Rozdział pierwszy

1.2K 37 9
                                    

Włochy, BoloniaOd rana w redakcji panowało wielkie poruszenie. Nasza gazetaodniosła sukces, przyczyniając się do schwytania bossa lokalnejmafii. Dziewczyna, która napisała artykuł, od razu zrezygnowałaz pracy w obawie o własne życie i podobno wyjechałaz Włoch. Przynajmniej tak wszyscy szeptali między sobą. Mimowielkiego niebezpieczeństwa, na które się naraziła, odrobinę jejzazdrościłam. Dostawałam jakieś małe zlecenia na okolicznościoweartykuły, a ważne wydarzenia do zrelacjonowania trafiały siędoświadczonym dziennikarzom. Zadawałam sobie pytanie: copowinnam zrobić, żeby awansować i pisać o naprawdę ważnychsprawach, a nie tylko o kolejnym spotkaniu starych gospodyń,których życiowym celem jest pieczenie ciast.– Becky, mam dla ciebie nowe zlecenie – oświadczył redaktornaczelny, kładąc mi na biurku kartkę z adresem. – Pojedzieszna zlot właścicieli zabytkowych samochodów, a potem opiszeszwydarzenie w jutrzejszym wydaniu.Zapowiada się kolejny świetny dzień.– Już jadę, panie redaktorze – mruknęłam pod nosem, naszybko wrzucając swoje rzeczy do torby.– Świetnie. Chcę e-maila z artykułem najpóźniej o siedemnastej– rzucił, po czym zniknął w swoim gabinecie.Piknik zaplanowano w centrum Bolonii. Właściciele zabytkowychsamochodów mieli być na miejscu za dwie godziny. Obliczyłam, 

że podróż zajmie mi co najmniej godzinę, więc będę miała jeszcze czas, by trochę się rozejrzeć.

Na miejscu trwały już jakieś przedstawienia i pełno było rozstawionychstraganów z miejscowymi tandetnymi pamiątkami orazregionalnymi potrawami. Nic nadzwyczajnego, jak zawsze. Kupiłamsobie zimną wodę, po czym poszłam w stronę zabytkowychsamochodów, by się rozeznać i poszukać kogoś, kto zanudzi mnieopowiadaniem o swoim starym gracie. Już miałam zaczepić siwiejącegomężczyznę, gdy usłyszałam za plecami swoje imię.– Becky? To ty?Odwróciłam się, by sprawdzić, kto mnie woła, a po chwili gozauważyłam.– Hej, Filippo – odpowiedziałam obojętnie na widok mojegobyłego z liceum, którego miałam nadzieję już nigdy nie zobaczyć.– Hej, co tutaj robisz? – zapytał, by zagaić rozmowę.– Pracuję, a ty?Jedno trzeba mu przyznać. Wyprzystojniał i nie miał już twarzyupstrzonej pryszczami.– Pracujesz tutaj? Któreś auto jest twoje? – dopytywał głupio,robiąc zdziwioną minę.– Nie. Właśnie szukałam kogoś, z kim mogłabym przeprowadzićwywiad.– Wow. Jesteś dziennikarką?Jego inteligencja powalała na kolana. Pod tym względem nic się niezmienił.– Tak jakoś wyszło. Muszę już iść – powiedziałam, by jak najszybciejsię od niego uwolnić. Chciałam już mieć za sobą ten głupipiknik, wrócić do redakcji i napisać artykuł.– Mam dla ciebie lepszy temat. Zainteresowana? – zapytał cicho.– Jaki? – Spojrzałam na niego podejrzliwie.– Pójdź ze mną na kawę, to ci powiem.Ta jasne, pójdę na kawę i tylko zmarnuję czas. Miałam już odejść,gdy złapał mnie za rękę.– Lucas Maranzano. Coś ci to mówi? – wyszeptał mi do ucha,odciągając na bok.– Coś obiło mi się o uszy – odpowiedziałam, zastanawiając się,co Filippo mógł o nim wiedzieć. Na temat Maranzano napisanojuż sporo artykułów, ale nikt mu nigdy nic nie udowodnił.– Przyjdź o dwudziestej do „Piccoli" – rozkazał, po czym odszedł,zostawiając mnie samą.Wróciłam do ludzi przy samochodach, zachodząc w głowę,czy Filippo mógł faktycznie coś na tego gościa mieć. Jednegobyłam pewna – jeśli nie pójdę, to się nie dowiem. Rysowały siętylko dwie możliwości: albo stracę czas, albo Maranzano okażesię moją przepustką do awansu.Nie dostrzegłam już siwiejącego mężczyzny, za to na jegomiejscu zastałam faceta przed czterdziestką, który pucowałszmatką swoje auto. Musiałam kogoś namówić na wywiad, więcsiłą rzeczy padło na niego.– Dzień dobry – zwróciłam się do mężczyzny, podchodzącbliżej.– Dzień dobry – odpowiedział automatycznie, nie przerywającpolerowania auta.– Jestem Becky Hernandez z „Novità di Bologna" 1. Chciałbypan opowiedzieć naszym czytelnikom o swoim samochodzie?– zapytałam, uśmiechając się przymilnie, by przekonać mężczyznędo rozmowy.W końcu spojrzał na mnie łaskawie.– Mogę co nieco powiedzieć – odezwał się po krótkiej chwili,gdy już omiótł mnie wzrokiem od góry do dołu. – To jest InnocentiA40 z 1965 roku. Pierwszym właścicielem tego auta byłmój dziadek, a później należało do mojego taty, który trzymał jew stodole pod prześcieradłem. Dopiero ja postanowiłem je naprawić i odrestaurować.

Zakładniczka Mafii  - Premiera 05.05.2021Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz