- Musisz - odparł, podchodząc do łóżka. Zaszlochała cicho, gdy zarzucił jej ręce na swoją szyję. Czuł pot i brud, gdy wtuliła się ufnie w jego ramię.

- Przepraszam - szeptała nieustannie, gdy stawiał ją na chłodnej posadzce łazienki. Patrzyła na niego tym wzrokiem, który nie zmienił się ani trochę od czasów Hogwartu. Jakiś głos powtarzał mu ciągle, że powinien czuć obrzydzenie, ale ta czułość i ufność w jej brązowych oczach wprawiały go w pewien rodzaj osłupienia.

- Przestań przepraszać. Potrzebujesz pomocy? - spytał, cofając się nieco w stronę drzwi.

- Zostań.

Usiadł przy niedomkniętych drzwiach, odwracając wzrok tak, by jej nie krępować. Kątem oka widział jednak, jak walczy ze sobą, pociągając za pasek szlafroka. Zauważył jej łzy, gdy materiał zsunął się na podłogę tuż obok bosych stóp. Stała przed wanną, nawet nie próbując się osłaniać. Mimowolnie zwrócił ku niej głowę, zarówno przerażony, jak i przygotowany na to, co miał zobaczyć.

Wzdłuż jej pleców ciągnęły się zadrapania - od wgłębienia między łopatkami, aż do pośladków. Kiedy wchodziła do wody, zauważył sińce na jej szyi, otarcia na biodrach.

- To on? - wykrztusił, chociaż z całej siły pragnął odwrócić wzrok i nie zadawać tego pytania. Zanurzyła się w wodzie po szyję, ale i tak widział, jak dotyka wszystkich śladów, które pozostały. Odchyliła głowę, sunąc palcem wzdłuż największego z sińców.

Zastanawiał się, jak mogła do tego dopuścić. Chwilę później kołatał w nim niepokój i gniew - nie na nią, a na samego siebie. Mógł uchronić ją od tego, co niosła jej pierwsza miłość. Nie tylko mógł, a powinien.

- To oni, Harry. On nigdy...

Woda zaczęła nabierać brunatnego koloru. Brud z jej włosów spływał powoli, odsłaniając ich naturalny kolor. Patrzył na jej pustą, bladą twarz, wstrząśnięty prawdą, zbyt osłupiały, by dalej pytać. Już z lakonicznej relacji Neville'a wywnioskował, jak wieloma zaklęciami została potraktowana, zanim w końcu ją zostawili.

- Nie zrobił mi krzywdy. Nigdy - skończyła, wyprzedzając jego myśli. Płakała, ale nie wiedział, jak mógłby powstrzymać ten potok łez. Przez tak wiele lat ich znajomości, to ona była wsparciem i radą. To ona wmawiała mu, że mógłby osiągnąć wszystko. Teraz on powinien mówić to, co należy mówić.

- Możesz już iść - szepnęła i nie miał sił się sprzeciwić. Zamykając za sobą drzwi słyszał plusk wody, gdy poprawiała się w wannie. Kiedy wyszła, owinięta w ręcznik, zaczerwieniona i czysta, nie potrafił spojrzeć jej w oczy.

***

Chciał zrozumieć, a im dłużej leżała zwinięta na środku łóżka, z każdym kolejnym dniem, myśli o tym, co ją spotkało układały się łatwiej. Przesiadywał na podłodze jej nowego pokoju, w którym nigdy nie pozwalała zapalić świateł i długimi godzinami zastanawiał się, jak wielu rzeczy mu nie powiedziała i jak wielu nigdy nie powie. Gdy zasypiała, krztusił się łzami, tak bardzo chcąc cofnąć czas.

Przypominał sobie chwile, w których mógł się domyślić. Sekundy, w których jego podświadomość dostrzegała krótkie spojrzenia, drobne gesty, ciche rozmowy. Tamte dni były tak odległe, a teraz tak wyraźne, jaskrawe w żalu i niemocy.

Pamiętał wieczór, gdy świętowali. Pierwszy raz od tak długiego czasu usiedli wtedy w salonie Nory, by odpocząć i po prostu spędzić chwilę w swoim towarzystwie. W pokoju było gwarno i duszno. Ludzie zebrali się w mniejsze grupy, śmiali się, opowiadali, pili i jedli. Hermiona siedziała w zasięgu jego wzroku. Przez ostatnie tygodnie jej twarz nabrała ziemistego koloru, sińce pod oczami stały się większe. Gdy inni zdawali się powracać do sił, ona godzinami wpatrywała się w ściany lub w drzwi, jakby za moment ktoś miał przez nie wejść, wrócić. Wiedział, że nie śpi nocami, lecz wtedy nie kojarzył tego, a może nie chciał kojarzyć, z czyjąś nieobecnością. Brakowało wśród nich tylko jego.

Ktoś, kogo już nie byłoWhere stories live. Discover now