Rozdział 9

8 3 1
                                    


Nie mam pojęcia ile już biegnę. Nie jestem nawet w stanie stwierdzić gdzie się znajduję. Instynkt zdecydowanie zbyt wolno przejmuje kontrolę nad moim ciałem. Strach napędza mnie do dalszego biegu, zaciska swoje szpony na spanikowanym i przestraszonym sercu kompletnie mnie ogłupiając.

Instynkt w połączeniu ze strachem stanowi bardzo złe połączenie. Nie mogę pozwolić na to, żebym została już na zawsze w ciele pantery. Osobiście nie mam nic do kotów, wręcz przeciwnie, kocham je tak bardzo jak i moje trzy Towarzyszki. Ale nie widzi mi się być kotem do końca mojego nędznego żywota. Wspominałam już, że demony, jakiekolwiek demony żyją wiecznie? Działa to dopóki jakiś anioł albo wyższy rangą demon nie zechce nas zabić. Wtedy robi się nieciekawie. Znikamy. Na zawsze. Ponieważ nie mamy dusz. Nieliczne demony, ale to już te naprawdę potężne mają swoje kolejne wcielenia. Mimo wszystko to nie to samo.

Przez swoje zamyślenie niemal zaryłam pyskiem w drzewo, w ostatniej chwili odbiłam się łapami łapiąc zakręt, warknęłam rozdrażniona odprowadzając wzrokiem drzewo. Było to bardzo głupie posunięcie, ponieważ nie patrzyłam na to co było przede mną. Tak więc z impetem trafiłam w cholernie grubą i wielką gałąź, przy okazji ją łamiąc w drobny mak. Zatrzymałam się.

Nie mogę kierować się strachem. Właśnie o to chodziło James'owi. Właśnie dlatego uważa mnie za słabą. W swojej naturalnej postaci nie boję się niczego. Będąc kotem wszystko jest.. inne. Spojrzałam w niebo, sądząc po wysokości słońca minęło ponad pół godziny. Czułam się... co najmniej zawstydzona. Aż tyle czasu uciekałam..?

Jak zwyczajny tchórz.

Tata na pewno nie byłby ze mnie dumny, ze mnie, mojej postawy i tym co sobą reprezentuję. Tata.. Na pewno się martwi. Ciekawe czy ta grupa.. Ugh. Znowu moje myśli biegły w niepotrzebnym kierunku.

Rozejrzałam się. Drzewa. Trawa. Mech. Cholera, wiedziałam, że trzeba było oglądać więcej Animal Planet, a nie 'Dom z papieru'. Tak, to musi być to. Chociaż... mogłam też więcej wychodzić z domu.

Ponownie przez swoje zamyślenie nie zauważyłam wielkiego węża, który pełzał sobie radośnie w moją stronę, gdy ja jak jakaś idiotka z zamyśleniem wpatrywałam się w drzewo.

Mądrze, bardzo mądrze Lilith.

Nigdy nie sądziłam, że to powiem ale brakowało mi mojej podświadomości. Bez niej czułam się naprawdę jak totalna wariatka. Gadałam sama ze sobą. Znaczy.. nie żebym z nią nie robiła tego samego ale.. to była zdecydowana różnica.

Głośny syk sprowadził mnie do rzeczywistości. Cholera jasna! Przez to myślenie w końcu mnie zabiją.

Właśnie. Myślenie.

Za dużo myślę. Zwierzęta nie myślą gdy są w takiej sytuacji. One będąc w zagrożeniu kierują się instynktem. Zero litości, strachu.

Muszę zaufać sobie i swojemu zwierzęcemu instynktowi.

Wciągnęłam głęboko powietrze pozwalając by instynkt przejął kontrolę. Zmrużyłam powieki patrząc groźnie na węża, który spoglądał na mnie z wyraźnym zainteresowaniem. Kilkakrotnie zrobiliśmy większe okrążenie nie spuszczając z siebie wzroku. Chciałam go wkurzyć. Węże są cierpliwe jeśli chodzi o ofiarę. Ale tylko do czasu. ten był wyraźnie zirytowany, gdyż nagle wypruł w moją stronę pokazując swoje imponującej wielkości kły. Zrobiłam unik, przeskoczyłam przez zawalone drzewo lecz na mojej drodze pojawił się wodospad.

Co jak co ale koci instynkt nie pozwolił mi w nią skoczyć.

Odwróciłam się więc w stronę gada. Korzystając z nabytego wcześniej doświadczenia z Ari odskoczyłam przy ponowionym ataku, a gad wgryzł się nasączonymi jadem zębami w drzewo. Wyglądało to... bardzo zabawnie.

Piekielna CórkaWhere stories live. Discover now