Prolog

379 38 7
                                        

Powoli zaczynało świtać.

Robiło się jaśniej i chyba słyszał jakieś ptaki w oddali. Nadal było obrzydliwie zimno i wilgotno, a przez mgłę nie widział zbyt dokładnie, jak woda rozbija się o podnóże klifu. Praktycznie smakował słonego powietrza, gdy próbował odetchnąć przed zrobieniem kroku.

A wtedy przestało być zimno i wilgotno. Grawitacja ciągnęła go do siebie, wpychając głębiej, gdzie było już tylko lodowato i mokro. Zatracał się w szoku, uwalniając się od natłoku myśli. Remus John Lupin. Obrzydliwy Potwór. Wilkołak.

Cieszcie się wszystkie duszyczki, bo od teraz nie stanowi on dla was żadnego zagrożenia! Martwy wilkołak jest równie niebezpieczny, co proch, w który się obróci. Mała kupka zgnilizny, nareszcie w jakiś sposób pożyteczna.

Taka przynajmniej była jego własna wizja. Mała utopia.

- Żyjesz, stary? Bo chyba się pożygam, jeśli jesteś trupem.

Otworzył oczy i leniwie spojrzał na swojego wybawcę, który natychmiastowo odetchnął z ulgą i nerwowo poprawił włosy.

- Niestety – mruknął i podniósł się z ziemi. Odkasłał trochę wody i otrzepał tyłek z piachu.

-A ty dokąd! – zawołał za nim chłopak z plaży, ale Remus uprzejmie go zignorował. Wciąż miał siedemdziesiąt dwie godziny na utonięcie wtórne.

Czuł i słyszał, że był śledzony – nie żeby nieznajomy się z tym ukrywał, bo po prostu cały czas go nawoływał, przerywając ciszę poranka. Na szczęście ciemnowłosy odpuścił sobie po paru miniętych alejkach, najwyraźniej nie chcąc oddalać się zbytnio od plaży. Albo był tu tylko przejazdem i nie chciał zgubić się w miasteczku. Remus nie umiał tego stwierdzić, bo sam nikogo tu nie znał. Mieszkał w okolicy od piątego roku życia – czyli trochę ponad dziesięć lat – ale rzadko wychodził z domu. Nie lubił opuszczać nawet własnego pokoju, ale w końcu i tak nie miał po co. Nie chodził do szkoły, więc nie miał żadnych znajomych. Tym razem jednak, w swoich (miejmy nadzieję) ostatnich godzinach życia, postanowił odwiedzić mugolską księgarnię. O ile była otwarta o tej porze.

Szczerze liczył, że od ilości kurzu, jaka pokrywała półki wewnątrz sklepu, nabawi się co najmniej astmy. Biznes najwyraźniej się nie kręcił, ale mimo to starszy pan za ladą uśmiechał się do niego. Remus nieśmiało odwzajemnił uśmiech, po czym schował się między półkami.

Jego ojciec był czarodziejem, natomiast matka – nie. Nie był to więc pierwszy raz, kiedy miał do czynienia z mugolską literaturą albo mugolską księgarnią. W rzeczywistości Remus uwielbiał czytać. Gdyby w miasteczku była biblioteka, może nawet wychodziłby z domu częściej. Ale niestety mieli tylko to – zakurzony sklepik sprzedający największy chłam, jaki znał ten świat – nastoletnie romanse. Remus oczekiwał, że właściciel sklepu, jako starsza osoba, będzie miał tu chociaż kilka sztuk wartościowej literatury. Tymczasem z okładek patrzyły na niego maślane oczy dziewcząt, rażąc tytułami takimi jak Wakacje nad rzeką, Chłopak z pastwiska, czy też Najskuteczniejsze metody konserwacji miotły wyścigowej.

Remus zamrugał kilka razy i szybko chwycił ostatni tytuł. Przeleciał wzrokiem kilka pierwszych stron i z przerażeniem stwierdził, że ilustracje się poruszały. Czarodziejska książka! W mugolskiej księgarni! Przecież to łamało chyba połowę praw o tajności czarodziejów! Musiał ją stąd jak najszybciej zabrać!

Wepchnął sobie książkę pod pachę i odwrócił w stronę drzwi. Przeszedł zaledwie kilka kroków, gdy poczuł, jak coś ściska go w brzuchu. Remus John Lupin był spłukanym czarodziejem, obrzydliwym potworem i wilkołakiem. Ale nie był złodziejem.

Dlatego w następnej chwili zaciskał kciuki najmocniej jak potrafił, gdy stał przy kasie i patrzył, jak sprzedawca zapisuje coś w swoim notesie. A jeśli książka znalazła się tu przez przypadek? Przecież nie miała żadnej ceny. W dodatku sprzedawca i tak będzie musiał ją obejrzeć, by znaleźć jakiekolwiek informacje na ten temat. Remus głośno przełknął ślinę.

- Chciałbym kupić książkę – odezwał się, próbując brzmieć pewnie.

Sprzedawca tylko uśmiechnął się szerzej, wyraźnie rozbawiony.

- Ludzie raczej nie przychodzą tu w innym celu. Będą dwie dyszki.

- Dwie dyszki? – Remus powtórzył zdziwiony.

- No dobra, jedna. Ale niżej nie zejdę – mruknął staruszek.

Remus zaskoczony wyciągnął z kieszeni pogniecione, mokre pięć funtów i wyłożył na ladę. Zaczął szperać w spodniach w poszukiwaniu czegoś jeszcze, ale nie mógł dokopać się do kilku monet, które na pewno miał w kieszeni.

- Tyle starczy – sklepikarz machnął ręką i zgarnął wyświechtanego banknota. - Tylko przychodź czasem. Młode pokolenie powinno czytać...

Remus pokiwał w zamyśleniu głową. W duchu przysiągł sobie, że przyjdzie tutaj niedługo, o ile rzeczywiście nie uda mu się utonąć w ciągu najbliższych siedemdziesięciu godzin.

Wrócił do domu zmarnowany i ciągle mokry. W ciszy minął ojca w korytarzu, po czym mruknął powitanie matce. Spojrzał w kierunku stołu i uprzejmie zabrał z niego przygotowaną (prawdopodobnie przez Hope) kanapkę. Nikt nie skomentował jego stanu, chociaż nie można było zaprzeczyć, że jego ubrania ciągle były mokre. Bez słowa przeszedł do swojego pokoju, dla komfortu zamykając drzwi na klucz. Tylko on, cztery ściany i zużyty egzemplarz Najskuteczniejszych metod konserwacji miotły wyścigowej. Westchnął, rzucając się na łóżko. Zakopał się w ciepłej pierzynie, która w końcu ogrzała jego roztrzęsione z zimna ciało. Wepchnął kanapkę do buzi na raz.

Był na siebie wściekły. Przychodził na klif codziennie. Codziennie wpatrywał się w wodę u podnóża i codziennie chciał do niej skoczyć. Ale zawsze się rozmyślał. Panikował. Uciekał. A gdy już zebrał w sobie na tyle odwagi, by zrobić ten jeden krok...

Nie udało się. Nie tylko się nie udało, ale na dodatek ktoś go wyłowił. Chłopak w zbliżonym wieku z ciemnymi, prostymi włosami do ramion i zniewalającą barwą głosu. Remus widział jego oczy tylko przez chwilę, a mimo to ich obraz wyrył się w jego pamięci. Co było oczywiście bez sensu, bo on wcale nie miał zamiaru zapamiętywać tego chłopaka. Ani jego głupich szarych oczu.

Przykrył głowę kołdrą, licząc, że prześpi się choć chwilkę, nim utonie. 

ηα ᴘєяɢαຕɪηɪє ຕᴏᴊє ѕłᴏωᴏWhere stories live. Discover now