– Teraz moja kolej. Czy między tobą i Kieranem jest coś poważnego? – zapytał z drwiną w głosie.

Nie był ślepy i dostrzegał spojrzenia, jakie rzucał Catrionie Kieran. Wiedział, że kobieta sama z siebie do niczego się nie przyzna. Znał ją i jej przeszłość, przez co martwił się.

Kilka lat temu oddała swe serce pewnemu mężczyźnie, który okazał się nie być tym, za kogo się podawał. Przyjął jej miłość i zdawało się, iż ją odwzajemniał. Okazało się jednak inaczej. Jego słowa bowiem były puste i nieszczere. Strzaskał serce Catriony, wyrzucił je, jakby to być nic niewarty śmierć i doprowadził Catrionę do straszliwego stanu. Aidan nadal nie mógł zapomnieć widoku zapłakanej przyjaciółki trzymającej w dłoniach sztylet. Mógł stracić przyjaciółkę tylko dlatego, że ktoś zdecydował się ją wykorzystać.

– W takich chwilach jak ta zastanawiam się, co ty masz w głowie. – Westchnęła przeciągle. – Nic do niego nie czuję. Jest irytującym bucem i bawidamkiem. Nigdy nie zniżę się do takiego poziomu – powiedziała, na co Aidan roześmiał się gromko.

– Zaprzeczasz, a to najlepszy dowód, moja droga – odparł złośliwie mężczyzna, na co Catriona zamilkła.

Tak jak ustalili, będąc jeszcze w Srebrnej Twierdzy, zatrzymali się przy gospodzie "Pod baranem". Zdawali sobie sprawę, iż czeka ich długa droga, nim znajdą się w kolejnym mieście. Saraen pełen był lasów, w których leżały małe wioski. Ludzie żyli tam w zgodzie z naturą i byli zacofani, zdaniem Aidana.

Zsiedli z koni, po czym uwiązali je przy poidle. Ściany budynku były murowane i mimo upływu lat zdawał się on zadbany. Szyld wiszący nad szerokimi, drewnianymi drzwiami serdecznie zapraszał kolejnych gości.

Przekroczywszy próg, ich oczom ukazało się sporych rozmiarów pomieszczenie. Większość drewnianych, okrągłych stolików była już zajęta przez gości. Ściany ozdobiono kinkietami ze świecami oraz obrazami przedstawiającymi krajobrazy wsi. Aidan wręcz ze zdziwieniem dostrzegł, iż po podłodze nie biegały szczury czy owady. Swego czasu często gościł w oberżach i nie we wszystkich panowały zadowalające warunki. W powietrzu zaś unosił się zapach mięsiwa oraz chleba, który rozbudzał apetyt.

Przy długim blacie stała zapewne gospodyni. Włosy upięte w koka, wymykały się i wpadały jej do oczu. Jej twarz przez ostre rysy zdawała się być kanciasta, ale w ciemnych oczach tańczyły wesołe iskierki.

– Zajmijcie gdzieś miejsca, ja pójdę po strawę – rzekł Aidan, wskazując reszcie wolny stolik.

Podszedł do lady i odchrząknął, bowiem kobieta pogrążona była w rozmowie z jakimś staruszkiem.

– Przepraszam, chciałbym prosić o jedzenie dla sześciu osób – rzekł Aidan, kiedy staruszka nawet go nie zauważyła. Kobiecina oderwała się od swego rozmówcy i zerknęła na niego, mrużąc oczy.

– Oczywiście, tak, tak. Czy jaśnie pan wraz ze swą kompanią życzycie sobie zająć pokoje? – zapytała z nadzieją widoczną w oczach.

– Owszem, proszę o sześć pokoi na jedną noc – odparł Aidan, na co staruszka skrzywiła się lekko.

– Mogę użyczyć pięciu pokoi. Ostatnimi czasy panuje tu ruch, jakiego nie widziałam od dzieciństwa. – W jej głosie kryła się autentyczna radość, toteż mężczyzna tylko skinął głową.

W oczekiwaniu przysiadł na jednym ze stołków i złączył dłonie razem. Był podekscytowany wyprawą, lecz wiedział, że ciążyła na nich ogromną odpowiedzialność. Wszak wojna nie rozgrywała się wyłącznie między ziemskimi stworzeniami, ale również między bogami. To już nie było byle co, gdyż bogów porównać możnaby do żywiołów. Nieuchwytni i piękni w swej dzikości, lecz ich gniew przejmował wszystko i nie dało się go opanować. Wystarczyłoby im kilka chwil, by doszczętnie zniszczyć ziemię i zdmuchnąć z niej życie. Aidan zastanawiał się, czy w ogóle by się tym przejęli, ale był co do tego sceptycznie nastawiony.

Nuriel. Czas MrokuWhere stories live. Discover now