Marcel jedną ręką złapał za rączkę torebki ze specjalnego sklepu oraz swojej teczki z wciąż przewieszoną przez nią marynarką, a drugą popchnął kochanka w stronę sypialni. Wycofujący się tam Julek już myślał, że zostanie popchnięty na łóżko i Mersi go sobie zwyczajnie weźmie, jak często gdy wracał spełniony z wyjątkowo dobrego dnia w pracy i chciał spełnić się w czymś jeszcze, ale ten w ostatniej chwili ich obrócił i sam na nie opadł, odstawiając trzymane rzeczy na podłogę obok, po czym podpierając się z tyłu ręką nonszalancko, a drugą ciągnąc za supeł krawata, z rozchyloną zapraszająco nogą i wbitym w niego prowokującym spojrzeniem.
      – Ktoś tu ma ochotę na pracownika miesiąca?

      Julian przełknął ślinę, pochylając się do niego, wpasowując między rozchylone, opięte spodniami w kant nogi i podpierając dłońmi po bokach podkreślonej kamizelką talii.
      – Tak po prostu? Bez żadnej walki o dominację, dyskusji o tym czyja teraz kolej, tak po prostu mi się oddajesz?  zapytał jednak podejrzliwie, nie wierząc, że choć raz odkąd stracił analne dziewictwo, nie będzie musiał się o to siłować z tym uwielbiającym być na górze mężczyzną.

       Powiedzmy, że nabrałem ochoty na bycie przelecianym w garniturze  odpowiedział ten zmysłowym tonem, bawiąc się guzikiem kamizelki. – Narzekasz?
       Skądże  zaprzeczył natychmiastowo i przesunął ich obu w głąb łóżka, wspinając na partnera i zaczynając do niego ochoczo dobierać.

      Rozpiął kamizelkę, rozsuwając ją na boki podobnie jak rozwiązany, przewieszony przez szyję krawat, następnie dokładnie to samo robiąc z koszulą, po czym zaczynając obcałowywanie gładkiego, porcelanowego torsu i bawienie się jasnoróżowymi sutkami. W trakcie pieszczenia smukłej szyi dobrał się do paska eleganckich spodni, po czym zsunął je do kostek, gdzie zatrzymały się na lśniących półbutach. Wsunął się między nogi tak wyeksponowanego kochanka, najsampierw zaczynając zadowalać go ustami, jednocześnie przygotowując na siebie palcami.
      – Och, tak!  westchnął ten, przeczesując czarne włosy, by zaraz drugą ręką sięgnąć po coś, co zajmie też jego usta. Wsunął dłoń do opierającej się o bok łóżka torby i wyjął stamtąd pewną zabawkę, którą zaczął wydobywać przy pomocy zębów ze sterylnego opakowania. Zaalarmowany szeleszczącymi dźwiękami Julian chciał unieść głowę i zobaczyć, co się dzieje, jednakże Mersi ze słowami: – Nie rozpraszaj się  docisnął ją z powrotem do swojego krocza. Brunet wymruczał coś tylko z wypełnioną penisem buzią, ale posłusznie pozostał skupiony na pieszczeniu go.

      Dobroniowi udało się dostać do zabawki i zaczął bawić się nią językiem, prawie tak jak Julek z jego przyrodzeniem, nawilżając własną śliną. Po chwili wyjął ją sobie z ust i przerzucił rękę przez materac, trzymając poza zasięgiem ciemnych oczu, by powiedzieć do ich właściciela:
      – Wystarczy, chodź tu do mnie  i przyciągnąć w górę. Ten od razu na powrót przyssał się do jego szyi, ocierając kroczem o krocze, a on uniósł głowę, wciskając się w jego ramię i sięgając ręką do tyłka, z którego zsunął ledwo trzymające się na biodrach dresy i przejechał mokrą końcówką trzymanego przedmiotu po końcowej części kręgosłupa, wsuwając go w julkowe majtki i napierając na jego wejście.
      – C-co ty...?
       Ćśśś...  Różyc chciał unieść zaskoczony głowę, ale przycisnął ją tym razem do swojej szyi i powoli wsunął podłużne urządzenie o niewielkiej średnicy, na co chłopak stęknął w jego skórę, nie do końca z przyjemności. – Czeekaaaj...  nakazał, sięgając po mały pilocik, po czym wcisnął czerwony guziczek.
      – AAaa...!  zajęczał brunet głośno, tym razem niepowstrzymywalnie podrywając głowę, kiedy urządzenie w jego tyłku zaczęło wibrować, migiem doprowadzając jego męskość do stanu pełnej gotowości.

Seria Strzał 3: Raz złowione szczęście. |boys love short story|Where stories live. Discover now