Nasze zimowe wieczory

Start from the beginning
                                    

Wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Dość szybko dołączyłem do dwójki swoich opiekunów, którzy czekali na mnie przy stole. Przywitaliśmy się, po czym zasiadłem do stołu przez nimi, tak jak zwykle. Życzyliśmy sobie nawzajem smacznego, po czym każdy zajął się swoją porcją jedzenia. Potrawy pani Touko jak zwykle były przepyszne. Każdy kolejny kęs był o niebo lepszy od poprzedniego. Sos idealnie współgrał z ryżem, ryż z sosem, natomiast krewetki... Z zieloną herbatą, której upiłem parę łyków.

- Gdzie jest Nyangoro? - spytał Shigeru, mąż pani Touko. Był dość cichą, a równocześnie sympatyczną osobą. Spojrzałem na miskę Nyanko-senseia, w której zwykle miał swoją porcję jedzenia. Z wielką chęcią oczywiście je zjadał. Takie porcje zwykle mu nie starczały, dlatego zawsze mu coś dokładałem z swojego talerza. Zresztą, moi opiekunowie również to robili, przy okazji rozczulając się nad słodkością Nyanko-senseia. A ja nie rozumiałem czemu! W końcu był dosyć gruby. Jego charakter w żaden sposób nie był uroczy, a więc czemu oni albo nawet i Taki tak uważali?

- Pewnie gdzieś się szwenda... - odpowiedziałem trochę obojętnie, ale w środku naprawdę się trochę zmartwiłem. Jak to możliwe, że Nyanko-sensei nie przyszedł na śniadanie? W żadnym stopniu to do niego nie pasowało! - Po śniadaniu pójdę go poszukać. - uśmiechnąłem się. Moje słowa jakby uspokoiły tę dwójkę.

Faktycznie, kiedy już zjedliśmy, założyłem na szybko kurtkę, rękawiczki oraz szalik, po czym wybiegłem z domu. Odśnieżaniem postanowiłem zająć się później. Musiałem znaleźć swojego mistrza, który zachowywał się cholernie podejrzanie.

Tak się złożyło, że... Wróciłem do domu pod koniec dnia, ale to nie była moja wina. Szukałem Nyanko-senseia, a w trakcie natknąłem się na jakiegoś youkai. Nie był niebezpieczny, chociaż zajął mi mnóstwo czasu. Zaczął opowiadać swoje historie. W pewnym momencie nawet nawiązał do poszukiwanego przeze mnie kota. Niestety, ten również nie wiedział, gdzie mój ochroniarz się znajdował... Na samym końcu poprosił o oddanie imienia. Zrobiłem to, po czym po godzinie siedemnastej, kiedy jeszcze nie znalazłem tej kulki tłuszczu, nadal go szukałem. Zaczęło się ściemniać. Tak samo było coraz zimniej. Żałowałem tego, że nie wziąłem ze sobą czapki.

W końcu wróciłem do domu, bardzo przygnębiony. Coś czułem, że w moim pokoju już będzie siedział Nyanko. Planowałem nawet mu przywalić przez tą nieobecność. Wszedłem do pokoju, szykując już w myślach wywód, jednakże... W środku go nie było. Co się z nim działo? Podobno nawet na obiedzie się nie stawił.

Po kąpieli i przebraniu w piżamę, zamknąłem się w swoim pokoju. Wyjrzałem przez okno z nadzieją, że tam mój sensei będzie. Niestety. Całkowicie rozpłynął się w powietrze...
Właściwie to czemu aż tak się o niego martwiłem? Nie potrzebowałem w końcu tego kota. Sprawiał same problemy, narzekał, budził mnie w nocy, śmierdział alkoholem, dużo jadł... A do tego chciał mojej śmierci! Jak ja mogłem w ogóle się o niego martwić? No właśnie. Powinienem lepiej wykorzystać ten czas bez tego sierśćciucha.

Położyłem się do łóżka z takimi myślami. Ale o dziwo, w niczym mi to nie pomogło. Wyszło na to, że nie spałem połowę nocy, wpatrując w okno. Chciałem, aby wrócił. Mógł chociaż zostawić jakąś wiadomość... A zamiast tego wyszedł bez żadnego słowa. Tak nie powinien zachowywać się ochroniarz, ale czego mogłem się po nim spodziewać? Jedyne, czego chciał, to mojej księgi przyjaciół i od samego początku ten kot to podkreślał.

Sięgnąłem po chusteczkę do nosa. Zaczynałem mieć katar, no i problemy z zatokami. Och... Czyżbym się przeziębił? Aktualnie było to najgorsze, co mogło mi się przytrafić. W końcu pani Touko na sto procent będzie zmartwiona, a do tego dopuścić nie mogłem. Dlatego postanowiłem następnego dnia znowu wyjść z domu. Zresztą i tak już wcześniej planowałem to zrobić. Musiałem w końcu znaleźć Nyanko. Tego egoistycznego faceta... Prawdopodobnie wypił za dużo, a teraz leżał w jakichś krzakach i próbował się ogarnąć. Ewentualnie znudziło mu się towarzyszenie mojej osobie i najzwyczajniej w świecie postanowił odejść. Z jednej strony naprawdę tego chciałem. Aby on oraz youkai zniknęły... A przynajmniej myślałem tak do niedawna. Teraz niezbyt wiedziałem, co w tej sprawie począć. Na pewno dziwnie byłoby tak z dnia na dzień utracić możliwość widzenia ich. Jak na razie tylko tyle mogłem na ten temat powiedzieć.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 05, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Związani Księgą Dusz [Nyanko x Natsume] bxb Where stories live. Discover now