- ...Proszę się nie denerwować, pani Graziello. Włożę go teraz delikatnie pod pani pachę.

„Och, tak, włóż mi go!" – ponaglałam Włocha w myślach. „Zerwij ze mnie te przemoczone majtochy i pokaż, na co cię stać". Chwilę później dotarł do mnie całkowity sens wypowiedzi mężczyzny i oprzytomniałam. Następnie już na głos zapytałam: - Jak to: pod pachę?

- No, pod pachę – barman odpowiedział, uśmiechając się zalotnie. – A co? Wolałaby pani, abym wsunął go w odbyt?

Nie czekając na odpowiedź, ruszył w moją stronę. Absurdalność tej sytuacji spowodowała, że wilgoć między moimi udami w mgnieniu oka została zastąpiona przez suszę stulecia. To natomiast poskutkowało tym, że odzyskałam trzeźwość myślenia. Dotarło do mnie, że dzieje się coś złego. Fakty były takie, że obcy mężczyzna zaniósł mnie wpierw omdloną do pokoju, następnie wykąpał się w mojej łazience, jakby był u siebie, a teraz szedł w moją stronę, nagi, z niecnymi zamiarami. Jego doskonały penis wydał mi się nagle złowrogi. Skuliłam się w sobie i zacisnęłam mocno uda. Chociaż chyba powinnam zacisnąć... pachy.

Kiedy włoskie monstrum znalazło się dosłownie centymetry ode mnie, nie wytrzymałam. Wrzasnęłam na całe gardło, a następnie chwyciłam nasadę prącia mocno w dłoń, żeby drugą zacisnąć w pięść i rozpocząć wyprowadzanie serii ciosów. Biłam zapamiętale, nie zważając na jęki i piski jego pana.

- Aiuta, me! – krzyczał, próbując wyrwać się z mojego żelaznego uścisku. – Alessandro, aiuta me!

Wtem, zupełnie nieoczekiwanie, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi wejściowych, a kiedy zerknęłam w ich stronę, całkowicie zbaraniałam. Zobaczyłam tam... mojego barmana. Ubrany w białą koszulę i spodnie od garnituru zaprasowane w kant, gnał ku mnie z wyrazem totalnego przerażenia na twarzy. „Jak on mógł być w dwóch miejscach jednocześnie?" – pomyślałam, absolutnie zbita z pantałyku, po czym z powrotem skupiłam wzrok na tym, w co od paru dobrych sekund napitalałam jak Rocky Balboa na dopalaczach. Gdy zorientowałam się, że wcale nie jest to mamucich rozmiarów drągal, tylko ręka jakiegoś dziadka, która może i w lichym oświetleniu nocnej lampki trochę przypominała fallusa, ale z całą pewnością nim nie była, momentalnie ją puściłam i przestałam okładać ją piąchą. Starszy mężczyzna odetchnął głęboko i czym prędzej oddalił się ode mnie na bezpieczną odległość. W tej samej chwili dopadł do mnie młody Włoch.

- Pani Graziello – przemówił, złapawszy moje dłonie w swoje – co się stało? Dlaczego pobiła pani doktora Barzaghli?

„Dlaczego pobiłam doktora Barzaghli?" – powtórzyłam w myślach, ale nie pomogło mi to znaleźć sensownej odpowiedzi. Zdecydowałam się więc na bezsensowną, ale w stu procentach prawdziwą.

- Chciał mnie zgwałcić – wyszeptałam.

Staruszek po tym wyznaniu zaczął zapamiętale gestykulować i tłumaczyć coś barmanowi w ich ojczystym języku. Zrozumiałam z jego monologu tylko jedno słowo, ale ni w ząb nie pasowało mi ono do sytuacji, no bo jak pizza mogła łączyć się z gwałtem?

- Pan doktor mówi – młody Włoch zwrócił się do mnie, gdy tamten skończył gadać – że wpierw podał pani sole trzeźwiące, a gdy się pani nieco ocuciła, próbował zmierzyć pani temperaturę. Podobno była pani rozpalona jak piec do pizzy.

Zajęło mi dłuższą chwilę, żeby przetrawić te informacje, ale w końcu wszystkie klocki wskoczyły na właściwe miejsca. Kiedy zrozumiałam, że goły barman był jedynie wytworem mojej wyobraźni, a pod pachę miałam mieć włożony termometr a nie jego nieziemskiego członka, zaniosłam się histerycznym śmiechem. Wkrótce dołączył do mnie młody Włoch, a niedługo potem nerwowo rozchichotał się również lekarz.

Trudno było zatrzymać tę karuzelę śmiechu, ale po kilkudziesięciu sekundach udało nam się opamiętać. Gdy to nastąpiło, przeprosiłam doktora Barzaghli za swoje zachowanie, a on nie dość że z miejsca mi wybaczył, to jeszcze obdarował mnie jakimiś magicznymi ziółkami. Podobno napar z nich stawiał na nogi nawet obłożnie chorych. Dodatkowo staruszek przebadał mnie i wystawił diagnozę, że powodem mojej utraty przytomności był najprawdopodobniej nadmiar emocji podlany alkoholem i przyskwierczony sycylijskim słońcem.

Przeprosiłam również Alessandro (okazało się, że tak miał na imię barman) za to, że miał dziś ze mną same kłopoty. Zapewnił mnie, że się nie gniewa i że mogę liczyć na jego pomoc w każdej sytuacji. Nie miałam pojęcia, czy był po prostu do bólu profesjonalny, czy może poczuł do mnie przedziwną nić sympatii, ale wyobrażałam sobie, że chodziło o to drugie.

Kiedy już wszyscy wszystko sobie wyjaśnili, a mój barman raz jeszcze zaprosił mnie na vipowską kolację w hotelowej restauracji, panowie pożegnali się i zostawili mnie samą w pokoju. Ponieważ czułam się zmęczona i brudna, postanowiłam nieco się odświeżyć. Przygotowałam sobie na wieczór komplet bielizny i ładną sukienkę, a następnie pozbyłam się stroju kąpielowego i w samych japonkach poczłapałam do łazienki. Odkręciłam oznaczony czerwoną kropeczką kurek i ze słuchawki prysznica zaczęła lać się gorąca woda. Zanim jednak weszłam do kabiny, wychyliłam się jeszcze na momencik do pokoju. Doskoczyłam do szafy, w której chowałam walizkę i wyciągnęłam z niej skrzętnie ukryte metalowe etui. Cóż, skoro okazało się, że Alessandro nie jest żadnym zboczeńcem gwałcicielem, mogłam bez wyrzutów sumienia sobie o nim pofantazjować. Pan Różowy miał mi w tym pomóc.

365 dni Grażynki [ZOSTAŁA WYDANA]Where stories live. Discover now