3. Olivia - kwiaty

Start from the beginning
                                    

– Facet, który Ci go dał przedstawił się?

– Nie. Tylko kazał ci to przekazać. Wyglądał jakby wyszedł z ciemnego zaułka – denerwuję się jeszcze bardziej. To na pewno ktoś z jego ludzi. Czemu teraz wszystko musi się niszczyć, bo ten pan i władca przypomniał sobie o moim istnieniu.

– Możesz przeczytać liścik? – bukiet jest naprawdę piękny, ale nie podoba mi się dla tego, że jest od niego. Jestem tego w stu procentach pewna. Patrzę jak dziewczyna szuka liściku pośród róż. Nie wiem ile tam ich może być.

Przepraszam skarbie. Twój R – patrzy się na mnie z niepokojem.
Nie jestem w stanie wyjąkać nawet słowa. Nie mogę złapać powietrza. Ashly podbiega do mnie i coś krzyczy, ale wszystkie zdania słyszę jak przez mgłę. Biorę głęboki wdech i wypuszczam powietrze. Po kilu minutach nareszcie się uspokajam.

– Matko, Olivia nic ci nie jest? Wezwać karetkę? – podaję mi szklankę wody. Całą zawartość wypijam od razu.

– Spokojnie, jest już dobrze. Proszę zostaw mnie samą – dziewczyna kiwa głową i wychodzi. Patrzę na bukiet. Staram się nie zwracać na niego uwagi, ale nie mogę się skupić. Te kwiaty mnie rozpraszają i wzrok automatycznie leci na bukiet, z którego w innych okolicznościach bym się cieszyła.
Jestem cholernie wściekła. Najchętniej bym tu wszystko zniszczyła w drobny mak.

W weekend lecimy na mój pańieński, który organizują dziewczyny. Upierałam się, że zwykły wypad do kluby by mi starczył, ale one uparły się, że muszę w końcu gdzieś polecieć z nimi. Będziemy w trójkę - ja, Sam i Eva. One mi wystarczą. Nie chcę nikogo innego. I tak pewnie zapłacą od groma. Cały czas mówiły, że muszę się wyrwać z tego domu, z Jacksonville. W końcu uległam.

Nie wiem ile tak siedzę wpatruję się w suft. Najchętniej nie wracałabym do domu. Nie chcę mi się tłumaczyć przed Matthewem czemu nie mam humoru. Dostałam do niego SMS, że jednak wróci wcześniej.
Jest marynarzem. Jego praca nie raz doprowadzała mnie do szału, ale zgodziłam się na to. Nie raz pewnie przez to się załamię, ale dam radę, bo go kocham.

Z bolącą głową wstaję z krzesła. Zabieram swoje rzeczy i kwiaty.
Wychodzę z biurka i zamykam je. W firmie obowiązuje taka zasada, że klucze zostawiamy w recepcji. Później Ashly  chowa je tam gdzie potrzeba. Nikt oprócz niej i drugiej recepcjonitki nie wie gdzie tak naprawdę one są gdy my opuszczamy mury pracy.

Staję przy recepcji. Ashly namiętnie szuka czegoś w komputerze.

– As zrób z tymi kwiatami co chcesz. Zatrzymaj, wyrzuć wszystko mi jedno. Byle bym ich na oczy więcej nie widziała – dziewczyna patrzy na mnie zdziwionym, zmieszanym wzrokiem. Kładę bukiet na ladzie recepcji. Nie chcę ich! Nie są do szczęścia mi potrzebne.

– Ale...

– Nie chcę słyszeć żadnego, ale. Bierz je i koniec. Ja jadę do domu. Do jutra! – krzyczę i oddalam się by nie słyszeć protestów As. Wychodzę z firmy i kieruję się do swojego auta. Ludzi na chodnikach jest co nie miara, w końcu o tej godzinie ludzie zazwyczaj kończą pracę. Bucha we mnie gorąco. Lubię lato. Przyzwyczaiłam się do ciepła we Włoszech. Tu jest wiosna, lato, jesień, zima. Więc czerpie każdy promyk słońca jaki świat mi daję. Idę powoli szerokim chodnikiem na parking. Drzewa przy chodniku dają trochę cienia, ale nie jest on na tyle wystarczający by było dużo chłodniej.

Marzę już tylko by umyć się i zmyć z siebie brudy dzisiejszego dnia. Zimny prysznic o tak.

Dzień później

Na samą myśl, że dziś jest czwartek, a jutro mam wolne, a w sobotę lecę z dziewczynami za granicę cieszę się jak małe dziecko, które dostało upragnioną zabawkę.

Udało mi się skończyć pracę wcześniej. Za pozwoleniem szefa, który powiedział, że mam się świetnie bawić. I taki mam zamiar jest lipiec to jak ma być inaczej?

– Kotek, widziałaś gdzieś moją koszulkę? – słyszę pytanie, które jest odwiecznym problemem facetów. A dla nas kobiet jest takie banalne.

– W sypialni zobacz. Chodzi Ci o tą zieloną? – jest w sypialni i jej nie widzi? Chyba trzeba wybrać się do okulisty.

– Tak, tak. Dobra mam – uśmiecham się pod nosem. Kocham go, ale czasami brakuję mi takiej adrenaliny w związku.

Opieram się wygodnie o sofę. Wpatruję się w serial. Zaczęłam oglądać "Dom z papieru" i jestem oczarowana. Po tym ile świetnych opinii się naczytałam postanowiłam, że teraz moja kolej. Byłam tak wpatrzona w serial, że nawet nie zauważyłam momentu, w którym Matthew zaczął całować mnie po obojczyku. Odchyliłam głowę w tył, by miał większy dostęp. Wiem co chodzi mu po głowie.

– Kochanie, przestań – zamruczałam i usiadłam na jego kolanach. Wbiłam się w jego usta. Całowaliśmy się długo i namiętnie aż Matthew nie przeszedł do konkretów. Rozbudził mnie przejeżdżając po wzgórku mojej kobiecości swoim palcem. Nie lubię, gdy tak długo się ze mną droczy. Wplotłam palce w jego jasne blond włosy. Lekko je podszarpywałam. Patrzyłam się w jego zielone oczy i pełne usta. Zrobiłam to co do mnie należało w tym momencie. Rozpięłam jego rozporek od jeansowych spodni.  Podciągam swoją czerwoną, letnią sukienkę do góry, a to, że nie mam na sobie majtek ułatwia mi sprawę. Zanurzam się na nim powoli tak jak oboje lubimy. Chociaż można stwierdzić, że do powolnego seksu już się przyzwyczaiłam.
Podnoszę się i znów robię to samo powtarzając kilka razy. Oboję dochodzimy głośno dysząc.

– Kocham cię, Olivia - szepcze.

– Ja też, kocham cię kocie.

:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
Mam propozycję. Zrobimy tak. Powiedzmy, że premiera była 6 maja. I będę wstawiała wam rozdziały.
To tak. Matthew jest spokojnym człowiekiem. Marynarzem z zawodu o czym będzie mowa w następnym rozdziale. Lubi mieć wszystko zaplanowane. Od A do Z.

Na dziś koniec rozdziałów. 😂

Okiełznać Diabła [Zakończone] Where stories live. Discover now