Rozdział 21

2.5K 160 8
                                    

Rose's POV

Jak ja kocham wstawać z samego rana, kiedy te jakże wspaniałe promienie słoneczne rażą Cie w oczy. Mam nadzieję, że wyczuwacie sarkazm. Zawsze mogłam iść i zasunąć roletę, ale i tak bym z powrotem nie zasnęła. Z jękiem wstałam z łóżka i poczłapałam do łazienki, po drodze zabierając pierwsze lepsze ubrania. Na imprezę i tak się przebiorę, a na razie nie ma potrzeby się stroić. Rozebrałam się i ledwo co kontaktując weszłam pod prysznic. Chłodna woda od razu spłynęła po moim ciele, rozbudzając mnie. Chciałam sięgnąć po szampon, kiedy butelka wyślizgnęła mi się z ręki. Co było tego powodem? Zaskoczenie. Na mojej ręce pojawił sie tatuaż. Pnącza rozchodziły się między palcami, sunęły po nadgarstku i kończyły na łokciu. Między nie wplątane były jakieś dziwne symbole albo runy. Sama nie wiem co to było. Wyglądało to tak pięknie i magicznie... Ale skąd się to tu do licha wzięło?! Nie przypominam sobie, abym sama go zrobiła. Ale czekaj, czekaj... Widziałam coś podobnego w księdze. Z tego co zrozumiałam ma to każdy potężny demon i tylko one je widzą. Ufff czyli nie będzie zbędnych pytań. Dokończyłam prysznic nie przejmując się już tym tatuażem. Tak miało się stać. Dzisiaj są moje urodziny i nie zamierzam się tym przejmować.

Po ogarnięciu się zeszłam na dół. Miałam w końcu porozmawiać z ojcem, a wole żeby to się stało teraz niż przed moim wyjściem. Ale nie ma się czym denerwować przecież ta rozmowa nie musi być taka zła prawda? Przybrałam obojętny wyraz twarzy i z jak największą gracją weszłam do kuchni. Nie spodobał mi się widok jaki zastałam.

- Rosalie, musimy poważnie porozmawiać. - Josh chodził nerwowo po kuchni, a w rękach miał opakowanie po teście ciążowym. Po ostatnim wydarzeniu na siłowni wolałam się upewnić, że nie mam w sobie żadnej istotki. Tak jak przypuszczałam wynik był negatywny. Nie chciałam, aby więcej osób się o tym dowiedziało, ale musiałam być na tyle głupia aby zostawić to cholerne opakowanie!

- O czym? 

- Naprawdę nie chce się więcej z Tobą kłócić. Planowałem spokojną rozmowę o tym co się działo. Chcę wytłumaczenie o co chodziło z tym wyścigiem, z tym kolesiem, z narkotykami i z tymi podejrzanymi typkami, których uważasz za przyjaciół. To oni Cię w to wciągnęli prawda? Szantażują Cię? I jeszcze ten test... Jesteś w ciąży? Znowu Ci coś zrobili? Ross choć raz ze mną normalnie porozmawiaj. - No dobra tego to się nie spodziewałam. Chce normalnie porozmawiać? Ale czekaj... 

- Jak to "Znowu Ci coś zrobili"?

- Kochanie wiem, że zostałaś skrzywdzona... To oni to zrobili? - Skąd on to wie?! Nie mógł się dowiedzieć. Jedyna osoba, która wie to Ashton... Powiedział mu?! Już nie żyję gnida.

- Skoro wiesz nie ma sensu zaprzeczać - Westchnęłam i usiadłam na blacie. Czas na trochę tłumaczeń. - Te podejrzane typki mnie uratowały. Zapewniły dom, kiedy babcia mnie z niego wywalała. Poświęcali czas, dali pracę. Tak Josh, to wszystko jest moją pracą i jestem w niej niezła. Te wyścigi, narkotyki, pobicia to moje życie i nie chce go zmieniać. Oni stali się dla mnie jak rodzina. A nawet więcej. Nie jestem w ciąży. Nie masz się czym martwić.

- Nie mam się czym martwić?! Ty dziewczyno chyba do końca oszalałaś! Mówisz mi, że jesteś kryminalistką. Że lubisz być tym kim jesteś. Tak nie zachowuje się człowiek. Tak zachowuje się potwór! - Auu a jednak trochę zabolało. Chciałam z nim porozmawiać, a on co? Mam tego dość.

- A przez kogo się taka stałam?! No powiedz przez kogo do cholery? Kto wkopał swojego wspólnika, aby przejąć firmę tato? Ty! Po czym wyjechałeś, a on nie wiedział jak nas znaleźć, bo się przeprowadziliśmy, a ty się nie odzywałeś. Wysłałeś list... Znalazł mnie. Myślisz, że te gwałty były przypadkowe? Mylisz się. To była zemsta, za to co zrobiłeś. W zamyśle mieli się mną zabawić i zabić, ale przestraszył ich Tim. Dzięki niemu jeszcze żyję. Dlatego cię nienawidzę i nie chce mieć z tobą nic do czynienia. Jutro mnie już tu nie będzie. - Kiedy powiedziałam prawdę poczułam się lepiej. Dobrze, że się dowiedział. Niech się poczuję winny. Nikt mi już nie naprawi psychiki, ale może on przez chwilę pocierpi. Cały czas mówiłam z zaszklonymi oczami. Żeby się przy nim nie popłakać pobiegłam szybko na górę i zaczęłam się pakować. Tu mogłam pozwolić łzom płynąć do woli. 

Josh's POV

Nie mogę uwierzyć w to co się dowiedziałem... Tak, miała rację. Chciałem przejąć firmę i sprzedałem mojego wspólnika glinom. Maczał palce w czarnych interesach. Ale myślałem, że uciekłem przed zemstą Marcusa. A on chciał odebrać mi mój skarb. Była taka niewinna, przecież miała tylko 15 lat! To wszystko moja wina, a jeszcze nazwałem ją potworem... Ona nim nie jest, to mnie powinna tak nazwać. Wcale jej się nie dziwie, że mnie nienawidzi. Sam bym chętnie sobie coś zrobił. 

- Kochanie...? To prawda co mówiła Ross? - Zszokowany nawet nie zauważyłem, kiedy w drzwiach pojawiła się moja żona z Ashem, którzy musieli wrócić z zakupów i usłyszeć naszą rozmowę. 

- Ja... Tak, to wszystko moja wina. Zniszczyłem jej życie. Ashton miał rację, kiedy mówił, że jestem beznadziejnym ojcem. Straciłem ją. Już jej więcej nie zobaczę.

- A czego ty się spodziewałeś? I tak jej się dziwie, że mogła z Tobą przebywać w jednym pomieszczeniu i nic Ci nie zrobiła. Ja mam ochotę Cię zajebać. - Pierwszy raz tak się do mnie zwracał mój pasierb. Ale nie dziwie mu się.

- Ashton! Jak możesz tak mówić? Opanuj się! - Nie przejął się słowami matki, bo wypadł z kuchni przy okazji zrzucając wazon na podłogę. Zostaliśmy sami. Popatrzyłem na moją żonę i na jej wyraz twarzy. Nie zapowiada się na miłą pogawędkę.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Komentujcie albo gwiazdkujcie misie xx


Don't Live Past || 1D/5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz