"Tonę"

11 1 0
                                    


Żrą nas rdzawe czasem, wnyków kły.
Jad swój sączą jak motylki dożylnie.
Później dalej nim plujemy, niźli widzimy.
Gubimy słuch do reszty w zgiełku głosów.
Tracimy czucie rzucając ostre kamienie,
Postepująco cięższe z każdym kolejnym.
W powietrzu zaś czuć odór stęchlizny,
Jakby już dawno sumienie w nas zdechło.
Nienawistne palce głaszczą namiętnie klawiaturę,
Która taka zasłuchana w wycharczane słowa.
Chwila przerwy, krótka wiadomość do mamy:
Tak/Nic nie potrzebuję/ Kocham cię/ pa pa.
Gdyby to miało jakieś znaczenie nie byłoby źle.
Jednak nie ma, nie ma choćby najmniejszego.
Dalej nie potrafimy wziąć wdechu i wydechu,
tym samym powietrzem, wspólnie bez sporów.

"Wróćmy do siebie"Where stories live. Discover now