r.II pt. Kompromitacja?

248 11 5
                                    

Wszedłem do mieszkania starając się jak najciszej zamknąć drzwi.

Usłyszałem po chrapywanie z pokoju taty. Cicho westchnąłem. Znów się przepracowuje. To tylko kwestia czasu, aż znów wyrzuci moje istnienie ze swojego świata.

Zacisnąłem dłoń w pięść i uderzyłem się w udo. O dziwo zabolało.

- weź się w garść Sal. Jesteś tu po to aby zmienić swoje życie. - cicho warknąłem do siebie.

Pod moimi nogami od razu zaczął plątać się Gizmo, zapewne ciekawy powodu mojego zdenerwowania.

Wziąłem rude na ręce.
- kocham cię kociaku - zaśmiałem się i poszedłem do siebie.

Przebrałem się w piżamę, rozczesałem włosy, umyłem zęby, wziąłem leki, przy czym napiłem się wody, oraz wsadziłem sztuczne oko do osobnej szklanki z wodą.

Czyli codzienna wieczorna rutyna. Zdjąłem protezę zawieszając ją na ramie łóżka za dwa spięte paski.
Nie jest wcale tak późno, ale ja jestem zmęczony. Zasnąłem z Gizmem na kolanach. Leki zadziałały

Obudziłem się dość późno. W końcu wakacje. Wolno mi. Podniosłem się powoli.

Żart, nie podniosłem się. Usiadłem opierając się o ramę łóżka przy czym przeciągle jęknąłem niezadowolony. Jak bym się nie obudził, to pewnie i bym spał jeszcze z godzinę.. ale już nie zasnę. Słońce dawało mi mocno po oku a rolety nie zostały mi jeszcze zamocowane. Ja jestem zbyt leniwy aby to zrobić. Mój wzrost nie jest tu problemem, w końcu dla chcącego nic trudnego.

Po chwili dostrzegłem problem. Dobra, jednak takowy istnieje. Nie jestem na tyle tym chcącym aby się ruszyć.

Trochę nieumiejętnie wsadziłem szklane oko tam gdzie jego miejsce. Już wystarczająco wyglądam jak freak. Nie potrzeba mi więcej aspektów z tej kategorii.

Nie mam bladego pojęcia o czym mówię. W sumie to nawet nie mówię ale myślę. Kurczę. Ale to beznadziejnie zabrzmiało.

Sięgnąłem po swoją cegiełkę. Zero wiadomości czy połączeń. Standard, ale hej! W końcu to się zmieni. Jeśli jest tak jak Larry mówi, i jego przyjaciele są tacy sami jak ja czy on, to z pewnością się odnajdę!

Powoli zsunąłem stopy na podłogę aby w końcu wstać i się przeciągnąć. Słychać było jak strzyknęły mi przy tym kości. Niektórych to obrzydza, a dla mnie jest to dziwnie.. uspakajający dźwięk. Strzyka mi prawie dosłownie każda kość. Czasem mnie to nawet bawi.

Nasunąłem kapcie na nogi oraz owinąłem się kocykiem. Teraz mogę iść jeść. Chłód mi nie straszny.

Wyszedłem z pokoju do kuchni aby usiąść przy stole gdzie siedział o dziwo mój tata. Nie sądziłem, że postanowi zjeść ze mną.

- cześć chłopie, jak się spało? - spytał spoglądając na mnie znad gazety.

- a... Całkiem dobrze, te nowe leki są lepsze. Silniejsze - przyznałem i zacząłem nakładać sobie jajecznicę na talerz.

- a jak z eksplorowaniem budynku? Padłem wczoraj i nie miałem okazji zapytać - uśmiechnął się.

Szczerze? Ucieszyło mnie to. W sensie, że pamiętał. Również się uśmiechnąłem.

- a dobrze, nawet bardzo. Poznałem chłopaka w moim wieku, dzisiaj mam poznać jego przyjaciół - szerzej się uśmiechnąłem.

- to fantastyczne synu! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że faktycznie kogoś poznałeś - aż odłożył gazetę.

- ja tak samo - cicho się zaśmiałem i wróciłem wzrokiem w talerz zaczynając jeść. Co prawda nie jem AŻ TAK DUŻO, bo zaledwie za dwóch. Jest to spowodowane moim wzrostem, bo ja tam lubię jeść mimo wszystko..

Przez cały dzień czekałem na wiadomość od Larrego. Cisza. Westchnąłem powoli tracąc nadzieję. Aż nadeszła godzina 16.

Od: Larry
" Hej stary! Dopiero wstałem. To co. 17:15? Ale przyjdź na 17:30 bo się spóźniam"

Na twarzy malowało mi się ostre zdziwienie. Nie sądziłem, że można spać tak długo. Po chwili zastanowienia jednak to wycofuje. Mi też się zdarzało.

Do: Larry
- "tak, jasne, nie mogę się doczekać" - uśmiechnąłem się po czym poszedłem przebrać.

Założyłem białą koszulkę, czarną rozpinaną bluzę, swoje ulubione czerwone spodnie z dziurami na kolanach oraz niebieskie trampki. Z trudem rozczesałem włosy, lecz z łatwością związałem je w dwa kucyki. Czy to dziecinne i dziewczęce? Może. Ale mi się tak podoba, jestem oryginalny. Założyłem protezę na twarz a do kieszeni wsadziłem sobie telefon oraz pieniądze. Nie wiadomo kiedy zgłodnieje.

- Poszedłem! - rzuciłem tylko przed wyjściem i nie czekając na odpowiedź taty wyszedłem z domu zjeżdżając na dół. Stanąłem przed apartamentowcem gdzie stała już jakaś trójka. Rudy chłopak w okularach, może trochę niższy od Larrego. Loki i drobne piegi na twarzy dodawały mu uroku na tle osoby sprawiającej wrażenie poważnej i zapracowanej. Obok niego stał chłopak mniej więcej tego samego wzrostu, ciemno skóry z dredami. Ten zaś wyglądał na starszego, ale i bardzo miłego. Wyraźnie byli pochłonięci rozmową, którą toczyli razem z dziewczyną. Średniego wzrostu brunetka z zielonymi oczami. Jedyne co mógł bym powiedzieć to to, że jest naprawdę śliczna.. właśnie ona jako pierwsza zwróciła na mnie uwagę.

- Hej! - uśmiechnęła się. - to ty jesteś Sal? - trochę zakłopotany zacisnąłem dłonie na rękawach od bluzy. Może to będzie zaskoczeniem, ale nie rozmawiam często z dziewczynami.

- u-um.. tak, cz-cześć - wydukałem. Kretyn jesteś Sal, kretyn.

- Super! Jestem Ash, a to Todd oraz Neil. Miło nam cię poznać! Larry trochę zdążył nam już opowiedzieć - cicho się zaśmiała.

- i jak zwykle się spóźnia, mimo tego, że podaje on nam w informacji spotkania opóźnioną godzinę - westchnął Todd poprawiając okulary.

Po chwili wbiegł, a właściwie wybiegł Larry z apartamentowca.

- Hej wam! Wybaczcie za maluuutkie spóźnienie. Więc tak Sal to jest....

- tak, już wiemy - Zaśmiałem się.

- o... Um... Więc, czas iść w nieznane i bliżej się poznać - wypruł do przodu razem z chłopakami.

- no dawaj, będzie fajnie! - Ash złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła za resztą.

- idę, idę - zaśmiałem się. Po chwili dorównaliśmy kroku pozostałej trójce.

Po szlajaliśmy się trochę przy czym i zobaczyłem okolicę. Właśnie trwała zażarta dyskusja na temat relacji Neil'a i Todd'a.

- Dude! Kiedy wy w końcu będziecie razem? - rzucił Larry. Wyglądało na to, że Neil chciał coś powiedzieć, jednak Todd mu przerwał.

- Jesteśmy przyjaciółmi, nic więcej. Geez.. - mruknął wywracając oczami. Ciemnoskóry chłopak wyraźnie trochę przygasł.

Jeszcze im się zapewne uda.. Zakładam to na podstawie tych kilku godzin oraz zeznań szatyna zwanego Larrym oraz Ash. Poza tym, wyglądają razem całkiem uroczo. Nawet jeśli mają różne zainteresowania.

Usiedliśmy sobie wszyscy nad jeziorem. Larry odpalił sobie papierosa zaciągając się. Ciężko westchnął wypuszczając z ust dym.

Wpatrywałem się uważnie w widok. Nie można odmówić mu uroku. Był śliczny, słońce zachodzące za górkę dodatkowo odbijające się w tafli.

- to się nazywa atmosfera - Neil delikatnie się uśmiechnął patrząc na Todd'a.

- Nie da się ukryć Man...

++++++++++++++++++++++++++++++++

Jakby ja żyję! Nie miałam tylko weny! Dla szybkiego objaśnienia, Sal jest pan. Mówię to tylko dla osób, które już chciały wątpić w to, że będzie to Sal x Travis. OTÓŻ BĘDZIE TO SAL X TRAVIS! Aleee, jeszcze nie teraz ^^ postaram się poszukać więcej inspiracji na kolejny rozdział. Dobrej nocy Alertki

~ Alawert ❣️

Pretty Stranger~ Sally Face / Salvis  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz