3. "Rasowe" biolchemy

261 24 21
                                    

Zawsze wydawało mi się że największym gronem "rasowych" członków mogą poszczycić się humany.

Ten zapał, kiedy moje koleżanki z humana gadały ze sobą o tych wszystkich humanistycznych rzeczach: o tych wojnach, innych wydarzeniach historycznych, imperiach czy władcach.

Humany czytające te podręczniki z wypiekami na twarzy czy łzami w oczach, obgryzając przy tym z ekscytacji paznokcie aż do kości.

Tak, to właśnie są nazywane przeze mnie "rasowe" humany.

Nawet nie muszą być dobre z tych humanistycznych przedmiotów.
Tu chodzi bardziej o tą pasję, zaangażowanie czy nawet miłość do tego wszystkiego.

Zawsze myślałam, że wśród biolchemów nie ma żadnych "rasowych", albo jest to taka rzadkość, że szansa na spotkanie takiego osobnika jest niższa niż na spotkanie rudego albinosa z heterochroniąheterochronią*

Myliłam się.

Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy:

Siedzę sobie na polskim. Pierwsza ławka przy nauczycielu (I... jeszcze raz ci dziękuję hahah)
Jest godzina 8:00. No kto o takiej godzinie każe być nam już na nogach, w szkole?!
Więc podczas kiedy ja siedzę i staram się nie tylko nie zasnąć tuż przed panią ale w ogóle przypomnieć sobie jak się włącza mózg z rana, nagle coś słyszę.

Ogromne poruszenie.
Ławka za mną. Głośno. Machają rękami jak ja w kontakcie z osą (pozdrawiam sfeksofobię) . Rumieńce na twarzy. Mina jakby dyskutowały o końcu świata za 10 sekund.
A że lubię z nimi gadać, myślę - odwrócę się. To musi być coś ciekawego

Odwracam się.

Nagle słyszę...

WODOROTLENKI!

Cała dyskusja o cholernych właściwościach wodorotkenków

Ja myślałam że się świat kończy.
Że omawiają tajną strategię wysadzenia szkoły albo sejmu.

Ale nie

Wodorotkenki!

Ale dobra. Ja jeszcze się nie zraziłam. Myślę - w sumie, niegłupia jestem, dołączę się do dyskusji o problemach pierwszego świata biolchemów.

No i tak słucham i słucham.

Cholera, to na pewno po polsku?

Mówię do nich nagle: "No ciekawe, ciekawe, a z której to strony w podręczniku? Bo czytałam, ale nie pamiętam tego tematu"

Mój mózg: *wybuch śmiechu* "Czytałaś? Od kiedy ff o Sherlocku to podręcznik do chemii? "
Ja: "Shut up! Sheri studiował chemię czy nie? I kto jest głupi? "
Mózg: "Wciąż ty"
Ja: "..."

Po tej krótkiej dyskusji z tym niewdzięcznym narządem doczekałam się odpowiedzi

"A nie, to nie z podręcznika. To tak dodatkowo. Z ciekawości"

Nagle zupełnie przypadkiem ściana przede mną zaczęła wydawać się bardzo intrygująca.
Odwróciłam się więc z powrotem.

Od tego momentu zaczęłam kwestionować moje biolchemowe powołanie

I wynik mojego ilorazu inteligencji

*tu była adnotacja, ale umarła. Czytelniku, uczcijmy jej pamięć (*)
/*

Lots of Love <3
Wasza
LJ

Cierpienia młodego biolchemaWhere stories live. Discover now