1. Na chwilę zatrzymać pędzący świat.

494 22 2
                                    

Alex & Sierra - Scarecrow      

To tutaj wszystko się zacznie

Jeśli tylko otworzysz swoje serce...

Mieszasz leniwie łyżeczką w swoim kakao. Szron i lód skuł prawie wszystkie drzewa i ulice, i niewątpliwie ta pogoda sparaliżuje cały Londyn. A ty po prostu wyglądasz przez okno, pochłaniasz zimową aurę w ciszy, myśląc. Myśląc trochę za dużo i za bardzo.
Może jesteś po prostu naiwna? Wierzyłaś, że w końcu nastąpi przełomowy moment w twoim życiu. Wierzyłaś w zmiany.
Wierzyłaś również w szczęście, miłość i życzliwość. Przestałaś, bo tak naprawdę jedyna realna rzecz jaką posiadasz, to ten duży kubek kakao.
Choinkowe lampki są ciasno obwiązane wokół karnisza, dając tym samym nikłe światło w twoim pokoju. Zniszczona książka autorstwa Zafóna leży na posłanym łóżku, a okruszki po szarlotce poniewierają się gdzieniegdzie.
I mogłabyś powiedzieć, że tak ma być. Że pogodziłaś się ze swoim poukładanym życiem, w którym rutyna i plany grają główną rolę. Mogłabyś powiedzieć, że nuda i brak jakichkolwiek zmian jest twoją codziennością, do której przywykłaś.
I mogłabyś powiedzieć, że dobrze ci z tym...ale wcale tak nie było.
Nowy uniwersytet miał być kolejnym etapem, początkiem rewolucji, bodźcem. Nic się jednak nie zmieniło, tkwiłaś w tym samym miejscu, a przecież mogłaś być gdziekolwiek. Mogłaś gubić się w uliczkach Faro, mogłaś tracić głos na koncercie rockowego zespołu, mogłaś upijać się we włoskim barze. Mogłaś...ale stoisz najzwyklej w oknie swojego pokoju, patrząc jak płatki śniegu osadzają się na parapecie.
Wzdychasz cicho, kładąc się z powrotem na łóżko. Otwierasz książkę, której marny stan świadczy o tym, ile razy miałaś ją w swoich dłoniach i zanurzasz się w historię.
- Cześć - cichy głos Liv wyrywa cię ze świata fantazji. Patrzysz na siostrę z wypisanym na twarzy pytaniem. - Mogę po prostu z tobą poleżeć? - zagaduje, kuląc się lekko.
Uśmiechasz się i odchylasz kołdrę. Olivia ma dopiero pięć lat, najbardziej boi się wyimaginowanych potworów z szafy. Oh, gdyby tylko wiedziała, że dorosłe życie przeraża dużo bardziej.
Jej drobne ciało przytula się do twojego, odgarniasz grzywkę dziewczynki i zerkasz od czasu do czasu, jak oddycha miarowo. Nie mówi nic, wie, że nie wolno ci przeszkadzać, gdy czytasz.
Patrzysz jak jej dłonie kurczowo trzymają się twojego swetra i uśmiechasz się lekko na ten widok.
I może twoje życie nie toczy się tak, jak byś tego oczekiwała, ale masz przecież mnóstwo powodów aby je doceniać.


*

Twój budzik dzwoni uciążliwie, więc wstajesz wreszcie i wyłączasz maszynę. Szybka poranna toaleta, przyduży sweter na ramionach, obcisłe dżinsy i jabłko w ręce. Codzienna rutyna. Zabierasz torbę i klucze od samochodu. Luty nie rozpieszcza. Śnieg leży niemal w każdym zakątku miasta, wiesz, że droga na uczelnie zajmie ci więcej czasu niż zwykle. Olivia macha do ciebie swoją małą rączką, jedząc owsiankę.
- Jedź ostrożnie - słyszysz głos mamy. Kiwasz jedynie głową i wychodzisz.
Zimne powietrze dmucha w twoją twarz. Przymykasz na sekundę oczy, jakbyś mogła na chwilę zatrzymać pędzący świat, odnaleźć się i zgubić, pomilczeć i pokrzyczeć.
Ale nie mogłaś zatrzymać świata. Nikt nie mógł.
Wsiadasz w samochód, który uruchamia się wreszcie i jedziesz na swój uniwersytet. Dobrze wiesz, co się stanie dalej. Powtarzalność dni wzmaga twoją frustrację.
Gdy jesteś już w dużym gmachu placówki, patrzysz na nowy plan, listę przedmiotów i sal. Twoje turkusowe tęczówki skanują powoli tablice.
- Przepraszam, gdzie jest spis studentów z zajęć frankofońskich? - pytasz uprzejmię kobietę w dziekanacie, kiedy nie odnajdujesz listy.
- Przykro mi, w tym semestrze nie mieliśmy wystarczająco chętnych, by poprowadzić te lekcje. Musi pani wybrać coś innego - odrzeka głosem pozbawionym emocji.
Ściskasz ręce w pięści, ponieważ naprawdę pokładałaś wiarę w te zajęcia. Wypuszczasz powietrze i przewracasz oczami. Przeglądasz najzwyklej pozostałe spisy, gdzie znajdują się jeszcze wolne miejsca. Prawie nic nie zwraca twojej uwagi, a musisz wybrać jeszcze jeden przedmiot, by zacząć semestr.
- Ugh, komunikacja społeczna, niech będzie - po krótkim zastanowieniu wpisujesz się na listę i podajesz plik kobiecie, której włosy nienaturalnie ściśnięte są w kok.
A potem wychodzisz z dziekanatu, twój humor jest tak podły, że niemal potrącasz w przejściu dwóch chłopaków. Czy ten dzień mógł zacząć się jeszcze gorzej?


*

Luke skanuje otoczenie. Białe ściany dziekanatu niemal palą jego oczy. Podstarzała kobieta siedzi za biurkiem, podpisując jakieś papiery. Wzrok chłopaka spoczywa w końcu na przyjacielu, który w głębokim zamyśleniu czyta spis oferowanych przedmiotów.
- Sokrates, pospiesz się - Hemmings śmieje się lekko z poważnej miny Caluma.
Chłopak patrzy na niego krótko, nim nie wraca do przeglądania list.
- Myślisz, że filozofia będzie dobra? - odrzeka w końcu.
Blondyn wypuszcza zniecierpliwione westchnienie. Nic nie będzie dobre. Studia też są pomyłką.
Luke miał trochę inny plan na swoje życie. Właściwie wcale nie miał planu, ale Uniwersytet Londyński na pewno nie wpisywał się w jego marzenia. Chciał podróżować po świecie, grać z zespołem, robić karierę. Utknął tym czasem na kampusie, przytłoczony oczekiwaniami rodziców.
- Po prostu wybierz jakieś nie wymagające wysiłku gówno - mruczy w końcu, więc Calum wpisuje ich dwójkę na zajęcia z komunikacji społecznej.
- Bierzemy to, prowadzi je Biggins, wszyscy wiemy, że kochasz tego staruszka - Hood śmieje się dźwięcznie, a blondyn wywraca oczami.
I jeżeli Luke przeżyje ten semestr, to naprawdę możecie nazwać go szczęściarzem.

  *

Żegnasz się ze znajomymi krótkim machnięciem ręki. Chcesz udać się jak najszybciej do domu. Nie byłaś antyspołeczna, lubiłaś wyskoczyć do klubu i nieodpowiedzialnie upić się kolorowymi drinkami, ale zdecydowanie częściej znikałaś w przestrzeni pokoju, otoczona książkami. Uciekałaś po prostu w nierealny, idealny świat, który tak bardzo różnił się od twojego.
Przekręcasz ponownie kluczyk w stacyjce. Żadnego odzewu. Jest cholernie zimno, wiec szron pokrył samochodowe szyby, a mróz szczypie w twoje policzki.
Maszyna nie odpala po tysięcznej próbie, więc wysiadasz wściekła i uderzasz otwartą dłonią w drzwi.
- To się nie dzieje - jęczysz.
Zostajesz odprowadzona przez rozbawione, niebieskie spojrzenie wychodzącego z uczelni blondyna. Zawieszasz na chwilę wzrok na jego twarzy i mrużysz powieki. Zero jakiegokolwiek współczucia.
Przewracasz oczami w zirytowaniu i płacząc w duchu nad własnym losem, dzwonisz po autoserwis.
I jeżeli przeżyjesz ten semestr, to naprawdę nazwiesz się szczęściarą.


***

Początki w moim wykonaniu nie są szczególnie porywające, przepraszam. Obiecuję zaraz rozkręcić akcje. Na razie chciałabym byście zobaczyli jacy są główni bohaterowie. Uwielbiam i postać Freyi, i Lukea. To nie będzie długa historia, może wspólnie przez nią przebrniemy.
Pozdrawiam ciepło i liczę na jakikolwiek odzew ;)
x

Every broken bone / l.h.Where stories live. Discover now