- Słucham cię Borys. - odetchnąłem z ulgą, gdy pod koniec połączenia odebrał.

- James. Masz odpalić wszystkie kamery dookoła jubilera. I dawać wszelkie znaki. Znajdę tego ptaszka, który narobił tego burdelu. - wszystkie samochody, jakie były na mojej drodze, zaczęły zjeżdżać na boki, dzięki czemu miałem czysty dojazd.

- Dobra, mam. Biały samochód zajechał pod sklep, a do środka weszła kobieta o czarnych włosach. W dłoni ma broń...

- To ta. Pod przykrywką. Teraz mi nie ucieknie. - zostało mi niewiele drogi do przebycia, a gdy byłem na miejscu, zobaczyłem tylko odjeżdżające, białe, BMW.

- Tyrek, to ona! Teraz ma różowe włosy! - docisnąłem pedał gazu do podłogi i starałem się ją dogonić. - Jasna cholera. W życiu nie widziałem kobiety, która świetnie radzi sobie z kierownicą. - wziąłem pistolet z siedzenia pasażera, wychyliłem lewą rękę przez okno i zacząłem do niej strzelać. A na zakręcie jedynie gdzie udało mi się trafić, to tylna szyba pasażera. - Kurwa! - naciskałem dalej spust, ale nie oddawał więcej strzałów. - Naboje mi się jeszcze skończyły. - wściekle odrzuciłem pistolet na tylne siedzenie i gdy wykonała manewr skrętu w prawo, a mną porządnie zarzuciło, zobaczyłem jak wystawia swoją dłoń, w której trzymała pistolet i zaczęła strzelać prosto w moją maskę. - Ty szmato! Masz już takie dożywocie wklepane, że odbije ci się to w dupie!

- Z waszej trasy wynika... - serce zaczęło mi bić, jak oszalałe. Wiedziałem, że musi oszacować trasę, ale mógł się jednak pospieszyć. - Jedziecie prosto do portu.

- Ciekawe, chce utopić samochód, jak pozostali przestępcy? Bardzo przewidywalne zagranie. Wyślij tam patrol. - wraz z nią skręciłem w prawą stronę i miałem w końcu możliwość, żeby wyrównać samochody. Mogłem też zobaczyć jej twarz. Ta spokojna, kamienna twarz, którą już raz widziałem. Pod magazynem, gdy jeden z mężczyzn niósł broń, a ona czytała coś w teczce. Bardzo się zdziwiłem, gdy tylko spojrzała kątem oka, na moją osobę i posłała delikatny uśmiech.

I nagle całe zdarzenie płynęło jak w zwolnionym tempie. Pisk opon, które zostały zmuszone, do hamowania, był bardzo ostry dla ucha, gdy zobaczyłem, że zbliżam się na kamienną ścianę, która była stabilizatorem dla bramy, oddzielającej miasto od strzeżonego portu. Różowowłosa jednak przejechała przez siatkę, by wjechać do wody i zatonąć z samochodem w lodowatej wodzie. Siedziałem tak, czując puls w gardle, a oddech był tak głośny i obawiałem się, że w pobliskim bloku musieli na pewno słyszeć, jak ciężko dyszałem ze stresu.

Czas zaczął normalnie płynąć, gdy tylko wysiadłem z pojazdu i podbiegłem do końca portu. Uśmiechnąłem się szeroko, widząc kawałek dachu białego BMW i już miałem dzwonić, by ściągnąć dźwig, gdy nagle pod taflą wody coś wybuchło, a jej ściana wylądowała prosto na mnie. Zamknąłem oczy i zagotowałem się na nowo, a adrenalina wymusiła pulsowanie moich żył ze złości. Zdołałem już tylko wypluć przezroczystą ciecz, która dostała się do ust i wykrzyczeć soczystą wiązankę przekleństw.

- Cholera! Kto to widział?! Żeby młoda szmata mnie wykiwała i była krok przede mną?! - zacisnąłem dłoń w pięść i zacząłem wymachiwać nią w każdą stronę horyzontu. - Jak cię dorwę, to łeb urwę przy samej dupie! - za sobą usłyszałem wycie syren policyjnych, a gdy spojrzałem na swoje prawo, w oddali zobaczyłem niewielką łódź. Za sterami był jakiś mężczyzna, a na tylnej części stała moja zagadka. Wiedziałem, że się na mnie patrzy, a ja zacząłem ją mordować wzrokiem, w duchu przeklinając dzień, w którym się urodziła. Minęły może dwie minuty i znowu ruszyli, znikając wśród mgły, która zaczęła unosić się nad wodą.

- Nic ci nie jest, Borys? - odwróciłem się przodem do Boba, który narzucił mi koc na ramiona.

- Uciekła mi. Wysadziła jeszcze samochód. - przetarłem, mokrą twarz, kocem i ruszyliśmy w stronę samochodu, który wiedziałem w jakim jest stanie. - Przez to wszystko muszę się udać do mechanika, blacharza i lakiernika.

MafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz