Rozdział 10

Mulai dari awal
                                    

Blondynka wzdycha ciężko.

- Okej trochę przesadziłam – mówi ze skruchą. - Ostatnio strasznie się o ciebie martwię.
- Nic się nie stało.
- I tak przepraszam. Co mu odpiszesz?
- Nie wiem. Raczej nie mam ochoty na wyjście.
- Żartujesz? Ewidentnie cię podrywa, a ty chcesz dać mu kosza?

Po raz kolejny gromię przyjaciółkę spojrzeniem.

- Nie szukam faceta. Nie zapominaj o tym.
- A może powinnaś?
- Nie – zaprzeczam bez namysłu. – A James..?
- Dziewczyno, James Jamesem, ale jego tu nie ma. Będziesz tak czekać jak głupia aż wyjdzie? A jeśli nie wypuszczą go wcześniej tylko dopiero za trzy lata? Masz prawo ułożyć sobie życie bez niego. Może niekoniecznie z tym Hiszpanem, bo jak dla mnie jest jakiś podejrzany, ale zawsze możesz znaleźć kogoś innego.

Może i mam. Tyle, że nie chcę.

- To nie jest dobry pomysł – wyznaję.
- Kate... Będziesz tak rozpaczać przez najbliższy czas? Zwariujesz. Musisz znaleźć sobie jakieś zajęcie.
- Zajęcie nie oznacza od razu wchodzenia w związki.
- Jak chcesz. Ale według mnie powinnaś z nim iść.

Zirytowana przewracam oczami.

- W ten sposób to narobię mu tylko nadziei.
- A może jednak sama się przekonasz? Kto wie. Może okaże się fajny wbrew mojemu odczuciu?
- Boże okej pójdę. Tylko skończ już te swoje wywody.

Wcale nie mam ochoty na to spotkanie jednak wiem, że Kelsey by nie odpuściła. Gadałaby i gadała aż do usranej śmierci. Niby nie mam nic do stracenia, to tylko kawa. Ale z drugiej strony mam świadomość, że Rafael chciałby ode mnie czegoś więcej niż znajomości. Daje mi to bardzo jawnie do zrozumienia.

- Wstawaj i idź się szykować.

*

O umówionej godzinie siedzę już w okolicznej kawiarni, czekając na mojego towarzysza. Bardzo lubię tu przychodzić. Jedzenie i kawy są przepyszne, a w dodatku dość przystępne cenowo i nie ma aż tak dużego tłumu ludzi.

Kiedy widzę jak Rafael wchodzi do środka, macham do niego ręką, żeby pokazać gdzie siedzę. Szybko mnie zauważa, uśmiecha się i po chwili siedzi już naprzeciw mnie. Zamawiamy nasze ulubione ciastka i kawy i czekamy aż kelnerka je przyniesie. Chłopak rozgląda się nerwowo dookoła jakby kogoś lub czegoś szukał, co wyraźnie wzbudza moje zainteresowanie. Muszę przyznać, że to nie pierwszy raz, gdy się tak zachowuje. Boi się czegoś? Kogoś?

- Dawno się nie widzieliśmy – mówi w końcu Rafael.
- No nie aż tak dawno – uśmiecham się.
- Dla mnie minęły wieki. Co postanowiłaś, Kate? – pyta nagle.

W pierwszej chwili nie wiem co ma na myśli.

- Studia. Wracasz czy jednak nie?

Wciąż jeszcze nad tym nie myślałam. Ciągle dzieje się coś ważniejszego.

- Nie wiem. Ale chyba wrócę.
- Ja... przepraszam za ciekawość, ale po naszej ostatniej rozmowie nie mogłem pojąć co takiego musiało się wydarzyć, że chcesz rzucić studia. Wydawało mi się, że twoim marzeniem jest bycie prawnikiem.

Cóż, było. Teraz mam inne, priorytetowe marzenia. Na przykład takie, żeby James wrócił bezpiecznie i w jednym kawałku do domu.

- Rafael, tłumaczyłam ci. Pokomplikowały mi się sprawy prywatne. Wolałabym nie zdradzać szczegółów.
- Jasne, rozumiem. Ale chcę ci tylko powiedzieć, żebyś wszystko dobrze przemyślała. To decyzja, która będzie miała wpływ na całe twoje życie.

Kiwam potakująco głową. Niestety brunet ma trochę racji. Ostatnio nie miałam głowy do zastanawiania się nad tym, ale to chyba najwyższa pora, żeby podjąć decyzję. Za chwilę rozpoczyna się rok akademicki, a ja wciąż trochę się waham pomiędzy dwoma dostępnymi opcjami. Oczywiście nie zmienia to faktu, że jego nachalne pytania i wyrażanie własnej opinii działają mi na nerwy. Bardzo nie lubię, a wręcz nienawidzę, gdy ktoś na siłę próbuje mi coś wmówić lub co gorsza, za bardzo docieka w sprawach, o których nie chcę głośno mówić.

Godzinę później wspólnie opuszczamy kawiarnię.

- Pójdziemy na spacer? Albo może odprowadzić cię do domu? Robi się ciemno.

Na te słowa po plecach przebiega mi nieprzyjemny dreszcz. Od razu wspominam wczorajszy dzień i list, który otrzymałam.

- Wolałabym wrócić do domu.
- Okej. Więc chodźmy.

Pokonujemy drogę do mojego domu w kompletnej ciszy aż wreszcie docieramy pod bramę.

- Dzięki – uśmiecham się do niego serdecznie.
- Nie ma sprawy. Więc... do zobaczenia. Jak podejmiesz już decyzję to daj mi znać okej?
- Jasne.

Rafael obdarza mnie życzliwym, szerokim uśmiechem i zaczyna się oddalać, a ja wchodzę przez furtkę na posesję.

Nie widzę na podjeździe samochodu Luka, więc chyba wciąż nie ma go w domu. Mam nadzieję, że nie robi teraz nic głupiego. Ostatnio po czymś takim, w naszym domu zawitała policja, a funkcjonariusze zwinęli Jamesa.

Wchodzę do domu i dostrzegam, że wszędzie jest ciemno, a więc to oznacza, że jestem całkiem sama. Ponownie po moich plecach przebiega nieprzyjemny dreszcz. W tej chwili oddałabym wszystko, żeby Luke wrócił już do domu.

Zostawiam buty w przedpokoju i prawie że biegnę do swojego pokoju, gdyż zarówno na schodach jak i w korytarzu, cały czas odczuwam czyjąś niepokojącą obecność. Zamykam za sobą drzwi od pokoju na klucz i wskakuję na łóżko. To pewnie tylko wyobraźnia, Kate...

*************

Jeśli podobał Ci się ten rozdział lub jesteś ciekaw dalszych losów bohaterów - zostaw po sobie ślad w postaci komentarza lub gwiazdki!

Do następnego :)

Tajemniczy Współlokator - z dala od Ciebie | ZAKOŃCZONETempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang