Rozdział 25. Prezenty z Francji

1.8K 130 231
                                    

Ku niezadowoleniu Bernarda fiolka została oddana Dumbledore'owi. Monica z rozbawieniem patrzyła, jak zwierzak wygląda za ramieniem Newta do tyłu, gdzie wciąż stał nauczyciel, patrząc za swoimi byłymi uczniami.

— Spokojnie, Bernard — powiedziała, po czym ostrożnie wzięła niuchacza od Newta. — Znajdę ci jakieś świecidełko we Francji...

Magizoolog uświadomił sobie, że Monica wraca z powrotem do Francji, bo jeszcze przez dwa miesiące miała zbierać swoje reportaże. Trochę go to zasmuciło, bo nie chciał zostawać bez niej.

Rudowłosa zauważyła smutek Newta, więc ujęła go pod ramię, mając nadzieję jakoś go pocieszyć.

— Dwa miesiące zlecą szybko, Newt... — powiedziała, starając się brzmieć optymistycznie. — W międzyczasie możemy pisać listy, rozmawiać przez kominki, może nawet udałoby mi się choć na chwilę cię odwiedzić...

Było to niewiele, ale zawsze jakaś forma utrzymania kontaktu z kochaną osobą.

Będąc już nieco dalej od Hogwartu, deportowali się do mieszkania Newta, bo nie było opcji, by Monica wyjechała bez pożegania się ze wszystkimi zwierzakami, jakie posiadał oraz spędzenia z nim choć odrobiny czasu. W końcu Francja nigdzie się nie wybierała, a już na pewno nie wyleciałaby w powietrze w ciągu jednego popołudnia.

Newt miał nadzieję, że chwila, kiedy Monica miała wrócić do Francji, nie nadejdzie prędko. Dzień jednak minął im zaskakująco szybko i wieczorem rudowłosa miała już przenieść się do domu swojej przyjaciółki.

— Bernard, wiem, że będziesz tęsknił, ale musisz zostać z Newtem — powiedziała do niuchacza, który za nic nie chciał puścić jej ramienia. Koniec końców wylądował z powrotem w rękach swojego właściciela, patrząc tęsknym wzrokiem na Monicę, jakby już za nią tęsknił.

— Miłego zwiedzania Francji — powiedział do niej Newt, uśmiechając się nieśmiało. — I... Nie zaszkodzi, gdybyś na siebie uważała.

— Jasne, chociaż Grindelwald podobno opuścił Francję — odparła Monica, wzruszając ramionami.

— Podobno, a ja chciałbym cię jeszcze zobaczyć.

— To akurat mogę ci obiecać — zaśmiała się, po czym pocałowała go w policzek.

Tego samego wieczoru Gryfonka zawitała ponownie w salonie Claudine Cartier, która akurat siedziała w fotelu i czytała książkę. Uśmiechnęła się, kiedy z kominka wyszła Monica.

— Nareszcie jesteś, mon cher — powiedziała, odkładając książkę na regał. — Jak tam twoja miłość? Odnalazł cię?

— Razem się odnaleźliśmy — odpowiedziała rudowłosa i przysiadła na kanapie. — No dobra, bardziej on mnie, ale to długa historia. I podobno Grindelwalda nie ma już we Francji, tyle dobrego ci przynoszę.

Claudine zareagowała tak, jakby nie usłyszała tej części o Grindelwaldzie - jakby ktoś takie w ogóle nie istniał, lub nie chciała o nim słuchać. Ewentualnie też jej uwaga bardziej skupiła się na tym, że jej przyjaciółka odnalazła swoją miłość, niż jakiś czarnoksiężnik wyniósł się z jej kraju.

— Opowiadaj, mon cher, opowiadaj — poprosiła z ożywieniem. — Kim właściwie jest twój wybranek, bo na razie to wiem tylko tyle, że nazywa się... Newt, prawda? I że jest wspaniałym człowiekiem, to na pewno...

— Nazywa się Newt — Monica pokiwała głową. — Newt Scamander, jest magizoologiem i... Owszem, wspaniałym człowiekiem też jest.

Claudine z oczarowaniem słuchała o tym, w jaki sposób Newt i Monica sobie wszystko wyznali - fakt, że w międzyczasie poszukiwało ich pół francuskiego ministerstwa sprawiał tylko, że pani Cartier uważała to za jeszcze bardziej romantyczne, co z kolei przyprawiało Monicę o rumieńce.

Broniąc prawdy • Newt ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz