— Kurwa, chciałem być spokojny, ale chyba zapomniałeś, jak wygląda tutaj hierarchia. Wstawaj Havland — Iverson warknął, a jego jabłko Adama zadrżało.

— Nie będziesz mi rozkazywać — blondyn ledwo co zdążył wypowiedzieć te słowa a umięśniona ręka Dashiella już ściskała materiał jego koszuli. Silniejszy chłopak szarpnął swoim rówieśnikiem do góry, a ten mimowolnie podniósł się na wysokość czarnookiego. — Nie przestraszysz mnie.

Dashiell Iverson musiał mieć coś z psychopaty, gdyż pragnął strachu. Kochał obserwować, jak ktoś wręcz poci się na jego widok. Lubił podziwiać słabości u innych, ponieważ sam takowych nie miał. Był wykutym w kamieniu posągiem pozbawionym czegokolwiek, co ludzkie. Wielu powiedziałoby, że wyglądał jak obłąkany lub jakby był w transie, gdy przybierał swój wyćwiczony, sztuczny uśmiech.

Przeniósł silniejszą dłoń na szyję chłopaka. Zacisnął ją bardzo mocno, ale satysfakcję poczuł dopiero, gdy Pascal zaczął się dusić. Brunet wcisnął Havlanda w szafki, zacieśniając palce na jego gardle coraz bardziej. Blondyn próbował uwolnić się, łapał każde możliwe powietrze, ale przewaga fizyczna była po stronie Iversona, który nic nie robił sobie z tego, że jego rówieśnik robił się powoli siny.

Gdy wreszcie go puścił, chłopak upadł znowu na podłogę, łapiąc się za szyję, którą zaczął rozmasowywać. Kaszel niebieskookiego sprawił dużą radość Dashiellowi, który po raz kolejny przysiadł obok niego. Czarnooki posłał ostre spojrzenie Pascalowi, który nadal nie zdołał unormować swojego oddechu.

— Co na nas masz? — odwrócił głowę w stronę blondyna.

Odpowiedziała mu cisza, która widocznie niezbyt mu się spodobała. W jednej chwili złapał tym razem twarz Pascala i ścisnął jego policzki.

— Zaczniesz mówić albo zrobi się nieprzyjemnie — Dashiell sięgnął po torbę. — Może tutaj coś znajdę? Nie byłbyś chyba taki głupi — otworzył pierwszy notatnik, który wsunął się do jego rąk, po czym głośno się zaśmiał. — Naprawdę zabrałeś ładnie spisane dowody ze sobą? Nawet niezłe zdjęcia dołączyłeś. Jebany debil.

Iverson wyrwał kartki z zeszytu, a następnie z kieszeni dobył zapalniczkę.

— Tu są czujniki — mruknął nieco pozbawiony sił Havland.

— To, że są, nie znaczy, że są sprawne — brunet prychnął, spoglądając na sufit. Zaraz po tym odpalił ogień i musnął nim kartki papieru. Gdy i one zajęły się ogniem, odrzucił je przed siebie i spokojnie obserwował, jak stawały się jedynie drobnym popiołem.

— Iverson myślisz, że to wszystko i że miałem to tylko na kartce? Kto tutaj jest debilem? — Pascal mimo wszystko starał się nie tracić rezonu. Nie odrywał wzroku od ognia, który powoli tlił się na podłodze.

— Dlatego odwiedzę cię w twoim domu — Dashiell wstał i tego samego oczekiwał od Havlanda.

Brunet możliwe, że był lekko zirytowany kontrą, jaką cały czas próbował stawiać blondyn. Nie przywykł do tego, że ktoś tak po prostu stawiał mu opór i przynajmniej zachowywał się jakby reputacja Dashiella Iversona nie miała dla niego znaczenia. Czarnooki nie mógł pozwolić, żeby ktoś, choć trochę wszedł mu na głowę, bo to mogłoby zachwiać jego wysoką pozycję.

Siłą wyciągnął Pascala z szatni, a następnie wpakował go do swojego samochodu. To on kontrolował sytuację.

Trudno można było mówić o opanowaniu w kontekście Dashiella, bo częściej bywał on jednak porywczy, ale gdy prowadził auto wprost do domu Havlanda nie okazywał żadnych emocji. Zacisnął usta w wąską linię i pomimo licznych zaczepek Pascala nie złamał się, chociaż po każdym niewygodnym pytaniu blondyna spokojnie mógł przyłożyć mu w twarz. Iverson był niesamowicie wyrachowany i doskonale wiedział, jak musiał zachowywać się w poszczególnych sytuacjach, żeby uzyskać swój cel.

One Shoty 2020Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt