24

343 18 14
                                    

Mam nadzieję, że kogoś mi się uda dzisiaj zaskoczyć 😅
Miłego czytania!

Obudził mnie naprawdę tępy i pulsujący ból mojej głowy. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam nad sobą samą siebie, ale z białymi włosami i błyszczącymi się na jasno niebiesko oczami. Gwałtownie zeskoczyłam z łóżka, kiedy uniosła nade mnie swoją dłoń, przy której skwierczała błyskawica. Odpięłam się od całej aparatury, aby w kolejnej chwili uciec. Wybiegłam na korytarz, a ta druga ja ruszyła za mną. Dobiegłam do końca, ale gdy uchyliłam drzwi, widziałam tylko i wyłącznie pustkę. 

— Nie uciekniesz... — Usłyszałam za sobą, dlatego się odwróciłam. — Nie uciekniesz od tego, kim jesteś... — Powiedziała, a ja zauważyłam to, że ta ja, to nic innego, jak odbicie w lustrze. 

Spojrzałam na swoje dłonie, które oplatały iskry, a następnie krzyknęłam przerażona na całe gardło. 

Gwałtownie się podniosłam, ale zostałam natychmiastowo spowrotem przyciśnięta do łóżka. Nie wiedziałam co się dzieję. 

— Tętno sto siedemdziesiąt... Trzymajcie ją... — Odróżniłam głos Yany. 

— Co chcesz zrobić? — Tym razem był Aiden. 

— Muszę jej podać klorazepan, bo zejdzie nam na zawał... — Wstrzyknęła coś do kroplówki, która była podpięta do mojego ramienia. 

Wierciłam się i starałam wyrwać, aż się zmęczyłam i ponownie zasnęłam. Zanim zamknęłam oczy, widziałam zmartwiony wyraz twarzy Aidena, a przy tym czułam, jak głaskał mnie po głowie. 

Pov. Aiden

Od kiedy wróciliśmy, cały czas siedzę przy Nice. Nie mogę jej zostawić. Nie po tym, co się wydarzyło w lesie. Tamto co powiedziała, brzmiało trochę jak wyznanie w pewnym sensie miłości. Spojrzałem na jej spokojną twarz, którą lekko okrywały jej włosy, które nie były ciemno brązowe, tak jak wcześniej. Teraz były śnieżnobiałe. Przysunąłem się bliżej do łóżka szpitalnego, na którym leżała, a następnie odsunąłem je na bok, uważając jednocześnie na to, aby nie urazić rany na jej głowie. 

Ava zużyła od groma energii na to, aby unieruchomić ją na kilkadziesiąt sekund, a później na to, aby uzdrowić Tianę. Z Niką musieliśmy już poradzić sobie sami. Nie mam bladego pojęcia co się z nią dzieję, ale co jakiś czas się budzi, a wtedy trzeba ją na nowo usypiać, bo nagle staję się nieobliczalna. Jeszcze te znamiona na dłoniach. To dlatego ostatnio nie dawła się za nie złapać i cały czas nosiła długie rękawy. 

— Aiden... Przyniosłam ci kawę... — Usłyszałem swoją siostrę, ale w odpowiedzi tylko kiwnąłem głową. 

— Jak myślisz, co jej się śni? — Zapytałem, a ona włożyła ręce do kieszeni bluzy, która należy do Erica. 

— Sądząc po tym, że za każdym razem, gdy się budzi, jest wyjątkowo pobudzona i roztrzęsiona, to wydaję mi się, że chyba jakieś koszmary... Nigdy jej takiej nie widziałam... Od kiedy ją znam, zawsze była oazą spokoju, do czasu, aż ktoś nie wspominał o jej wzroście... — Spojrzałem na Meghan. — Zawsze była sama, wiesz?... W wydawnictwie w czasie przerwy na lunch, nigdy nie przychodziła do stołówki... Szła na dach... Raz za nią poszłam... Robiła zdjęcia panoramy miasta... I to jakie zdjęcia... Pojęcia nie mam jakim sposobem, ale jakoś mnie zauważyła... Od tamtego czasu miałam wrażenie, że się do siebie trochę zbliżyłyśmy... Wybacz, wzięło mnie trochę na przemyślenia... — Pokręciłem głową. 

— Nic się nie stało... Mówisz o takich rzeczach, o których Nika raczej by nawet nie wspomniała... — Uśmiechnęła się, a następnie podeszła do mnie i położyła dłoń na ramieniu. 

KrągWhere stories live. Discover now