Rozdział 1

2.2K 63 28
                                    




To był piękny, słoneczny, majowy dzień, a ja zamiast wypełniać swoje obowiązki siedziałam jak przyszyta do krzesła i obserwowałam swoich podwładnych z hotelowego ogrodu. Miałam takie dni, leń level expert. Nagle dosłownie wyrósł przede mną, mój zastępca Tomasz Miller. Ubrany jak zawsze nienagannie, ale z dziwnie posępną miną i wiedziałam, że to nie wróży nic dobrego.

- Dzień dobry szefowo, pięknie dzisiaj wyglądasz. - skomplementował mnie na wejście, czyli szykuję się gruba afera.

Nie mogłam się z nim nie zgodzić, bo wyglądałam dzisiaj naprawdę dobrze. Rano poświęciłam więcej czasu na makijaż i fryzurę, co dało zaskakująco dobry rezultat. Dzień wcześniej wybrałam z garderoby białą, krótką sukienkę na delikatnych ramiączkach i marynarkę w kolorze granatowym.

Upiłam łyk kawy i zachęciłam, aby wydusił z siebie jaki ma na dziś problem.

-Po prostu to powiedz! Masz minę jakbyś wybierał się na pogrzeb. - usiadł naprzeciwko mnie.

- Firma, która miała nam dowieźć całą dekorację na jutrzejsze wesele nawaliła. I mówiąc nawaliła mam na myśli, że nie mamy nawet jednego pieprzonego kwiatka. - spojrzał w dół, bo widział, że zmroziłam go wzrokiem. Kurwa ! - pomyślałam i zaczęłam nerwowo stukać paznokciami po stole.

-Powtarzałam wam tyle razy! Nie zaprzątajcie mi głowy takimi bzdetami. Od pierwszego dnia pracy tutaj wiedziałeś, że takie sprawy jak organizacja czy pieprzone dekoracje sali to jest Twój obowiązek. Powiedz mi jak możesz przychodzić do mnie w piątek rano na dzień przed rezerwacją i mówić, że dekoracje dzisiaj nie przyjadą ? Czy Ty w ogóle wiesz, gdzie się znajdujesz? -Siedziałam z latte w ręku i darłam się na niego, a on tylko spoglądał na mnie spod czoła. Widziałam, że ze stresu cały się spocił.

- Nina, tak strasznie Cię przepraszam. Ja byłem z tym u Anny, ale ona mi powiedziała, że w tym hotelu to nie jest jej działka i że mam iść z tym do samej góry, więc przyszedłem do Ciebie.

No tak pomyślałam, Anka zawsze ratuje tylko swój tyłek. - Okej, daj mi cały katalog tego wesela na jutro. Chcę informacji, kto, gdzie, ile osób. WSZYSTKO ! Zrozumiałeś? Aha i najważniejsze: lista naszych pracowników obsługujących tę uroczystość.

- Dobrze. - Powiedział już spokojniejszym głosem i odszedł szybkim krokiem.

Zadzwoniłam do jedynej osoby, która przyszła mi w tej chwili do głowy. Był to właściciel kwiaciarni i dzięki Bogu, mój dobry znajomy, który był mi winny przysługę. Po wyjaśnieniu całej sytuacji uspokoił mnie, że na jutro wszystko dostarczą, a jego ludzie nawet zamontują wszystko na odpowiednim miejscu. Odłożyłam telefon na stół dumna z siebie jak paw, że szybko udało mi się pozbyć tego problemu. Czasami bycie właścicielką całego holdingu hotelowego jest męczące, ale wiem, że jestem do tego stworzona. Z moich myśli wytargał mnie wibrujący telefon. Oh, uwielbiam ten sygnał. Oni jednak potrzebują mnie na każdym kroku. Teraz to była moja menadżer Anna. Uparta suka, ale miała rękę do biznesu co mnie bardzo pomagało w wielu aspektach. Często wyjeżdżałam z kraju i wtedy to ona przejmowała moje zadania i byłam pewna, że zostawiam hotel i ludzi w pewnych rękach. Kiedyś nawet zaproponowałam jej, aby poprowadziła mój interes w Bułgarii, ale nie przyjęła mojej oferty.

-Nina, gdzie jesteś?- Zapytała dziwnie zdenerwowanym głosem. Ona zawsze jest taka spokojna i opanowana.

-Jestem tutaj na dole, a dokładnie ja i moja kawa czekam na katalog jutrzejszego ślubu.

Boże nienawidziłam takich rezerwacji. Miałam od tego sztab ludzi, ale zawsze czułam tę odpowiedzialność, że jak coś pójdzie nie tak, to wszędzie będzie moje nazwisko. - O co chodzi? Tylko mi nie mów, że masz jakiś problem, bo właśnie uporałam się z jednym.

Bułgarska córka  [ ZOSTANIE WYDANA ] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz