prolog

505 28 23
                                    

Biegli. Wokół nich szalał ogień. Całe miasto było w chaosie. Nikt nie był bezpieczny, życie każdej jednostki było zagrożone. Niewinny pożar zaczął się w małej piekarni, a rozproszył się na cały Paryż. Kilka dni później ostatni raz byli widziani Biedronka i Czarny Kot. To nie była taka zwykła katastrofa. Magia maczała w niej palce.

***
5 lat później

- Życzę Państwu mile spędzonego dnia - powiedział kelner po położeniu tacy z zamówionym posiłkiem. Luka kiwnął głową na znak podziękowania. Dłonią bawił się pierścionkiem znajdującym się na jego palcu.
- To spaghetti jest zimne. Nie zjem tego. - Powiedziała pod nosem Chloe. - No sprawdź tylko, przyłóż rękę do talerza.

Luka zrobił tak, jak mu powiedziano.

- Ciepłe jest - odparł cicho. Nagle Chloe złapała go za podbródek, i odwróciła jego głowę w swoją stronę
- W porównaniu do ciebie, jest lodowate - powiedziała, po czym skradła mu całusa w policzek.

Obydwoje siedzieli przy stole w restauracji. Wydawało im się, że nikt nic nie wie, że ich mały sekret jest bezpieczny. Tak nie było. Kilka stolików dalej siedział blond włosy chłopak. Trzymał swój telefon z włączonym nagrywaniem. Niezbity dowód na zdradę. Obserwował ich obojga od kilku tygodni, a to nie było pierwsze nagranie jakie posiadał. Niezauważenie wyszedł z budynku, i ruszył ku małej piekarni, by poznać adres przyjaciółki, której chciał przedstawić prawdę na temat jej męża.

"Nigdy" ¦ MIRACULOUSWhere stories live. Discover now