Misja mordercy ~ Jeff the Killer

11 1 0
                                    

    Była noc. Chmury zasłaniały księżyc. Źródło światła dawały uliczne lampy. Jedyne co było słychać to kroki i nierówny oddech. Młody chłopak uciekał. Lecz przed czym? Co go tak wystraszyło?

- Wracaj tu, mały gnojku! - krzyknął za nim męski głos.

Ów młodzieńca gonił mężczyzna przyodziany w białą bluzę i jeansy. Każdy fan creepypast chyba domyśla się, o kogo chodzi. Jeff the Killer. Ten psychopatyczny morderca kogoś gonił. Aż ciężko uwierzyć, że nie udało mu się od razu zabić swojej ofiary, prawda? No cóż, nawet najlepszym zdarzają się pomyłki. Czarnowłosy wyskoczył do przodu. Lecz nadal nie złapał chłopaka. A szkoda. W każdej chwili ktoś może wyjrzeć za okno i udzielić ofierze schronienia, a potem wezwać policję.

- Nosz kurwa, długo będziesz tak uciekać? - mruknął do siebie zirytowany Jeff.

W sumie to nie powinna go dziwić ta gonitwa. Jak każdą swoją ofiarę, psychol śledził przez dość długi czas. Doskonale pamiętał, że Tim - bo tak się nazywał uciekinier - dużo ćwiczył i uwielbiał biegać.

Mijali mnóstwo domków jednorodzinnych, aż nagle stało się coś niespodziewanego, jak na opowiadanie. Ofiara potknęła się. Jeff wyciągnął z kieszeni bluzy swój najukochańszy nóż i skoczył na chłopaka. Poczuł, jak chłód chodnika przenika przez jego spodnie i dosięga kolan. Przyłożył broń do lewego kącika ust. Nie minęła sekunda, gdy za ostrzem zaczęła ciągnąć się długa linia, z której polała się krew. Tworzył swoje dzieło w akompaniamencie krzyków ofiary. Tim szybko zaczął się dusić krwią, spływającą do jego jamy ustnej.

- Nie krzycz tak, bo ktoś usłyszy. Że też musiałeś wybiec tak daleko od ciemnych uliczek... I co ci to dało, hę? - powiedział czarnowłosy, grzebiąc w kieszeni spodni. - No gdzie jest to małe cholerstwo...?

- P-proszę... pu-puść mnie... - lamentował młodszy chłopak, wypluwając przy tym juchę.

- Nie płacz tak, bo nie wiem czy zapali. - mówiąc to wyjął upragniony przedmiot.

Zapalniczka. Tak, nasz psychopata ma zamiar wypalić powieki swojej ofierze. Ciszę przerwał kolejny krzyk. Co się dziwić? Wypalanie powiek nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy. Do nosa czarnowłosego od razu doleciał zapach spalenizny. Zwykle ludzi odpycha taki swąd, lecz dla Jeffa była to cudowna woń.

Po skończonej pracy Jeff spojrzał na swoje dzieło. Jego ofiara nadal żyła, lecz wykończona płaczem, krzykiem i odniesionymi ranami ledwo co oddychała. Mogłabym rzec, że łapczywie łapie powietrze, pochlipując. Leżał tak, a jego włosy nasiąkały krwią, zmieniając kolor z rudych na czerwone. Psychol tak patrzył i patrzył...

- Nierówno wyciąłem uśmiech. Musiałeś się tak wierzgać? - powiedział w końcu.

W dodatku chłopak nie miał czarnych włosów, przez co nie spełniał wymogów tytułowej misji. Z wyglądu w ogóle nie przypominał swojego oprawcy.

- Ech, idź już lepiej spać. - mówiąc to, zatopił nóż, brudny od krwi i piachu, w gardle ofiary.

Wstał i uniósł głowę ku niebu. Zaczynało się rozjaśniać. Mozolnym krokiem udał się w stronę lasu. W między czasie jeszcze użył kropli do oczu. W końcu ma wypalone powieki, a narząd wzroku potrzebuje nawilżenia. Czasem żałował, że je spalił. To zakraplanie co jakiś czas bywało męczące. No cóż, czasu nie cofnie.

Jego tytułowa misja nie skończyła się dzisiaj. Wczoraj też nie. Ani przedwczoraj. Ta misja trwa już dobre sześć lat. Ciekawe czy będzie trwać jeszcze drugie tyle... Lecz o co chodzi? Aaa, nie wiem czy mogę o tym wspominać już teraz. Może sami się przekonacie, czytając dalej?

Misja mordercy ~ Jeff the Killer [One Shot]Where stories live. Discover now