- Obudziłaś się...- Zauważył Aiden wchodząc do pokoju. 

 - Tak... - Podszedł do mnie i założył włosy za ucho. Spojrzałam na niego zaskoczona a on posłał mi uśmiech. - To dla mnie zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień... - Przyznałam. 

 - Rozumiem... - Powiedział gdy opuściłam wzrok. - Co to? - Zwrócił uwagę na kartki na moich kolanach. 

 - Rozpiska wszystkiego czego się dzisiaj dowiedziałam... Sporo tego jest... - Odpowiedziałam biorąc do ręki wisiorek a następnie otwierając przy nim wieczko. Przyjrzałam się zdjęciu a następnie napisowi po drugiej stronie. 

 - To po francusku, prawda? - Zapytał gdy spojrzał na naszyjnik. 

 - Tak... Ale nie znam tego języka... - Wziął naszyjnik i zaczął czytać napis. 

 - La magie existe et c'est l'amour... - Chwilę się zastanowił. - Magia istnieje i jest nią miłość.. - Powiedział a ja spojrzałam na niego zaskoczona. Znowu. 

 - Znasz francuski? - Kiwnął głową na moje pytanie. Uśmiechnęłam się. - Zawsze chciałam się nauczyć tego języka... Ale... - Wszedł mi w słowo. 

 - Nie masz na to czasu... - Dokończył za mnie na co się zaśmiałam. - Masz uroczy śmiech.. - Powiedział przyglądając mi się uważnie z uśmiechem na twarzy. 

 - A przestań... Nienawidzę swojego śmiechu... W sumie jest to na równi z tym, że nie cierpię swojego niskiego wzrostu... - Odpowiedziałam na jego uwagę. 

 - Dla mnie wszystko w tobie jest idealne.. - Serducho, weź ty się uspokój na Boga! - Lepszej mate nie mógłbym sobie wyobrazić.. Nawet pomimo tego, że masz ostry temperament... I tego, że nie mogę się do ciebie zbliżyć bo Tiana próbuje mnie wtedy zabić.. - Na jego dwa ostatnie zdania nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem. Uśmiechnął się na mój widok. - Powinniśmy się zbierać... Twój ojciec też tak stwierdził... 

 - Dlaczego? - Zapytałam zaskoczona

 - Jako wilkołaki jesteśmy w stanie wyczuć niebezpieczeństwo... Coś tu się zbliża, Nika... I to coś nie ma pokojowych zamiarów - Powiedział marszcząc brwi. 

Przysunęłam się do niego po czym nieśmiało złapałam za rękę. Spojrzał na mnie zaskoczony moim poczynaniem. 

 - Mogę cię o coś prosić? - Zapytałam niepewnie

 - Pewnie... O co chodzi? - Odpowiedział. 

 - Możesz przy mnie nie marszczyć tak brwi?... Trochę mnie wtedy przerażasz... - Powiedziałam odwracając wzrok od jego spojrzenia. On tylko westchnął po czym pociągnął mnie i posadził na swoich kolanach. 

 - Zgoda... Nie chcę żebyś się mnie bała - Gdy skończył mówić przytulił mnie. Pachniał lasem po deszczu. Nieśmiało uniosłam ręce po czym również go przytuliłam. 

 - Muszę tylko zabrać jedną rzecz i możemy się zbierać... - Odsunęłam się od niego. Po moim zdaniu kiwnął głową po czym puścił mnie abym z niego zeszła. - Tiana... - Zawołałam ją gdy byłam przy drzwiach. Podniosła łeb po czym zeskoczyła z łóżka i podeszła do mnie. 

Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy do kuchni gdzie znajdował się mój tata. Stał oparty o blat z kubkiem w ręce. Gdy tylko przeszliśmy przez próg zwrócił swoje blado błękitne oczy w moim kierunku a ja patrzyłam na niego dokładnie takimi samymi. Ja i tata mamy identyczny kolor oczu. Trupi błękit. To jest najlepsze określenie na ten kolor. Gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się. 

 - Tato... - Zaczęłam. - Widziałam we śnie mamę... Kazała mi zabrać jej księgi... - Kiwnął głową po czym odłożył kubek i ruszył na korytarz.

Ściągnął drabinę na strych po czym weszłam na górę. Gdy byłam w połowie przypomniałam sobie jej słowa. Naszyjnik. 

 - Aiden... Potrzymaj go chwilkę... - Podałam mu naszyjnik który całe życie noszę na szyi. Praktycznie się z nim nie rozstaje. Czuję się bez niego jakbym była naga. 

Weszłam na górę i prawie natychmiast znalazłam pudło o którym mówiła mama. Dookoła niego był narysowany okrąg a wokół niego były jakieś dziwne znaki. Sięgnęłam do niego i miałam wrażenie jakby moja ręka przechodziła przez jakąś błonę. Podniosłam pudło po czym wróciłam do drabinki. Jak ja z tym zejdę? 

 - Eee... Nie wiem jak z tym zejść żeby przy okazji się nie zabić... - Powiedziałam spoglądając na nich z góry. 

 - Zejdź kilka szczebli... Przytrzymam się i zabierzesz karton... - Zaproponował Aiden na co kiwnęłam głową. 

Zrobiłam jak powiedział ale nie spodziewałam się, że złapie mnie za biodra. Miałam ochotę pisnąć ale się powstrzymałam. Buty na obcasie też nie ułatwiają schodzenia po drabinie. Dlaczego ja tak uwielbiam utrudniać sobie życie? Gdy zeszłam po drabinie tata ją schował a następnie poszliśmy w kierunku drzwi wejściowych. Wyszliśmy na zewnątrz a ja schowałam pudło do bagażnika. Aiden wpuścił Tianę na tył po czym zajął miejsce za kierownicą. Ja w tym czasie przytuliłam tatę. 

 - Ucz się z tych ksiąg... I uważaj na siebie... I pamiętaj.... Z wiedźmą wygra tylko inna wiedźma... - Powiedział mocno mnie przytulając. Tak jakby miał mnie już więcej nie zobaczyć. 

 - Ty też na siebie uważaj, tato... A...I... Aiden nie jest jeszcze moim narzeczonym... - Przyznałam. 

 - Wiedziałem od początku... - Że jak? - Nigdy nie byłaś dobrą aktorką... Musisz nad tym popracować... A teraz masz na kim... - Powiedział patrząc na Aidena. - Powiedział, że będzie cię chronić za wszelką cenę... Zaufaj mu... Alfa jest najbardziej szlachetną i honorową rangą wśród wilkołaków... Nawet jeśli na początku mi się on nie podobał... Gdy powiedział, że jesteś dla niego najważniejsza i dla ciebie byłby w stanie zrezygnować ze swojego stanowiska... To tym mnie do siebie przekonał... - Aiden... Naprawdę powiedział coś takiego? 

 - Spróbuję... - Powiedziałam w odpowiedzi na słowa taty. 

 - Tylko błagam... Nie śpieszcie się bo nie mam ochoty już być dziadkiem... Mam dopiero 52 lata... Jestem, że tak to ujmę w kwiecie wieku... Nie chcę jeszcze siedzieć z wnukami na kolanach... - Zamurowało mnie to. Gdy się otrząsnęłam zażenowana tymi słowami zdzieliłam tatę w ramię. 

 - Jestem za młoda żeby już mieć dzieci... - Powiedziałam po czym wsiadłam do auta. Spojrzałam na Aidena. Miał zażenowany wyraz  twarzy. - Wszystko słyszałeś, prawda? - Kiwnął głową po czym odpalił samochód a ja w tym czasie spaliłam soczystego buraka na mojej twarzy. 

KrągOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz