Od kilku tygodni Leon nie był już moim jedynym ochroniarzem. Mógł sobie pozwolić na drobne odstępstwa.

– Widzę, że wszystko jest w porządku, więc nie będę ci zawracał głowy. – Odwrócił się, aby położyć dłoń na klamce. – Wybacz, pójdę już.

Gdybym miała siłę, poderwałabym się z łóżka, prosząc, aby zaczekał. Tak tylko skinęłam powoli głową i zapatrzyłam się w trzymaną wciąż poduszkę. Nie miałam prawa zmuszać go, aby został. On z kolei miał prawo nie pałać do mnie sympatią. Ignorować moje nieme wołanie o pomoc.

Brak reakcji z mojej strony chyba go zaniepokoił, bo nie usłyszałam, aby drzwi na powrót się otworzyły. Zamiast tego strażnik znalazł się bliżej.

– America? – Nachylił się, ale nawet wtedy nie podniosłam głowy. Nie dotknął mnie, nie przykucnął. – Wszystko w porządku? – powtórzył, tym razem w formie pytania.

Nagle pożałowałam, że poprosiłam o zmianę pościeli. Że poduszka, którą teraz gniotły moje palce, nie pachniała żadnym bliskim mi zapachem.

– Jak... – zaczęłam niepewnie – Jak radziłeś sobie po stracie Alice?

Zaskoczyłam go. Domyślałam się, że tak będzie i wcale nie musiałam podnosić głowy, aby upewnić się, że miałam rację. Jak tylko padło imię Alice, usłyszałam, jak mężczyzna gwałtownie wciąga powietrze, a następnie równie szybko wypuszcza je przez nos.

– Dlaczego – urwał, bo był zmuszony odchrząknąć, aby jego głos stał się wyraźny – o nią pytasz?

Starał się zachować spokój i nie zdradzać płynących wraz z tymi słowami uczuć, ale byłam pewna, że pociągnęłam za cienką strunę. Możliwe, że strażnik nawet nie podejrzewał mnie o to, że pamiętałam o naszej dawnej rozmowie. O tym, że kiedy prowadził mnie na rozprawę Zandera, w dobrej wierze wyjawił mi, jak zginęła jego młodsza siostra.

Możliwe, że tak właśnie by było, gdyby nie fakt, że nie mogłam wyrzucić z pamięci słów, które wtedy wypowiedział. „Wspomnienia bolą tylko na początku, a po nich zostają jedynie koszmary. Z ich powodu nie powinno być ci przykro. Zasłużyłem na nie tak samo, jak na nienawiść Alice".

Nie umiałam odtworzyć wielu fragmentów tamtej rozmowy. Nie mogłam stwierdzić, czy Leon wypowiedział te trzy zdania w przypływie chwili, czy wręcz przeciwnie, kryło się za nimi coś więcej, aniżeli wyłącznie puste słowa. Nie chciał wtedy, aby mu współczuć. Uważał, że choć po części to, co stało się z Alice, było w dużej mierze jego winą. Kiedy dziewczyna okazała się bowiem Nersai, właśnie jemu powierzono zadanie doprowadzenia jej przed oblicze Rady. Siostra znienawidziła go wtedy za bezmierne posłuszeństwo, jakim wykazał się względem Najwyższego Radcy. Za zdradę własnej magii, którą powierzył w ręce kogoś innego.

Splotłam palce u rąk.

– Alice obwiniała cię za to, że postąpiłeś inaczej, niż by tego chciała – zaczęłam, przełykając ślinę. Jeśli Leon dostrzegł, że trzęsą mi się dłonie, nie skomentował tego. Zerknęłam kątem oka, czy on sam jakoś zareaguje, ale ani drgnął. Siedział w bezruchu, wpatrując się w zamknięte drzwi. Postanowiłam kontynuować: – Robiłeś rzeczy, z którymi twoja siostra się nie zgadzała, bo uważałeś, że postępujesz słusznie. Nawet wtedy, gdy zarzucała ci zdradę, starałeś się jej pomóc. Nieważne, że ona myślała inaczej. Znosiłeś to, ponieważ chciałeś ją uratować, prawda? Bo gdybyś faktycznie zdążył przyprowadzić ją wtedy przed oblicze Rady, udałoby ci się ją ocalić.

Zacisnęłam usta i czekałam. Leon milczał przez około minutę, analizując moje słowa.

– Właśnie tak to widzisz? – gdy w końcu się odezwał, jego głos był przesiąknięty bólem, zmęczeniem. – Że uważałem Alice za zepsutą czarownicę, którą jedynie Rada mogłaby naprawić?

Ostatnia Królowa: Dziewięć SióstrWhere stories live. Discover now