Pierwsze posiedzenie

23K 604 247
                                    


Krzysiek od kiedy pamiętał, nigdy nie potrafił przestać gadać o polityce.

Przez całe swoje dzieciństwo nic tylko prowokował dyskusje, aż mieli go dość. To samo działo się na domówkach w pierwszym towarzystwie w jakie się wkręcił. Koledzy z poza Młodzieży Wszechpolskiej wspominali go, jako tego co zawsze zaczepia ludzi na imprezie. Facet, który wdaje się w dialog na tematy ciężkie i wcale nie potrzebuje do tego alkoholu.
Już wtedy uważał siebie jako intelektualistę mimo braku studiów, jednak kiedy nastąpiła ta gwałtowna fascynacja literaturą Dmowskiego?

Wydawało się, że ona była zawsze. Radykalność poglądów towarzyszyła mu niezmiennie i jako jeden z niewielu mógł się pochwalić całkowitą stałością w tym temacie. Wręcz upartym dążeniem. Liga Polskich Rodzin choć miała przyjemną dla ucha nazwę, tak była skrajnie prawicową partią podparta o młodzież wszechpolską, demokrację katolicką i silny konserwatyzm.

W dwutysięcznym rozpoczęła się przygoda. Krzysiek wstąpił do Młodzieży Wszechpolskiej, gdy miał osiemnaście lat. Dziś ma trzydzieści osiem i został wybrany w prawyborach jako jeden z najmłodszych kandydatów na prezydenta.

Ale od początku. Jest styczeń. We frontowym oknie kamienicy, w której mieszka Krzysztof Bosak, powiewa duża tęczowa flaga. Dawnemu liderowi Ruchu Narodowego to nie przeszkadza. Przecież i tak wszyscy spotykają się w tych samych kawiarniach. Wczoraj dużo wypił bo przeraża go myśl, za miesiąc ma wziąć ślub ze swoją przyjaciółką Kariną. Zbliża się koniec przykrywek. Jest starym kawalerem, ale tak na prawdę nigdy nie był sam. Zawsze gdzieś kręcili się chłopaki z Ruchu Narodowego. Zawsze miał towarzystwo. Ale teraz został wybrany na kandydata na prezydenta... Im mocniej sobie to uświadamiał, tym intensywniej czuł jak coś rozsadza mu klatkę piersiową, pięści ściskają się do białości, a poczucie wielkości niepokojąco rośnie. Wybrali jego, właśnie jego. Oficjalnie wygrał z Grzegorzem Braunem i nie był zaskoczony. Braun miał specyficzny sposób bycia, jednak człowiek rozsądny nie wybierze dziwaka. Musi wybrać kogoś kto ukrywa się pod skorupą osoby równie rozsądnej.

Trzeba było poszerzyć elektorat konfederacji, jeśli mieli mieć jakikolwiek wpływ na ten rząd i Krzysztof wiedział jak. Był erudytą, chodzącą encyklopedią konserwatyzmu, interesowało go także malarstwo i o dziwo sztuka. Tyle z wrażliwości jaką miał w sobie Krzysztof.

Bosak wstał z łóżka, przeszedł się po domu i nalał sobie szklanki wody, potem drugiej. Mógł wczoraj tyle nie pić. Ale w Klubie LodiDodi na ul. Wilczej w Warszawie wyjątkowo spodobał się barmanowi. Tak więc zmieszał ostro wódkę, whisky i piwo. Na dodatek przyprowadził gościa. Przyszedł z nim jakiś młody chłopak. Taki którego można posądzić o fetysz uwodzenia chłopców z "Narodówki". Spał jeszcze w sypialni gospodarza. Lider Konfederacji spojrzał kątem oka na wystające zza niedomkniętych drzwi biodra mężczyzny, a potem raz jeszcze na powiewającą za oknem flagę...

Na telefonie wyskoczyło mu powiadomienie SMS. Robert Biedroń napisał, wysłał mu fioletowe serduszko... A więc mieli się znowu spotkać na swojej drodze. Jeszcze dziesięć lat temu to Krzysztof Bosak mógł być na miejscu Profesora Śmiszka. Jak to się stało, że doszło między nim a Robertem do tej emocjonalnej kłótni? Teraz to już nie miało znaczenia, gdyż oboje wybrali inne drogi. Znaleźli pocieszenie w innych ramionach. Biedroń wybrał stały związek, a Bosak utonął w polityce i chwilowych przykrywkach dla własnej orientacji.

Tymczasem życie Roberta było naprawdę udane. Mężczyzna w ogóle nie zwracał uwagi na zaangażowanych w jego życie seksualne prawicowców. Tylko oni żyli dalej plotkami i to oni dalej widząc go wyobrażali sobie jak bardzo pikantne musi być jego pożycie.

Robert był szczęśliwy. Miał partnera, dużo wspierających osób i był dumny z siebie. Był wzorem setki, a nawet tysięcy, o czym nie mógłby powiedzieć niejeden prawicowy polityk. Gdy Biedroń podniósł swój telefon. Szybko go odblokował i otworzył wiadomość na zaczepkę. Wysłał serduszko swojemu rywalowi, ale to miał być żart, a nie zachęta do rozmowy. Mógł usunąć reakcję i zablokować Bosaka, jednak coś go od tego odtrącało. Ostatnio myślał wiele o kandydacie na prezydenta Konfederacji. Coś ciągnęło go do Krzysztofa. Jakaś dziwna, niedorzeczna siła.

- Ile chcesz jajek Robert? - Spytał jego niepisany narzeczony, imiennik Bosaka, Krzysztof Śmiszek. Byli już ze sobą tyle lat, że codzienność stała się rutyną. Wczoraj wrócili późno z posiedzenia Lewicy. Robert dopiero przedwczoraj przyleciał z Brukseli. Śmiszek tęsknił za nim jak zawsze, ale zdążył zauważyć, że Robert nie spogląda na niego tak jak do tej pory. Może kogoś ma w tym Parlamencie... Wolał o tym teraz nie myśleć, łączyła ich praca. Robert został wybrany na kandydata Lewicy, a Śmiszek kiedy tylko mógł, to występował w jego imieniu.

Krzysztof Bosak wyświetlił

Krzysztof Bosak pisze...

Czy to forma przywitania?

- Z kim piszesz? - Spytał Śmiszek, smarując chleb masłem, szykując kanapki także dla Roberta, kątem oka kontrolował gotującą się wodę na jajka.
- W końcu mamy czas, by zjeść normalnie śniadanie. Praktycznie nie mieszkamy we własnym domu. - Zauważył trafnie profesor Prawa. Robert uniósł spojrzenie.
- Z nikim konkretnym. Pisałem coś jednej osobie z młodzieżówki Przedwiośnia. - Robert speszył się i zablokował telefon kliknięciem.
- Mi pasują trzy jajka. Głodny jestem, nie pamiętam kiedy ostatni raz jadłem coś pożywnego. W tej Brukseli nie miałem za bardzo czasu na jakikolwiek większy obiad. - Biedroń przeciągnął się. Myślami jednak był dalej w rozmowie z rywalem.
Śmiszek uśmiechnął się szczerze, jego ukochany wyrobił sobie markę. Jego partner był z niego dumny, tym bardziej teraz. Mężczyzna wyciągnął dłoń do ukochanego i ścisnął palce, które jeszcze przed chwilą trzymały telefon. Spojrzeli sobie w oczy. Śmiszek chciał zatrzymać takie chwile na dłużej. Bardzo za nim tęsknił.

Bosak nie oglądał telewizji do obiadu, ale dzisiaj nie był w stanie skupić się nad żadną książką. Włączył więc przykładowy kanał. Akurat trafił na telewizję opozycji. Mówili coś o Zandbergu, o jego komunistycznych poglądach. Nie ważne jak przystojnym był facetem, Bosak po prostu nie mógł go słuchać. Mężczyzna, który przyjechał zeszłej nocy wraz z Bosakiem do domu akurat kończył się ubierać.
- Zagłosuję na ciebie, panie prezydencie! - Obiecał zeszłonocny kochanek, a Krzysiek tylko pokręcił głowa żegnając go z uśmiechem i raz jeszcze spojrzał na telefon. Drzwi zamknęły się, a Bosak wysłał kolejną wiadomość.

Krzysztof Bosak pisze...

Panie Robercie, miniemy się dzisiaj w korytarzu na Marszałkowskiej?

Robertowi było przykro, że te uczucie między nim a Śmiszkiem zaczyna wypalać się z jego strony, nie miał na celu skrzywdzenia go. Nie uważał, że spokojne i monotonne życie jest dla niego. Nie teraz.
- No, to pora jechać do sejmu. - Robert uśmiechnął się i wziął telefon, jednocześnie puszczając partnera. Od razu wszedł w konwersację z rywalem.

Robert Biedroń pisze...

Mam taką nadzieję, panie Krzysztofie

Robert od razu wysłał wiadomość.

Biedroń x Bosak - Nowy PorządekWhere stories live. Discover now