– Pragnę widzieć się z Aoife. Zawołaj ją lub zaprowadź mnie do niej. Natychmiast – rzekła Lavena. Dziewczyna wyraźnie się zawahała.

– Aoife jest zajęta tworzeniem mikstur. Może... – Brunetka pod siłą spojrzenia Laveny zamilkła.

Darzyła szacunkiem bogów, ale córka Hessana napawała ją strachem. Oczywistym było, iż znała prawdę o jej pochodzeniu. Któż jej nie znał? Jednak według niej moc, którą władała Lavena, stanowiła niebezpieczeństwo nie tylko dla jej wrogów, lecz także najbliższych.

– Czy nie wyraziłam się wystarczająco jasno? – Młódka z trudem przełknęła ślinę. Doszła jednak do wniosku, iż bardziej niemiłym mógłby okazać się dla niej gniew mistrzyni niż Aoife. Nie chcąc jej rozzłościć, wykonała ruch dłonią, przekazując, by poszła za nią.

Wyszły z sali, gdzie leżeli ranni oraz chorzy, po czym zeszli w dół. Panowała tu ciemność zmącona jedynie przez świeczniki powieszone na ścianach, przez co uzdrowicielka z trudem dostrzegała cokolwiek. Do uszu docierał dziwny świst niewiadomego pochodzenia.

– Powiedz mi, gdzie znajduje się Aoife. Widzę twój strach – stwierdziła Lavena. Sama niezbyt dobrze znała tę część Zakonu, ponieważ rzadko tu bywała. Nigdy dotąd nie stoczyła takiej walki, by potrzebować pomocy.

– Niech mistrzyni idzie prosto, a przy trzecim rozwidleniu skręci w lewo. –  W jej głosie pobrzmiewała ulga.

Kobieta prędko doszła do wniosku, że pomocnica głównej uzdrowicielki była tchórzliwą osobą, o słabych nerwach. Pogardzała ludźmi, którzy nie robili nic, aby pozbyć się strachu ze swojego życia. Rozkazała dziewczynie wracać i zająć się swymi obowiązkami.

Lavena poszła według wskazówek młodej kobiety. W pewnym momencie wyraźnie usłyszała za sobą czyjeś kroki. Zmrużyła oczy, czekając aż ucichną, jednak to się nie stało. Wyjęła sztylet z pochwy i szybkim ruchem odwróciła się w stronę napastnika.

Z zaskoczeniem wypisanym na twarzy spojrzała prosto w głębię smoliście czarnych oczu. Stał przed nią mężczyzna, którego ponad wszelką możliwość, starała się unikać. Jego ciemne włosy jak zwykle były za długie, przez co niesfornie opadały mu na twarz.

– Mogłabyś odsunąć sztylet od mojej szyi? – Uniósł brew do góry, zaś ciemnowłosa bezwiednie opuściła broń. – Cieszę się, że tym razem mnie nie zabijesz – rzekł ironicznie Ravelyn.

– Lepiej ze mną nie pogrywaj. W każdej chwili mogę zmienić zdanie –  warknęła Lavena. Nie wiedziała, co on robił w tej części Zakonu. Wydało jej się to co najmniej podejrzane. – Czy ty mnie śledziłeś? – Zmarszczyła brwi. Mężczyzna posłał jej jedno ze swych słynnych kpiących spojrzeń.

– Rozkazałaś wojownikom stać na straży. Przydzielono mnie tutaj, więc jestem. – Ton jego głosu nie spodobał się Lavenie. – Zaczynam myśleć, że...

– Nie wiem, co myślisz i nie jest to moją sprawą. Zastanawia mnie tylko, dlaczego ważysz się na ironię w stosunku do mnie? – Ravelyn zobaczył w jej oczach niebezpieczne iskry, co tylko zachęciło go, by brnąć w to dalej. Zdawał sobie sprawę, iż igrając z ogniem, mógł się łatwo sparzyć, lecz nie umiał się powstrzymać.

– Pamiętajmy, że niektórzy z Zakonu pragnęli, abym to ja objął stanowisko mistrza. – Lavena widziała, że ta rozmowa go bawiła. Ona sama zaś czuła w dłoniach przeskakującą moc, nad którą w emocjach nie potrafiła zapanować. – Laveno? – szepnął czule Ravelyn.

– Nie rób tego. Postaraj się mnie zrozumieć. – Odwróciła od niego twarz, nie chcąc, by zobaczył wypisany na niej smutek. Mężczyzna westchnął ciężko. – Muszę iść. Lepiej dla ciebie będzie zapomnieć o mnie. – Starała się zabrzmieć obojętnie, lecz nie wiedziała, czy jej się to udało.

Nuriel. Czas MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz