Razem na zawsze

1.1K 121 36
                                    

( perspektywa Lawlieta )
Gdy tylko Light ujrzał swego ojca, który teraz stał przed nami z założonymi rękoma, uśmiechając się do nas radośnie, od razu do niego pobiegł, rzucając się w ramiona starszemu mężczyźnie. Roześmiał się przez łzy. Pan Yagami także zachichotał. Cieszyłem się, że dusza Raito wreszcie jest wolna... i w pewnym sensie zazdrościłem mu tej całej miłości którą posiadał... tym bardziej, iż podczas naszego „starcia" udało mu się nie tylko mnie zabić, skraść moje życie. Bo Kira skradła mi coś o wiele cenniejszego, o czym dowiedziałem się dopiero po odejściu ze świata żywych. Jednak za ojcem bruneta stał ktoś jeszcze. Piękna blondynka - Misa Amane, której obowiązkowa obecność sprowadziła mnie z powrotem do obecnej chwili. Trwałem tak za nimi i obserwowałem te jakże wzruszającą scenę, rozgoryczony, że mówiąc prosto - ja też tak nie mogę. Westchnąłem cicho, gdy była modelka wykrzyknęła.
- LIGHT-KUN!!!
Zwiesiła się na jego szyi niczym miś koala, a biedny chłopak nawet nie mógł się jej pozbyć, bo dziewczyna nie dawała za wygarną. W końcu poddał się  i także ją objął, sprawiając wrażenie, jakby przyniosło mu to w jakiś sposób ulgę.
- Dziękuje, że uratowałeś dusze mojego syna, Ryuzaki. - Odezwał się starszy Yagami. Wszyscy zwrócili oczy na mnie, a ja jak zwykle zgarbiony uśmiechnąłem się nieśmiało i pokiwałem głową, jeszcze bardziej  roztrzepując swe kruczoczarne kosmyki gęstych włosów. Dziewczyna Kiry podbiegła do mnie i prędko cmoknęła w blady policzek.
- Nigdy ci tego nie zapomnę. Jesteś prawdziwym bohaterem, L! - Wykrzyknęła na jednym tchu, z wielką wdzięcznością w ogromnych oczach.
Nie powiem, ten gest był miły. I nawet lubiłem Amane... prawda, nie była ona zbyt mądra, ale miała dobre i szczere serce. A już napewno była bardzo oddana.
- Nie ma za co. - Odparłem obojętnie, kładąc dłoń na czubku jej głowy i gładząc delikatnie po włosach. Ta się roześmiała i znów podbiegła do przyglądającego mi się bacznie byłego mordercy. Teren, na którym się znajdowaliśmy otaczały liczne skały, góry... na jednej z nich Shigami zajadły się jabłkami i grały w gry karciane, a na innych różne szczęśliwe dusze robiły wyjątkowe, choć proste rzeczy... jakby wcale nie umarły. I to właśnie było to spokojne miejsce. Świat szczęśliwych umarłych, i Bogów śmierci, którzy im odebrali wcześniej życie... A przede wszystkim, był tam Raito. I to było dla mnie najważniejsze. Póki jest szczęśliwy, to nie ważne czy z Misą, ważne, że po prostu mogę widzieć jego uśmiech. Nie chcąc im dłużej przeszkadzać, po mału się wycofałem, chcąc pozostać niezauważonym. Nie udało się.
- Lawliet! - Zawołał za mną Yagami. - Dokąd idziesz? - Zapytał, gdy odwróciłem się w jego kierunku.
- Przejść się. - Odparłem jakby była to najbardziej naturalna rzecz na świecie w tej sytuacji i nie zatrzymując się już ruszyłem dalej.
Czułem wzrok Raito na moich plecach. Zupełnie, jakby chciał mi nim wypalić dziurę w plecach... ah... Ale co miałem innego zrobić? Powiedzieć tak po prostu co zacząłem do niego czuć? To absurdalne! Tym bardziej, iż to uczcie pojawiło się tak nagle, niespodziewanie... że nawet ja nie potrafię go jeszcze w pełni pojąć, a co dopiero wyznać. Skryłem się za jedną z mniejszych gór i oparłem o jej twardą „ścianę". Utkwiłem narząd wzroku w niekończący się horyzont świata nieżywych. Wreszcie spokój... - Przeleciało mi przez głowę. Miałem nadzieje, iż chociaż teraz będę miał czas przemyśleć to wszystko.  Po raz kolejny byłem w błędzie.
- Hej. - Usłyszałem nade mną zachrypnięty, przerażający głos.
Podniosłem głowę.
- Oh. - Mruknąłem dostrzegając Shigamiego, który niegdyś należał do Lighta. O ile dobrze pamiętam, na imię mu Ryuk. - To ty... - Dodałem, odwracając wzrok od jego wygiętej w dziwnym uśmiechu twarzy.
- A ty jesteś tym detektywem, który ścigał Raito. - Powiedział, nadgryzając kawałek krwistego owocu, z ludzkiego świata. - Co tu robisz? - Spytał, przysiadając się obok mnie.
- Nic. - Odrzekłem.
- Nie umiesz kłamać. - Bóg wybuchł ochydnym rechotem. - Każdy tu przychodzi po coś... tylko, że zazwyczaj te cele są różne. Jaki jest twój ?
Zastanowiłem się na chwile, wiedząc, że i tak już nic mi nie zaszkodzi wyznać prawdę. Tyle, że zrozumienie tego „celu" było trudniejsze niż myślałem...
- Chyba próbowałem uciec. - Przyznałem. - Albo nie chciałem się mieszać w jego sprawy... albo-
- Jesteś zagubiony? - Przerwał mi, trafiając w sedno.
- Tak... - Przyznałem, po dłuższej chwili. - Chyba o to właśnie chodzi.
- Wy, ludzie, jesteście doprawdy dziwni... i głupi. - Parsknął, obracając się w powietrzu. Prychnąłem cicho w odpowiedzi. - Więc zakochałeś się w Yagami'm... Hm... to ciekawe.
- Nie wiem co mam robić. - Wymamrotałem, masując się po skroniach.
- Z racji, że jestem jedynie obserwatorem i nie wtrącam się w ludzkie sprawy, nie pomogę ci. Ale gdybym już miał, pewnie zasugerowałbym, byś z nim pogadał. - Mruknął Shigami, wyrzucając na ziemie ogryzek po jabłku. 
- Ekhm... Ryuzaki..?
- O wilku mowa. - Powiedział Ryuk, widząc Raito, stojącego niepewnie za nami. Rzuciłem Bogowi obojętnie spojrzenie, tak samo jak brunetowi.
- Tak?
( Perspektywa Kiry )
Wpatrywałem się w czubki moich botów i nie mogłem nic z siebie wydusić. Nie słyszałem ich całej rozmowy, jednak te znaczącą części... i... ucieszyłem się. Ryuk nagle wyparował, a od wąskich ścianek gór odbił się jego diabelski śmiech. Patrzyliśmy na siebie nawzajem z detektywem. Nikt z nas się nie odezwał, póki to ja nie przerwałem tej ciszy.
- Mogę się dosiąść..? - Wyszeptałem, a czarnowłosy poklepał jedynie miejsce obok siebie, wracając do wpatrywania się w bezkresny widok spokojnego świata Shigami.
Znów nastało milczenie. Ale tym razem, nie było one niezręczne. Wydawało się, jakbyśmy rozmawiali nawzajem ze sobą, nie używając żadnych słów. Ale przecież coś powiedzieć trzeba.
- Lawliet ja-
- Ciii... - Przerwał mi, przykładając palec do ust. - Zobacz, nawet tutaj słońce zachodzi...
Skierowałem wzrok na jasno-czerwony blask przed nami. Rzeczywiście zachodziło... nie odzywałem się już. Trwaliśmy tak, aż nie zrobiło się całkiem ciemno, a gwiazdy pojawiły się na niebie, migocząc pięknie co jakiś czas.
- Chciałem ci podziękować. Gdyby nie ty... nie wiem, co by się ze mną stało... - Przyznałem. Mężczyzna pokiwał głową. Kontynuowałem. - I... powiedziałeś, że inni mi już wybaczyli.
- tak.
- A ty? Wybaczyłeś mi? - Zerknąłem w jego oczy. On w moje. I nagle...
- Ja już dawno ci wszystko wybaczyłem. - Wyszeptał, jakby bał się, że gwiazdy nas usłyszą.
Położyłem ręce na jego ramionach i zbliżyłem się delikatnie... nie protestował. Ale też nie ruszył się.
- a Misa? - Zapytał, a ja osłupiałem.
- Co z nią?
- Jesteście parą. - Odparł bezemocjonalnie. Nie mówiłem mu jeszcze, że z nią wcześniej rozmawiałem...to chyba odpowiedni moment...
- Nie. B-Bo... - Wziąłem głęboki oddech, czując jak gapi się na mnie tymi swoimi wielkimi, dziecięcymi oczami... - Bo ty się dla mnie liczysz.
Nagle detektyw przygwoździł mnie do skały za nami, siadając okrakiem na moich nogach. Patrzył na mnie, nagle się prosto uśmiechając...
Nie czekając dłużej, załączyłem nasze usta w głębokim pocałunku, starając się w nim pokazać moją całą miłość do chłopaka... i choć może trwało to 6... 7 sekund, to jestem pewien, iż dla mnie, jak i dla niego to trwało wiecznie... i wtedy już obije wiedzieliśmy, że będziemy razem... teraz i na zawsze. Aż do końca świata umarłych.


I tak dobijamy do końca kochani. Dziękuje wam wszystkim za przeczytanie tej historyjki! Mam nadzieje, że się wam podobało i że nasze drogi się tutaj nie rozchodzą, że spotkamy się jeszcze w innych książkach, do których oczywiście serdecznie zapraszam! No to... do następnych opowiadań!
Grafomanka ~

W spokojnym miejscu ( L x Light )Where stories live. Discover now