będziemy za Panią tęsknić! - zawołała Suzanne na pożegnanie. Gdy upewniła się, że opuścili zamek zaczęła skakać uradowana w ogóle nie zwracając uwagi na otoczenie. - Udało się! Myślałam, że zaczną mnie przepytywać. Uff...

- Khm, khm... - Kieł obróciła się w stronę nauczycieli i spojrzała wprost we wściekłe tęczówki swojej babci. - Zechciałabyś ściągnąć te zaklęcia?

- Oczywiście. - odparła pokornie. - Hermiono, czyń honory. - Pers spojrzała na nią, po czym uśmiechnęła się i powiedział głośno.

- Koniec psot. - na raz każde nałożone przez nich zaklęcie opadło i wszystko wróciło do normy.

- Chce Was widzieć w moim gabinecie. - powiedział surowo Dumbledore, jednak jego oczy go zdradzały, widać w nich było szczere rozbawienie. W ten sposób Huncwoci w ogóle nie obawiali się wizyty u dyrektora.

Suzanne Dumbledore: Zapomniane Dziedzictwo  || OCxSnape || ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now