Rozdział 1 cz.I

7.9K 334 14
                                    

Dwa dni temu zadzwonił do mnie ojciec. Pierwszy raz od trzech lat. Niestety muszę się do niego przeprowadzić, ponieważ moja babcia, z którą dotychczas mieszkałam dostała zawału i zmarła. Kłóciłam się z nim, że nigdzie nie jadę. Co prawda nie mam jeszcze 18 lat, dopiero za niecały miesiąc, ale do teraz dawałam sobie sama radę i było świetnie. Babcia się mną nie opiekowała, bo byłam „dużą dziewczynką" i wcale mi to nie przeszkadzało. Nie chciałam opuszczać swoich znajomych, naszych miejscówek i tych epickich imprez.

Czekałam na dworcu na mój pociąg, który miał według rozkładu przyjechać za 10 minut. Umówiliśmy się, że ja przyjadę dzisiaj, a po moje bagaże i rzeczy wpadniemy w weekend. Wzięłam tylko torbę podręczną. Mój tata mieszka z ok. 100 kilometrów od mojej miejscowości. Z tego co wiem ma żonę Ann, która jest w 7 miesiącu ciąży. Ma ona syna dwa lata starszego ode mnie, Ashtona. Najlepsze jest to, że mają domek jednorodzinny, będzie więcej miejsca niż u mnie z babcią. Moje przemyślenia przerwał nadjeżdżający pociąg, dlatego wsiadłam do niego. Odszukałam wolny przedział, a kiedy już spokojnie się rozłożyłam przed 3-godzinną podróżą, znów się pogrążyłam w świecie myśli.

Zastanawiałam się jaki będzie mój nowy „braciszek". Jeśli to typ grzecznego, poukładanego chłopca, to się chyba pochlastam. Nienawidzę tego. Mam z nimi mieszkać dopóki się nie ustatkuję, jak to ślicznie powiedział mój kochany ojczulek. Sama na siebie zarabiałam i miałam wszystko co chciałam, ale nie! Musiałam przyjechać. Ciekawe jaka będzie moja macocha, jeśli będzie chciała być dla mnie nową mamusią, to już jest na przegranej pozycji. Nigdy nie miałam świetnych kontaktów z mamą, ale źle też nie było. Niestety trzy lata temu miała wypadek samochodowy, dlatego zmuszona byłam zamieszkać z babcią. Ale wracając, najbardziej boję się spotkać z ojcem. Chociaż nie, ja i strach? Pff... To nie wchodzi w grę. Bardziej się stresowałam jak to będzie zobaczyć się z nim po 5 latach. Nienawidzę go za to, co nam zrobił i co przez niego się stało, lecz o tym innym razem. Jeśli myśli, że rzucę się mu w ramiona, to się grubo myli. Nawet nie zorientowałam się, a zasnęłam.

Przebudziłam się, kiedy pociąg się zatrzymał akurat na mojej stacji. Szybko wzięłam bagaż i wyszłam z niego.

Czekałam na niego już 15 minut. Jeśli miał zamiar zrobić dobre pierwsze wrażenie po tylu latach, wyszło mu to naprawdę ciekawie. Kiedy miałam zamiar już do niego dzwonić, zobaczyłam jak idzie w moją stronę. Prawię się nie zmienił, ale przez to jeszcze gorzej się poczułam, wspomnienia powróciły, a ja miałam zamiar odwrócić się od niego na pięcie i odejść jak najdalej. Niestety moje plany zostały tylko w mojej głowie, bo już zdążył do mnie podejść i chyba chciał mnie przytulić, na co ja go tylko wyminęłam, idąc w stronę wyjścia.

-Cześć Ross- powiedział niepewnie, kiedy zrównał krok ze mną.

-Hej- prychnęłam. Nic już nie powiedział, tylko wziął moją torbę i ruszył w stronę samochodu. Kiedy już siedzieliśmy w środku, zapadła niezręczna cisza. Przerwał ją on:

-Ann bardzo się cieszy, że w końcu ma okazję Cię poznać.- powiedział i zerknął na mnie, ale prawie natychmiastowo odwrócił wzrok na drogę.

-Mhm...przecież przez 5 lat nie było okazji się poznać.- Zirytował mnie tym stwierdzeniem. Popatrzył na mnie jakby.. zmartwiony?!? Ze zdenerwowania, przejechałam językiem po górnej wardze dzięki czemu zauważył mój kolczyk w języku.

-Masz kolczyk?!- podniósł głos

-Taa- Myślałam, że już nic nie powie, a jednak.

-Zmieniłaś się...- powiedział, a ja już nie chciałam go słuchać, dlatego założyłam słuchawki i odpłynęłam w świat ukochanych piosenek.

Po niedługim czasie przerwał mi ojciec oznajmując, że jesteśmy już na miejscu, dlatego wyszłam z samochodu. Przede mną stał duży, ładnie wyglądający dom. Widziałam kątem oka, że za domem znajduję się basen i duży ogród. Fajnie, będzie gdzie robić imprezy.

-Chodź, Ann pewnie się martwi, że nas tak długo nie ma.- przerwał moje rozmyślenia i ruszył w stronę drzwi.

-To nie ja się spóźniłam.- Nie mogłam się powstrzymać i chyba nawet nie chciałam od powiedzenia tego. Kiedy weszliśmy do domu postawił mój bagaż w przedpokoju, a sam poszedł do kuchni. Ruszyłam więc za nim, a tam zastałam ładną blondynkę, która siedziała przy stole i czytała gazetę. Kiedy nas zauważyła to podeszła do mnie i spojrzała na mnie zaskoczona (Ktoś jeszcze?!), lecz po chwili swoją wpadkę zakryła szerokim uśmiechem. Automatycznie podniosłam kąciki ust do góry, rozbawiona jej zachowaniem.

-Miło mi Cię widzieć Ross, Ann jestem.- Wysunęła rękę, więc przywitałam się z nią. Na pewno jest optymistyczną osobą, widać to na pierwszy rzut oka. Postaram się być miła, przynajmniej dla niej - postanowiłam sobie w duchu.

-Hej Ann, mnie też miło Cię widzieć, bardzo chciałam Cię poznać.- powiedziałam jeszcze raz się uśmiechając. Widziałam, że ojcu prawie szczena opadła, z mojego zmiennego zachowania. Dlatego odsunęłam się i przybrałam obojętny wyraz twarzy, tak często u mnie widoczny. Oparłam się o blat i patrzyłam się jak moi „rodzice" się witają. Za chwilę jednak ojciec krzyknął:

-Ashton chodź na dół!- no tak jeszcze mój „braciszek" został do poznania. W tym momencie usłyszałam kroki na schodach i ciche pomrukiwania. W progu stanął on, wpatrywał się we mnie, a ja w niego. Obczaiłam go z wzrokiem. No, no, no może się jakoś dogadamy. Lecz zaraz zmieniłam zdanie...

- - - - - - - -- - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - - - - - - - - - - -- - -- - - --

Akcja będzie się rozkręcała w drugiej części. Tą zostawiłam na wprowadzenie. Wspomnienia będą opisywane po kolei w dalszych rozdziałach. Mam nadzieję, że się spodoba :) xoxo

Don't Live Past || 1D/5sosWhere stories live. Discover now