- I gdzie to było? - przerwałem mu. Byłem tak nakręcony, pamiętliwą sprawą, że nie wytrzymywałem napięcia. - Nie trzymaj mnie w niepewności, mów gdzie to było. - ciągle go ponaglałem, a wręcz przed nim prawie klęczałem, błagając by powiedział tajemnicze miejsce.

- To było... - do naszych uszu doszedł krzyk Davida, który przerwał opowieść. Akurat w takim momencie, gdzie już doszło do ostatecznego spotkania Fergusona i jego sprawcy.

- Tyrek! Mamy wezwanie na Południowy Manhattan, Dziewiąta Aleja. Mafia znalazła kolejnego. - jęknąłem z niezadowolenia i uderzyłem czołem o blat biurka. - No na co czekasz?! Do roboty! - trzepnął mnie teczką, po potylicy i poszedł w swoją stronę.

- Dokończymy później Ferguson. - podniosłem się, otrzepując kolana z nie widzialnego kurzu. - Lecę na misję. - złapałem za swoje rzeczy i ruszyłem do samochodu, którym się dostałem na Eighth Avenue. Spojrzałem już na karetkę, z której wysiedli medycy z noszami. Niedługo po mnie pojawiła się Kate.

- Coś ciekawego? - wzruszyłem ramionami, założyłem rękawiczki na dłonie i poszedłem na czwarte piętro, wraz z brunetką. Złapałem jeszcze za teczkę, z aktami, którą podał mi Patrick, i wszedłem do mieszkania.

- O mój Boże, co tak śmierdzi? - dziewczyna skrzywiła się i zasłoniła nos koszulką. - Jakby zdechły skunks zjadł zdechłego szczura... - zamyśliła się. - W lodówce... - ponownie przerwała. - W otwartym pojemniku ze spleśniałym mięsem.

- Idealnie wszystko opisujesz. Miałaś coś takiego w domu? - zaśmiałem się i wszedłem głębiej do mieszkania. Kate natomiast zaśmiała się ironicznie.

- Bardzo śmieszne Tyrek. - doszedłem do sypialni i spojrzałem na sine ciało, niejakiego Christiana Millsona. - Podobno wyszedł dwa dni temu.

- Raczej na pewno wyszedł. A mieszkanie dostał po zmarłym dziadku. - wertowałem dalej oczami po aktach. - Trzykrotne morderstwo rodzin, z milionami w kieszeni, handel czarnymi kobietami, gwałt na czarnych kobietach, podpalanie wysypisk śmieci... Czarna ta kartoteka.

- Myślisz, że działał w mafii? - pokiwałem głową na jej słowa i pokazałem punkt, którego dokonał. - No i wszystko się zgadza. Znaleźli kolejnego. - zacząłem się rozglądać po mieszkaniu.

- Bród, smród... Jeszcze nasrać i będzie wszystko... - wtedy poczułem jak nogą wbijam się w coś miękkiego i śliskiego. Rzuciłem okiem na to i od razu wzięło mnie na obrzydzenie.

- Em... Borys. - pokazałem jej palca wskazującego, którym kazałem się uciszyć.

- Ani. Słowa. - zabrałem nogę i znalazłem papier toaletowy, którym natychmiastowo wytarłem obrzydlistwo z buta i wrzuciłem do muszli klozetowej. - Zaraz się porzygam jak coś jeszcze znajdziemy.

- Możemy iść. Zaraz zabiorą ciało do mnie. Zobaczę co z tego wyjdzie. - posłała mi oczko i wyszła jako pierwsza z mieszkania, prosto do samochodu, a ja stanąłem przed wejściem do budynku. - Znajdziemy ich i będziesz mógł w końcu ją przyskrzynić. - rzuciła przez otwarte okno, by po chwili wyjechać z osiedla i ruszyć w stronę komisariatu. Odpaliłem papierosa i zacząłem przeglądać telefon.

- Wybacz, że ci przeszkodzę. - zwróciłem wzrok na Patricka. Trzymał przy uchu smartfona i patrzył prosto na mnie. - Stephan do ciebie. - wziąłem jego telefon i przystawiłem do głowy, a po drugiej stronie usłyszałem głos Fergusona.

- Słuchaj, mamy świeżutkie info. Masz przy sobie długopis i kartkę? - spoglądnąłem na blondyna i pokazałem aby dał mi coś do pisania. Wyjął długopis z kieszonki koszuli i podał mi go, a ja urwałem kawałek kartki.

- Już mam. - chwilę musiałem poczekać, aż szatyn się znów odezwie. Biedny miał pewnie mnóstwo papierologii na głowie.

- O ósmej wieczorem, w czwartek, jest eleganckie spotkanie, z okazji otwarcia nowej Galerii Sztuki. Zdobyłem ci wejście. - zmarszczyłem brwi i spojrzałem, zdziwiony, na Patricka. On tylko wzruszył ramionami, nie wiedząc o co chodzi.

MafiaWhere stories live. Discover now