nine

1.5K 160 96
                                    

— Kupiłeś mu śniadanie? — Hongjoong spojrzał na swojego przyjaciela z zaciekawieniem, jak i niedowierzaniem.
Odkąd przyjechali na uczelnie, tamta dwójka skacze sobie do gardeł, a teraz San zachowuje się, jakby Jung był jego najlepszym przyjacielem — Widzę, wziąłeś sobie na poważnie to dogadywanie się z nim.

— A mam inny wybór? Muszę go udobruchać na tyle, żebym przetrwał do końca semestru z tym imbecylem w jednym pokoju — przysiadł na łóżku tuż obok współlokatora swojego przyjaciela, opierając się o ścianę z cierpiętniczym westchnięciem — Dostaliście już tematy prac semestralnych?

— Ta. Dobre uczucie. Uzgodniłem już z Yutą, że w międzyczasie pomoże mi z kamerą i montażem, bo jestem w tym tragiczny — zaśmiał się czerwonowłosy — A ty pimpek?

Blondyn mruknął tylko w zapytaniu, o co chodzi, jednak nie oderwał wzroku od swojego laptopa, usilnie próbując coś wyszukać.

— Pytamy, czy dostałeś już temat pracy semestralnej? - mruknął San, zaglądając mu przez ramię na ekran komputera.

— Ach, tak. Poprzez serię zdjęć, musimy przedstawić dramat, cokolwiek to znaczy.

Choi przeciągnął się, mrucząc przy tym jakieś niewyraźne dźwięki, po czym wstał z łóżka, zgarnął swój telefon z pościeli i ruszył do wyjścia.

— Spadam — powiedział — Muszę się umyć i ogarnąć trochę nauki na jutro.

— Powodzenia — Kim uśmiechnął się pogodnie, posyłając mu to dziwne spojrzenie — Miłej zabawy z Wooyoungiem!

-Oh, zamknij się — trzasnął za sobą drzwiami i skierował się na schody. Niepotrzebnie będzie jeździł windą tylko po to, żeby zjechać na dół, podczas gdy może zwyczajnie zejść schodami. Jednocześnie ominie ludzi, których mógłby w niej spotkać.

Na swoim piętrze minął wychodzącego z pokoju Yutę, wraz z Markiem i Jungwoo, którzy jak co wieczór, od samego przyjazdu wybierali się na wieczornego papierosa w ogrodzie. Przywitał się z nimi, jednocześnie odmawiając wyjścia na dwór, tłumacząc się zmęczeniem, po czym zniknął za drzwiami swojego pokoju.

Nie zastał w nim Jung'a, lecz szum wody w łazience dawał znać, że przebywa on w łazience. San rzucił się na swoje łóżko, mało go nie łamiąc, od impetu z jakim na nim wylądował.

W oczy ponownie rzucił mu się ten sam zeszyt w kaczki, który przykuł jego uwagę pierwszego dnia. Ten sam należący do Wooyoung'a, służący w tym samym celu, co ten zeszyt, który znalazł lata temu na sali gimnastycznej.

Wiedział, że będzie to nieodpowiednie, jeżeli zajrzy do niego bez pozwolenia właściciela, ale kusiło go to tak bardzo, że upewnił się, iż młodszy nadal jest w łazience i postanowił zrobić to samo, co zrobił w liceum.

Wziął zeszyt do rąk i najciszej jak mógł, otworzył go na randomowej stronie, zaczynając czytać.

Dostałem się na studia. Nie wierzyłem, że mi się to uda. W prawdziwie nikt w to nie wierzył, ale jak widać potrafię, jeśli bardzo się postaram.

Przez chwilę zrobiło mu się żal chłopaka. Jak ktokolwiek mógł w niego nie wierzyć? — pomyślał sobie San. Gdyby nadal mieli ze sobą kontakt, na sto procent wierzyłby w niego jak nikt inny. Przewinął na kolejną stronę, tym razem bliżej końca wszystkich notatek. Przeleciał wzrokiem po kilku notatkach, aż zatrzymał się na jednej z nich.

San kupił mi dziś na uczelni śniadanie i życzył miłego dnia
Ma gorączkę?
Dlaczego on jest miły????

— Czyli tak traktuje moją dobroć? — powiedział sam do siebie. Ukradkiem usłyszał, że woda w łazience przestała lecieć, więc z prędkością światła odłożył własność Junga na jej miejsce i położył się na swoim łóżku, starając się zachować pozory.

Młodszy bez słowa wszedł do pokoju z ręcznikiem na ramionach. Do San'a nie odezwał się ani słowem, bo w końcu po co?

Choi natomiast czuł narastający w sobie stres i czym prędzej zabrał swoją częściowo wypakowaną z torby piżamę, aby zamknąć się w zaparowanej i nagrzanej od gorącej wody łazience.

Jak najszybciej się umył, w końcu miał już dość męczącego dnia i chciał wreszcie położyć się do łóżka, aby zaznać spokoju. Postanowił darować sobie przygotowania na uczelnię.

Udało mu się umyć w mniej niż pół godziny, w międzyczasie obmyślając różne sprawy, które szczerze dotyczyły Wooyoung'a.

Wreszcie opuścił łazienkę, dając jej odparować. W pokoju było już ciemno i jedyne co było widać to twarz Jung'a oświetloną przez jego telefon.

Starszy rzucił swoje ciuchy byle gdzie i ułożył się w łóżku, czego długo wyczekiwał tego dnia.

Wooyoung jednak jak na zawołanie wyłączył komórkę i odłożył ją na szafkę nocną, po czym odwrócił się tyłem do zdezorientowanego San'a. Ewidentnie chciał uniknąć z nim rozmowy. Ten jednak nie odpuścił.

— Jak Ci minął dzień? — zapytał. Przez chwilę panowała cisza, a Jung zastanawiał się, czy odpowiedzieć, czy dać sobie spokój.

— Normalnie.

— Tylko tyle masz do powiedzenia?

— Dobranoc — beznamiętnie odpowiedział czarnowłosy.

— Wooyoung. Przepraszam — szczerze nie wiedział, za co przeprasza. W końcu to nie on ma problem do Woo, odkąd tylko go tu spotkał. Musiało mu naprawdę odwalić — Chcę mieć z Tobą pokojową relację. Czy możemy przestać zabijać się wzrokiem?

— Spoko, daj mi spać.

___________

czuję się jak na wykończeniu, nienawidzę szkoły

a wy jak się czujecie?

DEFINITION OF LOVE | woosan[2] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz