rzepak

94 12 16
                                    

/Błędy ortograficzne są SPECJALNIE więc proszę mnie nie poprawiać, bo to głupie XDDD ta piosenka to normalnie theme całego wydarzenia/

To było w lato - lub w wiosne.

Dobra, będę cholernie z wami szczera, nie pamiętam jak, kiedy i gdzie dokładnie to było, ale ja i moje ziomki z Litwy najechałyśmy cudze terytorium, rowerami. Na pozór raczej, przedmiotami, które z niczym złym się nie kojarzą, jednak demolują kwiaty rzepaku, jak czarny humor każdego, normalnego człowieka.

Zośka - główny złoczyńca i jakże dobry muzyk z naszej paczki, nudził się.

Nie wiem, czy się nudziła, w mojej wizji się nudzi. Ale wracając, stwierdziła, że chce sobie pojeździć rowerami, ale nie po chodniku, jak każdy cywilny i normalny człowiek - po dróżce, pomiędzy rzepakiem.

BO TAK.

Lilja wodna - przestępczyni, czytająca 24 godziny na dobę krwawe komedie, gdzie jedzą ziemniaki z wielką chęcią się zgodziła - jej argument?

Niech się dzieje wola Marco, a jak nie to jeb suszarką - zbyt mocny argument, żadna z nad nie potrafiła się mu przeciw wstawić.

Fafik - trzeci przestępca bez wąsa, czyli ja wam to opowiadająca, chciałam dalej napierdalać w gta, ale Zośka mi wyłączyła, więc chciałam jej za-

Zaproponować walnięcie padem w głowę, ale Amix nie pozwolił na tak karygodne czyny, poziomem z Balladyny

Amixa nie chciała się zgodzić - ale przekonaliśmy ją.

Wyruszyliśmy w tą jakże niebezpieczną podróż około piętnastej, lub dziewiętnastej.

(Zośka wie, ale mi nie odpisuje ciul zasrany, pewnie tworzy dwudziesty remix tej samej piosenki)

Nasze rowery już wtedy, wyrażały swój sprzeciw, Lilja wodna o mało łańcucha nie straciła - a w jej przypadku stracenie łańcucha, to jak odebranie jej drugiego życia.

Po prostu musiała by zapierdalać parę kilometrów pieszo, ale komu by się chciało.

PRZECIEŻ I TAK JESTEŚMY SZEKSZI

Kamienie stwierdziły, że to idealny dzień na wpadanie pod koła ,,niewinnych" ludzi.

Ledwo uszłam z życiem, Lilja wam świadkiem, że pedałami zapieprzałam jak w jakimś ku#wa transie, ale to nic nie dało i dalej jechałam z tyłu, wjeżdżając co jakiś czas na bardzo cenny towar Lilji - trawę.

Co jak co, ale w szkole był to gruby hajs, nie do zdobycia.

Tylko wtedy mogło się dostać opierdol od pań sprzątających za gnojenie na terytorium budy, znaczy szkoły.

- Łooooo patrzcie jak zarosło kobityy! - podniecała się Zośka, która tydzień nie wychodziła z chałupy - co w naszym przypadku było normalne, bo

PO CO SIĘ DOTLENIAĆ?

Jedynie Lilja okazywała swoją ,,fit" duszę i codziennie machała nogami jak opętana na chuśtawce, próbując się nie udusić dymem z papierosów, a to było nielada wyzwanie, oklaski jej za to.

Amixa mieszkała za daleko - do teraz nie wystalkowałam jakiego papieru toaletowego używa, cholera by to.

Rzepak- złoty, wysoki chwast, bo takie analfabetki jak my nie wiedzieliśmy po co ludziom jakieś gówno co farbi ręce jak farba olejna na plastyce.

Zośka ofensywnie przyznała rację - śmierdzi jak zwłoki chomików zakopne gdzieś u mnie.

Skąd ona wie, że miałam chomiki?

Czuję się obserwowana - nie bez powodu na grupie pisze moje imię i po angielsku ,,I see you" co tłumaczy się na Niemiecki jako Maine klasse is dupase, ale to temat na zupełnie inny wpis z mojego zajebistego notatniczka.

Spojrzałyśmy na siebie - to były ostatnie sekundy przed tragedią.

Następnie wjechaliśmy w ten rzepak, co jakiś czas o mało się nie zabijając.

Rzepak - skurwysyn oplatał się wokół kół rowerów oraz o pedały, ale mieliśmy na to totalną wyjebkę.

Dostaliśmy nagłego ataku śmiechu, śmiechu najebanego Mozarta

LECK MICH IM ASRCH

- Zoooośka oo kurwaaa - wyjebałam się, wszystko o tym świadczyło, ale dopiero po minucie zdezorientowany Fafik aka ja zorientował się, że zaliczył glebę - w środku jebanego pola z rzepakiem, gdzie latały pszczoły, osy, ważki, huj wie co to było - nawet Lilja co szykuje się na Biolhema do dzisiaj nie wie jaki gad leciał nad nami.

- Fajfiiiik!! - w Lilji, umierający Fafik wywolał nie zapowiedziany wybuch empatii - Żyyyj!  

Pojechała, ah, widzicie jacy pomocni?

Oni se pojadą gdzieś tam, a ja będę delektować się kurwa jakimiś gadami co mi po włosach będą pełzać.

Nie czaje w biologie, węże to ssaki tak?

W każdym razie Lilja postanowiła wrócić, co brzmiało jak challenge żywcem z youtuba.

Musiała odwrócić swój rower o 180 stopni.

(HAHA, MIAŁO SIE TE NACIĄGANE 3 Z MATMU ROBAAAAAKIII)

i pomogła mi wstać, Zośka nie była wstanie bo popadła w malinowy szał.

Ale nigdzie malin nie było.

Amix postanowił się wycofać, bo, bo w krzakach coś widział!!!

Ale nasze trio zayebistości ruszyło daleeeej, bo czemu by nie.

Dopiero wtedy zauważyliśmy Koczkodana, puszczającego jakieś bicie o pralkę - Fafik nie czai w muzykę, słucha only liszta 24 godziny.

Sieka?

Ta kurwa marchewki sieka.

Ale skąd ta marchew na środku pola z rzepakiem wzięła - wyższa logika.

Prawa Fizyki stwierdziły, że pole z rzepakiem to nie miejsce dla nas, Zośka anonimowy alkocholik jeden nawet stwierdził że to dla nas za dużo.

Co zrobiłyśmy? Zapytacie

Też bym chciała wiedzieć

Poszliśmy na budkę

TAKĄ DREWNIANIO TAKĄ PRESTIŻOWĄ, Nie wszyscy weszli bo Lilja stwierdziła, że przeważymy cały dobytek siatkarzy.

Czej, a nie leśnych?

Nie wiem, nie mam WOS

Tak czy siak po tej akcji wróciliśmy do domu, moja matka zauważyła, że mam żółtą koszulkę.

- Coś tu robiła?

- Wracałam ze szkoły

- Ok - uwierzyła.

Drogi pamiętniczku, pamiętaj, że na świecie zawsze znajdą się osoby - które wjadą ci w rzepak bez wyrzutów sumienia i bez odcisków palców - policja aka rolnicy nas szukają.

Do teraz nie znaleźli - żegnam.

LECK MICH IM ASCHR

Huhuhuhuhuuhu~~~

:3

Opowiadanie na faktach

Tak trochę z życia w KwarantannieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz