Sugawara poczuł się lżejszy na duszy. Jakby zdjęto z jego ramion odrobinę tego ciężaru, który nosił co dzień od nowa i od nowa. A przecież Sawamura nic szczególnego nie zrobił. Uśmiechnął się tylko, zagadał. Ale może właśnie tego było mu trzeba. Kogoś zwyczajnego i przyjaznego w tym niewygodnym świecie.
^^^
Jednak głupio mu było pytać o życie prywatne. Prawie się nie znali.
Poza tym Sugawara wyglądał na dość zmęczonego. Lecz nie fizycznie. Nie jego ciało było zmęczone, tylko dusza. Już wcześniej dostrzegł coś w jego twarzy, postawie, a może aurze, jaką wokół siebie roztaczał... Nie pamiętał dokładnie. Tak czy inaczej, coś faktycznie było na rzeczy. Jakby mierzył się ze znacznie większymi trudnościami niż jego delikatny uśmiech i błyszczące oczy mogły wskazywać.
Przez to wszystko Sawamura tylko bardziej zainteresował się niższym mężczyzną. Chciał odkryć, co tak bardzo mu ciąży na sercu. Trochę to dziwaczne wchodzić komuś w życie i wypytywac o osobiste zmartwienia, ale coś kazało mu zaopiekować się tym tajemniczym człowiekiem.
Innego dnia ponownie odwiedził
Sugawarę, witając go machaniem dłoni. Tym razem nie szczerzył się jak głupi do sera (nawet jeśli widząc Sugę, miał na to wielką ochotę).
- Skończyłeś pracę? - rzucił lekko, opierający się o ścianę jasnowłosy.
- Tak, skąd wiesz...? - spytał, ale potem spojrzał na swoje ubrania i pokiwał głową - Ach tak. Faktycznie.
- To co, chcesz dziś tego łyka? Tym razem mam - posłał mu swój zwyczajowy uśmiech, choć nie sposób stwierdzić, czy był udawany, czy nie.
Daichi popatrzył na puszkę czarnej kawy i zastanowił się.
Jego myśli krzyczały tą głupią frazę zapamiętaną z młodości: "pośredni pocałunek". Skarcił się za to wewnętrznie, bo pomysł był absurdalny, w dodatku zupełnie nieodpowiedni.
To tylko picie z jedej puszki, nic wielkiego.
- Podziękuję - machnął ręką swobodnie. Jednak nie byłby w stanie napić się tej kawy i nie pomyśleć o pocałunku. "on ma żonę, ośle" - powtarzał sobie w głowie i coraz bardziej denerwował się na siebie.
Sugawara znowu się uśmiechnął, po czym spojrzał na zegarek.
- Muszę już iść. Mitsuo znowu będzie niezadowolony, że odbieram go późno. - oznajmił, dopijając resztkę napoju.
- Jasne, jasne - kiwnął parę razy głową i z frustracją patrzył jak obiekt jego zainteresowania go opuszcza - Chwila! - krzyknął za nim i dogonił go. - Odprowadzę cię.
- Ależ nie trzeba - odpowiedział, przeczesując ręką włosy. - naprawdę.
- Znaczy... Jeśli nie chcesz, to nie będę się narzucał - odrzekł zażenowany Sawamura.
Musiał wyjść na desperata przez te wszystkie pytania, odwiedzanie, a teraz także propozycję odprowadzenia do domu.
Koushi milczał przez moment. Zapewne myślał nad jakąś sensowną odpowiedzią, lecz ostatecznie tylko pokręcił głową i mruknął coś w rodzaju "nie przeszkadzasz mi".
Daichi czuł negatywną aurę, jaką emanował Sugawara. Choć może "negatywna" było złym slowem. Była po prostu przytłaczająca, ciężka i mulista.
W ciszy dotarli na miejsce. Po drodze okolica zmieniła się na biedniejszą, wyraźnie można było zobaczyć różnicę w jakości budynków i ulic.
Sugawara zapukał do drzwi, przed którymi stali i otworzyła mu piękna kobieta o tajemniczym spojrzeniu i lśniących włosach.
Sawamurze wyrwało się z ust ciche "hm?", kiedy zobaczył, z kim ma do czynienia. Zmarszczył brwi, nie rozumiejąc sytuacji. Nie odezwał się jednak do momentu, w którym zza Kiyoko wychynął młody Mitsuo, a drzwi powoli zamknęły się, przepuszczając przez siebie jeszcze łagodny głos brunetki żegnający ich wszystkich.
- Nie mieszkasz z żoną? - wypalił oniemiały.
Tym razem to Koushi zmarszczyl brwi, gdzieś po drodze chwytając swojego synka za rękę.
- Mówisz o Kiyoko? - domyślił się w końcu, a potem wybuchnął śmiechem. - Gdzie tam. To moja przyjaciółka.
Daichi rozwarł szeroko usta, wgapiony w rozbawioną twarz kolegi.
- Ja... Ja myślałem, że to twoja żona! - oznajmił oczywisty fakt. - Kazałeś mi tu przyprowadzić Mitsuo, więc...
- To tak - potwierdził i w końcu ruszyli razem chodnikiem - Kiyoko wyświadcza mi ogromną przysługę, odbierając Mitsuo z przedszkola i pilnujac go do czasu, aż wrócę. Kochana kobieta. - zamyślił się.
- Wybacz wścibskość, ale... - zaczął, dając Koushiemu szansę na przerwanie mu w razie czego. - w takim razie nie masz partnerki?
Bał się, że przesadził. Ciekawość to jedno, ale czy nie uraził niechcący uczuć Sugawary? Jeśli naprawdę nie ma żony, to może być dla niego drażliwy temat. Przecież istnienie Mitsuo dowodziło, że kiedyś musiał ją mieć. Nawet jesli nie żonę, to dziewczynę.
Suga jednak na przejętego raczej nie
wyglądał. Jedynie dalej wpatrywał się w dal, ściskając rękę swojego syna.
- Nie mam. Ale żyje. Ma się dobrze. I nie jest złą osobą. Wszystko jest tak, jak wspólnie ustaliliśmy. - wyjaśnił zwięźle.
Nie chciał by teraz ktokolwiek go żałował i głaskał po glowie, mówiąc "przykro mi, kiedyś znajdziesz kogoś, kto będzie na ciebie zasługiwał. Ona nie była tego warta". Po pierwsze, nie cierpiał, kiedy ludzie się nad nim litowali, a po drugie, to wcale nie było tak.
Zanim zdali sobie z jego dziewczyną sprawę, że tak naprawdę się nie kochają, ona zaszła w ciążę. Bała się. Nie chciała zostać z synem sama. Poza tym planowała założyć nową rodzinę i sprawy zrobiłyby się niewygodne. Sugawara za to pragnął dziecka. I nie miał kobiecie za złe, że z niego rezygnuje, skoro sam mógł się nim zająć.
Wszystko tak, jak ustalili.
- Rozumiem - powiedział cicho brunet. Nie wiedział, czy rozumie, ale miał teraz ważniejsze sprawy do przemyślenia.
Po pierwsze już nie musiał się tak pilnować z nieodpowiednimi myślami. Nie chciał co prawda dać się porwać fantazji, bo wiadomo, że tak, czy siak nie miał u Sugi szans, ale samotne rozmyślanie "co by było gdyby" już nikomu nie zaszkodzi, nawet jego sumieniu.
Zdał sobie także sprawę, dlaczego Koushi wygląda na tak zmęczonego i przytłoczonego. Musi mieć mnóstwo roboty, skoro sam pracuje, zajmuje się domem i wychowuje dziecko. Daichi mu współczuł, ale wiedział, że lepiej nie narzucać mu się z pomocą, bo może to przynieść odwrotny skutek. Każdy ma swoją dumę i dobrze to rozumiał. Postara się jednak pomóc mu po cichu na tyle, na ile mu się uda, bo naprawdę chciał dla tego człowieka jak najlepiej i pragnął zobaczyć go pełnego życia i szczerej radości.
YOU ARE READING
Carry on | DaiSuga
RomanceLudzie bywają zmęczeni, nie ważne jak starają się sobie radzić. Niektórzy jednak mają to szczęście, że spotykają osobę, która postanawia się nimi zaopiekować. Sugawara jest samotnym ojcem. Daichi zaś na ogół jest samotny. I nareszcie po tylu latach...
