32

335 17 3
                                    

Taehyung poderwał się z miejsca i prędko ruszył do niewielkiego korytarza, gdzie ubrał buty i zarzucił płaszcz. Ten, który dostał od Jeona. Wcisnął telefon i parę banknotów w kieszeń i wyszedł, zamykając dom kluczami, które dał mu szatyn. Nie marnując czasu, pobiegł na najbliższy przystanek autobusowy i kupił bilet na wybrany bus, który na jego szczęście przyjechał kilka minut później. Niecierpliwie przesiedział drogę i wreszcie wysiadł, od razu rozglądając się po okolicy. Ruszył przed siebie i po nie długim czasie ujrzał budynek, do którego chciał trafić.

Głowa Kima pękała od ilości myśli, jakimi się wypełniała, a z emocji jego wnętrze aż wrzało. Szczęście, niepewność, pobudzenie, strach. Nie potrafił tego opanować, nawet nie próbował, wiedząc, że mu się nie uda. Zadawał sobie coraz to kolejne pytania, szukając na nie odpowiedzi, jednak zostawiał je nierozwiązane. Czy robi dobrze? Nie wie. Czy to co robi jest odpowiednie? Tego też nie wiedział. Czy był tego pewien? Tak. Tej jednej rzeczy był w stu procentach pewien. Kochał Jungkooka.
Nie kochał go za przystojną twarz, choć kłamstwem by było, gdyby powiedział, że go nie zauroczyła. Nie kochał go za jego mocne mięśnie, choć był pod wrażeniem budowy jego ciała. A już na pewno nie kochał go za pieniądze, jakie miał, bo one nie miały dla blondyna żadnego znaczenia. Kochał Jeona za to, jakim był człowiekiem. Za to, że mógł z nim szczerze porozmawiać, wyżalić się ze swoich problemów i zgłosić o pomoc, którą zawsze otrzymywał. Nie musiał nawet o nią prosić, bo mężczyzna sam wyciągał pomocną dłoń. Prawdą jest jednak to, że z początku Taehyung nie lubił szatyna, ale z czasem dostrzegł, że ten wcale nie chce dla niego źle, wręcz przeciwnie. I to wystarczyło, by Kim zakochał się w funkcjonariuszu policji, który tak często w ostatnim czasie zjawiał się na jego drodze. Nie potrafił stwierdzić, w jakim momencie w jego głowie pojawiła się myśl, że może zauroczył się w Jeonie, bo odganiał je, próbując odeprzeć od siebie ten fakt, do którego wreszcie odważył się przyznać. Kochał Jungkooka. Naprawdę go kochał.

Drzwi otworzyły się z hukiem, a w nich stanął nastolatek, zwracając na siebie uwagę wszystkich obecnych w holu osób. Podszedł do sekretarki i oparł dłonie o blat, dysząc cicho.
—Co się stało?
—Gdzie jest Jeon Jungkook?
—Czy coś się stało? – spytała, przyglądając się jego twarzy.
—Tak. Znaczy nie. Ale to ważne. Zna mnie, gdzie on jest?
—Drugie piętro, pokój 16. – odpowiedziała nieco podejrzliwie, a Taehyung bez ani słowa więcej ruszył biegiem w stronę schodów, omijając po dwa z nich, by szybciej znaleźć się na miejscu. Bez pukania wparował do pomieszczenia, od razu czując na sobie wzrok ciemnowłosego mężczyzny siedzącego za biurkiem.
—Taeh-
—Jungkook! – krzyknął, podchodząc do niego szybko. Usiadł na jego kolanach i mocno objął ramionami.
—Co się stało? – spytał zmartwiony ze słyszalnym strachem w głosie.
—Kocham cię. – wyznał, ściskając w dłoniach koszulę starszego.
—Co? – mruknął zszokowany.
—Dopiero to zrozumiałem. – odsunął się odrobinę, patrząc w oczy Jeona. —Kocham cię, Jungkook. – uśmiechnął się lekko, jednak uśmiech zszedł z jego twarzy, widząc zmieszaną twarz szatyna. —Prze... – nim skończył, wargi starszego delikatnie przywarły do tych jego, a oczy Kima wytrzeszczyły się z powodu szoku, jakiego doznał. Minęło kilka sekund, a palce nastolatka wplecione były w ciemne włosy mężczyzny, którego dłonie spoczywały na biodrach blondyna, kiedy jego malinowe wargi powoli i czule muskały pulchne usta chłopca siedzącego na jego kolanach. Oddalił swoją twarz o parę centymetrów od tej Kima i uśmiechnął się w ten swój uroczy, czarujący sposób, który już dawno zauroczył Taehyunga.
—J-Jung.. – kolejny delikatny pocałunek wylądował na jego usta, wyprzedzając pytanie, które chciał zadać młodszy, zupełnie jakby Jeon wiedział, co ten chce powiedzieć.
—Tak. – zaśmiał się cicho, przytulając bliżej siebie ciało nastolatka. —I naprawdę po to tutaj biegłeś? – spytał, a mniejszy pokiwał twierdząco głową. —Czemu? Mogłeś poczekać aż wrócę do domu.
—Nie, bo bym zapomniał. – mruknął, wzruszając ramionami.
—Zapomniałbyś, że mnie kochasz?
—Zapomniałbym Ci powiedzieć. I pewnie bym stchórzył.
—Czemu miałbyś stchórzyć?
—Nie wiem, bałem się co powiesz.
—Wiesz, jakoś nie odczułem, żebyś się bał jak tu wbiegłeś i wskoczyłeś mi na kolana.
—Olśniło mnie, okej? Chciałem Ci to jak najszybciej powiedzieć.
—Chyba nie biegłeś od domu?
—Nie, podjechałem autobusem. Później kawałek przebiegłem.
—Nie spodziewałem się, wiesz? – zaczął, gładząc dłońmi boki chłopaka. —Że mi to powiesz.
—Nie spodziewałem się, że też mi to powiesz. A nie, nie powiedziałeś mi tego.
—Kocham cię, dzieciaku. – uśmiechnął się i ponownie cmoknął wargi młodszego.
—Jung... Kook? – dość wysoki mężczyzna zatrzymał się w drzwiach, które po chwili szybko zamknął, wślizgując się do środka. Taehyung w tym czasie zdążył zeskoczyć z kolan Jeona, jednak czarnowłosy doskonale widział, jak wtula się w ciało funkcjonariusza. —Nie chcę wam przeszkadzać, ale mamy wezwanie, Kook.
—Zaraz przyjdę. – odpowiedział, a policjant opuścił pokój, kiwając lekko głową. —Wybacz, ale praca wzywa. Wrócisz do domu?
—Tak, leć. – uśmiechnął się lekko, ale było mu przykro, że tamta chwila dobiegła końca. Mógłby trwać w niej wieki, czując wszechogarniające jego ciało szczęście i miłość, którą został obdarowany. Niewątpliwie było to cudowne uczucie i nic dziwnego, że Kim nie chciał, by to się kiedykolwiek kończyło.
—Będę za jakieś dwie godzinki. – oznajmił, szykując się do wyjścia, co chwila zerkając na chłopca. —W szafce przy moim łóżku są pieniądze, weź trochę i zrób jakieś zakupy, okej? Jak wrócę to coś ugotujemy.
—Okej. – skinął głową i podszedł do drzwi. Zanim wyszedł, Jungkook pochylił się nad nim i cmoknął czoło blondyna.
—Do zobaczenia, Taetae. – uśmiechnął się i pobiegł do samochodu, w którym czekał jego partner. A serce Taehyunga zabiło mocniej, kiedy do jego uszu dotarło zdrobnienie "Taetae" jakiego używała jego matka i nie chciał, by ktoś inny nazywał go w ten sposób, jednak słysząc to z ust Jungkooka, miał ochotę słyszeć to codziennie.

Kim dosłownie w podskokach wracał do domu, cały czas odtwarzając w głowie ten cudowny moment, w którym poczuł ciepłe wargi Jeona na swoich i kiedy usłyszał, że on również go kocha. Nie musiał się już denerwować czy stresować, ukrywać swoich uczuć, które wcześniej próbował ukryć nawet przed samym sobą. W końcu zrozumiał, jak ważny jest dla niego Jungkook i mógł już odważnie powiedzieć, jak wiele dla niego znaczy. Nie musiał martwić się, że szatyn zauważy coś podejrzanego w jego zachowaniu, bo teraz bez skrępowania Taehyung może ułożyć się w ramionach mężczyzny i robić z nim wszystko, co robią razem pary, choć związek tej dwójki wychodzi mocno poza pokazywane w telewizji czy książkach obrazy zakochanych. Ale im to nie przeszkadzało.

Taehyung znowu czuł się kochany.

___

mam dzisiaj urodziny juhu znowu starszy ._.

Crime	✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz