Rozdział 19 cz. 1

Start from the beginning
                                    

– Witaj, córko – rzekł oficjalnym tonem bóg. W jego głosie pobrzmiewała siła, której nie dało się nie respektować.

– Witaj... Ojcze – odpowiedziała z pewnym wahaniem Lavena.

Szanowała go, lecz, gdy stali obok siebie, nie umiała zapomnieć, iż nigdy jej nie pomógł. Nawet w najgorszych momentach ojciec zostawiał ją na pastwę losu. Przez większość życia zachowywał się, jak gdyby nie istniała. Nie umiała mu wybaczyć, choć prawdą było, że nigdy nawet nie spróbowała.

– Usiądź. – Wskazał jej jeden z obitych aksamitem foteli, po czym sam spoczął.

– Dlaczego tu jestem? I czy to tylko wizja, czy naprawdę jestem w Tralgonie? – zapytała Lavena, zakładając ręce na piersi.

– Możesz być spokojna, nadal śnisz. Bezpośrednie wezwanie cię do Tralgonu w obecnych okolicznościach mogłoby się źle skończyć. – Jego wiecznie młoda twarz wyrażała powagę i coś, czego Lavena się nie spodziewała, czyli szczere zaniepokojenie.

Skinęła głową, rozumiejąc, iż ojciec miał na myśli wojnę oraz powrót przeklętej bogini.

– Powinienem powiedzieć ci całą prawdę. Jako moja córka zasługujesz, by wiedzieć. – Westchnął głęboko, a Lavena zmarszczyła brwi.

– O jakiej prawdzie mówisz? – zapytała Lavena ostrzej, niż zamierzała.

– Opowiem ci wszystko o wygnaniu Varii. Ona zawsze była potężna i kochała władzę... Różni się jednak ode mnie i innych bogów. Bywa nieobliczalna i zachłanna. W przeszłości kochałem ją, bowiem to moja siostra. Inni przestali widzieć w niej krewną, odwrócili się od niej. Przymykałem oko na jej wybryki, sądząc, że to chwilowe fanaberie. Popełniłem błąd, nie chcąc dopuścić do siebie myśli, iż Varia jest ucieleśnieniem zła. Przekonałem się o tym dopiero, gdy zesłała na Ziemię śmierć, choroby oraz plagi. To było ostateczne i nieodwracalne. Jako władca wszechświata musiałem wygnać ją z Tralgonu i przeklnąć. Jednakże czyniąc to, miałem świadomość, że ona pewnego dnia wróci. – Hessan posłał Lavenie ponure spojrzenie. – Nie ma takich krat, które zniewoliłyby ją na zawsze. Obecnie zależy jej tylko ja zemście, a obawiam się, że zbierze ona krwawe żniwo.

Lavena starała się przetrawić słowa Hessana, lecz przychodziło jej to z trudem. Każda ziemska istota puściła w niepamięć istnienie Varii, tylko dlatego, że jej ojciec tak zdecydował. Wzdrygnęła się na samą myśl, jak ogromną mocą musiał władać. A ona odziedziczyła po nim niemal połowę tychże mocy...

– Dlaczego tylko w jej sercu jest tyle zła? – spytała z zainteresowaniem Lavena.

– Nawet ja nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Istnieje pewna legenda, krążąca po świecie od samego początku. Z pewnością ją znasz – stwierdził mężczyzna, podnosząc kielich do ust. Wino, znajdujące się w nim, lśniło w świetle niczym krew.

Lavena zagryzła wargi, starając się odszukać w pamięci tę legendę. Krainy Paktu oraz ich ludy traktowały wszelakie mity bardzo poważnie, a ta należała do jednych z najważniejszych. Dawno, dawno temu, nim powstał świat oraz zrodzili się ludzie, elfy, czarodzieje i krasnoludy, nie było niczego. Wszechświat stanowił całkowitą pustkę, cichą, ponurą i niezwykle rozległą. Istniały wówczas tylko dwa byty, choć lepszą nazwą byłyby potęgi. Mianowicie dobro i zło.

Żyły obok siebie, równocześnie tocząc odwieczną walkę o dominację. Któregoś dnia wszechświat zbuntował się, ponieważ brakło równowagi. Nic nie mogło być czarne lub białe. Brakowało czegoś pomiędzy. Wszechświat rozdzielił siły i wszczepił je w pierwsze żywe istoty, bogów. W ten sposób powstało życie. Każdemu z bogów podarował również wolną wolę, by sam mógł zdecydować, jaką drogą podąży. Jednakże przypadkiem Varia otrzymała więcej zła niż inni.

Nuriel. Czas MrokuWhere stories live. Discover now