Swoje oburzenie zaakcentowałam zapleceniem ramion pod piersiami.

– Rozmawiałaś z nim w ogóle?

– Nie. Jak wczoraj wróciłam do domu to spał, albo udawał, że śpi. A rano wyszłam do pracy zanim wstał.

– Czyli czeka cię ciężki wieczór.

– Nawet nie strasz. Nie wiem co chłopacy ci nagadali, ale na pewno podkolorowali sytuację. Nie mam sobie nic do zarzucenia.

Jin zaśmiał się cicho, po czym wrzucił pokrojone wcześniej warzywa do wielkiej miski i wymieszał wszystko drewnianą łyżką. Z oddali usłyszałam głosy dziewczyn, które wróciły z zewnątrz. Do otwarcia restauracji wciąż zostało nieco ponad piętnaście minut. Powinnam przebrać się w uniform, jednak najpierw chciałam omówić z Jinem jeszcze jedną nie dającą mi spokoju sprawę.

– Wczoraj mówiłeś, że ma zawiasy – zaczęłam niezręcznie. Seokjin posłał mi zdezorientowane spojrzenie. Miałam wątpliwości, czy powinnam być wścibska i drążyć ten temat, ale ciekawość była silniejsza, niż poczucie przyzwoitości. – Jak wyprowadziłeś Tae z klubu i na niego krzyczałeś, wspomniałeś, że ma zawiasy. Co miałeś na myśli?

– Ach, to. – Przyjaciel widocznie się speszył i uciekł wzrokiem. Minęła dłuższa chwila, w czasie której zdążył wytrzeć cały blat mokrą ścierką i dłonie o swój fartuch, zanim wznowił wypowiedź. – W sumie to nic wielkiego, nie myśl sobie, że popełnił jakieś wielkie przestępstwo. To dobry chłopak, ale bardzo uczuciowy, przez co cholernie porywczy.

– Więc co zrobił? – dopytałam, kiedy Jin znów zaczął milczeć, porządkując kuchnię.

Na pierwszy rzut oka było widać, że nie chciał rozmawiać na ten temat. Nie mogłam się tak łatwo poddać, chcąc zaspokoić zjadającą mnie od środka ciekawość. I uśpić dręczący niepokój.

– Pobił jednego typa prawie do nieprzytomności, a że tamten był dość bogaty, to na ugodzie się nie skończyło.

– Wow, nie wygląda na agresywną osobę – powiedziałam, nie kryjąc zaskoczenia w głosie. Kiedy w głowie pojawiły się sceny z wczorajszego wieczora, szybko się zreflektowałam: – A przynajmniej nie wyglądał.

– Bo nie jest, a tamten naprawdę zasłużył na wpierdol, zupełnie jak ten koleś z wczoraj.

– A czemu go pobił? – zapytałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Taka dociekliwość zupełnie nie była w moich stylu.

– Bo tamten dupek sprzątnął mu dziewczynę sprzed nosa.

– Jisoo?! – pisnęłam, podekscytowana nagłym obrotem spraw. Nie spodziewałam się, że mogli mieć taką burzliwą przeszłość. Odbił ją?

– Nie, ją poznał jakiś czas po tej akcji. – Jin znacząco spojrzał na zegar ścienny, dając mi jasny znak, że czas zakończyć nasze plotki. – Nie dociekaj za bardzo, hm? Taehyung nie lubi rozmawiać na ten temat.

Cóż, a ja nie sądziłam, że kiedykolwiek będę miała na tyle odwagi, żeby zapytać go o tę sytuację osobiście, więc obaj panowie Kim mogli czuć się spokojni.

~*~

Po wyjściu z restauracji odetchnęłam świeżym powietrzem. Na ogół lubiłam swoją pracę, czułam swego rodzaju satysfakcję obsługując gości i widząc na ich twarzach błogie zadowolenie podczas jedzenia. Pamiętałam, jak na samym początku przez brak obycia problem sprawiało mi przyjmowanie zamówień i ciągłe uśmiechanie się do klientów. Wtedy nie byłam typem osoby, która pierwsza zaczynała rozmowę, a uśmiechem obdarzałam tylko najbliższych, w bardzo kameralnych sytuacjach. Szybko jednak musiałam przywyknąć do wymogów pracy i niczym kameleon dopasować swoje zachowanie.

[bts] sure thing ✗Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz