1. Wiele rzeczy nie powinienem.

27 1 0
                                    

- I co ja mam teraz zrobić? - zapytałam Scarlett i Layle, gdy wieczorem siedziałyśmy w łóżkach. Oczywiście opowiedziałam dziewczynom całą rozmowę z księciem.

- Nie mam pojęcia - powiedziała Person - Nie dasz rady zrobić tej misji sama, a my nie jesteśmy do tego upoważnione. - miała racje.

Tylko ja byłam Rigel i miałam jej znamię na żebrach. To było wszystko takie pogmatwane.

- Zastanawia mnie jedno. - zaczęła Layla. - Skoro żadna z nas, to kto? Kto Ci pomoże? Jako jedyna jesteś Rigel. Ja mam znamię wiatru, a Scarlett słońca. To się kupy nie trzyma! - westchnęła opadając twarzą na poduszkę niczym placek. Lubię placki.

W dwudziestym wieku miało się urodzić tylko trzech liljofilów - tak obliczyły gwiazdy. Tylko problem polegał na tym, że żadna z nas nie miała znamienia księżyca. Nestor wyraźnie powiedział Gwiazdy świecą jaśniej w blasku księżyca. Ja jestem Rigel - szósta najjaśniejsza gwiazda na niebie i to ja odkryłam sześć ksiąg. I według Nestora nie jestem w stanie sama odnaleźć siódmej księgi. Potrzebuje do tego księżyca, by świecić jaśniej, czy jakoś tak. Ale kim do kurwy był księżyc.

- Dobra laski, jutro mamy wtorek i doskonale wiemy co się z tym wiąże. Nie możecie przepuścić okazji by przelecieć króla, czyż nie?- popatrzyłam na nie wymownie, na co te tylko zachichotały.

W naszej trójce to ja byłam tą, która ściśle trzymała się kodeksu. Zero wychodzenia z komnaty po północy. Zero ubrań pokazujących znamiona. W każdy poniedziałek, środę i piątek lekcje skrzypiec. We czwartek i piątek język francuski i łacina. Sobota - sztuki walki. Codziennie miałyśmy również lekcje tańca. A po co to wszystko? Jak wylądujemy w czasach Napoleona język francuski może okazać się niezbędny, a  lekcje tańca nie raz przydały mi się na różnych bankietach w dziewiętnastym wieku.

I tak wyglądało moje życie. Gdy ukończyłam lat 5 moi rodzice zginęli w wypadku. Nie pamietam dużo, prawdę mówiąc zupełnie nic. Wiem tylko, że przejechał ich jakiś pijany kierowca. Skurwysyn. Najgorsze było to, że ja byłam obok. Cudem ominęłam śmierć.

Wtedy trafiłam do sierocińca. Nie byłam tam długo. Po paru miesiącach wziął mnie stamtąd Pan William. - nasz opiekun. Traktujemy go jak wujka. Pilnuje nas, i te sprawy.

Bractwo wyszkoliło mnie, bym mogła sprawnie zdobyć księgi i uwolnić krąg siedmiu ksiąg. Jak już wspominałam znalazłam 6 z 7. Każdy z nich miała w sobie 7 stron z minimalnymi podpisami liljofilów. Książki miały po kilkaset storn, więc to wszystko wymagało czasu. Od tego była Scarlett oraz Layla.

Dalej już nie rozmyślałam, gdyż odfrunęłam do krainy Morfeusza.

****
- Wstajemy, ziemniory! - usłyszałam, więc otworzyłam powieki. Przechyliłam głowę w bok, i moj wzrok napotkał Willa, który uśmiechał się jak jakiś psychopata.

- Jeszcze pięć minuut! - powiedziała Layla, a ja w duchu przytaknęłam na ten pomysł.

- Dziewczyny spóźnicie się do szkoły. - nie było potrzeba więcej. Wstałam niczym z procy wpadając przy tym na Scarlett, na co Miller się zaśmiała, ale nie czas na rozpamiętywanie.

Jeszcze jedno spóźnienie i Smith wstawi mi lufę. A nie chce chodzić na poprawkowe z tą suką.

Wzięłam szybki prysznic. Nie myłam dzisiaj włosów. Moje długie do łopatek, brązowe kłaki robiły się tłuste dopiero po tygodniu bez mycia. LAKI FOR MI.

Zrobiłam sobie szybciutki makijaż, który składał się z przeczesania brwi i nałożenie masakry, która powiększała moje niebieskie oczy. Nie lubiłam chodzić wytapetowana jak te dziwki - nie mój styl.

siódma księgaWhere stories live. Discover now