Lan Zhan zbudził się punktualnie o wyznaczonej porze.
Mężczyzna przeniósł swoje silne, mocne dłonie z okolic brzucha i wstał z łóżka, w którym nie zastał człowieka, jakiego pragnął mieć u swego boku bez żadnej przerwy. Wangji ujął Bichen, czując, że coś było nie tak, a więc po rozejrzeniu się po pomieszczeniu ruszył do wyjścia.
Otwarte drzwi przesuwne ukazały mu blady świt. Słońce gramotnie wychodziło poza horyzont, w domostwach ludzie nadal spali, ale budzili się tylko nieliczni, którzy musieli iść do pracy, rozwijać stragany, bądź przynosić warzywa z pól czy też sadów.
Kultywator w białej szacie odczuł lekki niepokój, ale kiedy dostrzegł Jabłuszko zrozumiał, że Wei Wuxian na pewno by bez niego nie odszedł. Musiał być niedaleko, a po przejściu kilku kroków po drewnianych schodach, Lan Zhan odwrócił się w tył i spojrzał na dach gospody, w której się zatrzymali.
Dostrzegł tam swoje słońce, sen życia i istnienia.
Panicz Wei był zbyt rozkojarzony, aby w ogóle zwrócić uwagę na to czy ktoś go obserwował. Lan Zhan przyglądał się mu z oddali i widział, że smutek gościł na twarzy mężczyzny. Jeden z Jadeitów uznał, że Wuxianowi pasował jedynie uśmiech oraz szczęście, nie dlatego, że gdy był nie w humorze to wyglądał gorzej, ale Wangji uznał, że Wei Ying zasługiwał na wszystko, co najlepsze po trudnych czasach jakie musiał przeżyć. Nie tylko tamto życie było dla niego ciężarem, zmagał się także z teraźniejszością.
Lan Wangji rozłożył swoje ręce na boki i uniósł się ponad ziemię lądując na jednym krańcu dachu. Wei Wuxian patrzył na piękno Hanguang-juna kiedy ten był jeszcze w locie, jednak tuż po chwili spuścił swe spojrzenie, odczuwając wstyd. Nigdy wcześniej to uczucie nie było tak silne jak dziś.
— Nigdy nie możesz sobie uciąć małej drzemki po przebudzeniu? — Wei Ying zapytał, choć wiedział doskonale, że nie uzyska odpowiedzi. Zaczął w tym czasie bawić się swoim fletem, zataczając nim energiczne kółka.
Lan Zhan usiadł elegancko na dachowej strzesze i spojrzał na Wei Wuxiana z przekonaniem oraz wzrokiem przepełnionym pasją. Nikt inny jak Wei Ying nie wzbudzał w nim tak silnych emocji i pragnień.
— Pamiętasz co wydarzyło się ostatniej nocy? — Wangji wziął głęboki wdech i zatrzymywał tlen w swoich płucach. Bardzo obawiał się odpowiedzi, która mogłaby paść z ust mężczyzny w czarnej szacie.
Wei Wuxian wyprostował swoje nogi i wygiął usta, nadal nie racząc spojrzeć w oczy swojego towarzysza.
— W przeciwieństwie do ciebie pamiętam wszystko. Nawet jeśli wypije zbyt wiele — Patriarcha Yiling zaczął ocierać swoje buty, jeden o drugi, aby tylko skupić się i zapanować nad własnymi emocjami. Gdyby tylko miał przy sobie talizman transportujący to od razu by go użył, bez wahania.
Od kiedy myślę o ucieczce? To do mnie nie podobne.
— Wei Ying — męski, delikatny głos mimo swej mocniej barwy przemówił, a wtedy po całym ciele Wuxiana przeszedł dreszcz.
Kultywator oparł swoją jedną rękę na dachu, nogi zarzucił jedną na drugą, a palcami dociskał dziurki swoim flecie. Nie miał pojęcia jak wybrnąć z tej sytuacji, a zwykle panicz Wei posiadał mnóstwo pomysłów. Przy Lan Zhanie było mu zdecydowanie trudniej zachować zimną krew.
— Spójrz na mnie — poprosił, a wtedy Wei zamarł. Hanguang-jun nigdy nie prosił o nic, nie to, co Wuxian, on zawsze, bez żadnego oporu prosił, kantował, wymuszał, ale nie on... Nie Lan Zhan.
Wei Ying przełknął ślinę i z dużą obawą, powolnie zaczął unosić swoje powieki wraz z podbródkiem widząc przystojną, piękną twarz Wangji'ego. Mężczyzna opuścił dolną wargę widząc kultywatora w białej szacie w otoczce pierwszych promieni słońca, jakby były jego częścią.
YOU ARE READING
Wu Ji
FanfictionZacisze Obłoków znów miało stać się miejscem wspomnień Lan Zhana, lecz mężczyzna nie był gotów na ponowne odejście Wei Yinga... Początek: 18.07.2020 Koniec: 29.08.2020 Special chapters: Madness: 27.09.2020 look at my memories: 30.12.2020 Część II ...
