Rozdział dziewiąty

1.9K 161 217
                                    

Syriusz nie miał łatwego dzieciństwa - wychował się niestety w rodzinie, która była bardzo mocno związana z ideologią czystej krwi i nie tolerowała żadnych ustępstw. W domu rodzinnym musiał przestrzegać wyznaczonych reguł, za których złamanie czasami groziły różne kary.

Jednak on zawsze czuł, że to, co mówią jego rodzice, i w co wierzy jego brat, nie jest dobre. Najlepiej dogadywał się ze swoją kuzynką Andromedą, która została wydziedziczona.

Kiedy trafił do Gryffindoru, czuł, że tam w końcu znalazł swój dom. Zaprzyjaźnił się z Jamesem, Remusem i Peterem, a następnie dosyć szybko uzyskali tytuł Huncwotów. Po jakimś czasie wiedział już, że jego rodzice nigdy nie zaakceptują tego, że jest Gryfonem i toleruje mugolaki, zwane przez nich szlamami. Pokochał robienie wszystkiego inaczej, niż mu wpajano - robił żarty, nie uczył się i bałaganił, przez co ciągle dostawał wyjce od matki.

Jednak chociaż był zupełnie inny od rodziny z charakteru, to zdecydowanie miał coś, co było wśród Blacków dziedziczne - wygląd. Był przystojny, dobrze zbudowany i potrafił oczarować już samym swoim uśmiechem. Rzecz jasna, przez to też różne dziewczyny starały się do niego zagadać. On jednak najczęściej co najwyżej udawał podrywanie, ale na pewno nie umawiał się z tyloma osobami, co mówiły plotki. Niestety, ludzie uwielbiali wymyślać swoje spekulacje na temat innych osób.

Trochę rozmyślał nad słowami Lupina. Doszedł w końcu do wniosku, że powinni rzeczywiście w końcu z Mayą ustalić, na czym stoją w tej dziwnej relacji. Dlatego też miał zamiar postawić na przyjaźń.

Z dziewczyn przyjaźnił się dotychczas z Ruby, Dorcas i Marleną - Lily niby też była jego koleżanką, ale miała do niego uraz przez to, że dokuczali Snape'owi.

Ciekawy był, czy Maya w ogóle zgodzi się z nim porozmawiać. Nie wiedział, że też zdążyła już co nieco porozmyślać.

~

Maya czasami zastanawiała się, czy na pewno nadaje się na Puchonkę. Bo chociaż była lojalna, to wydawało jej się, że bywa też za bardzo porywcza. A może to po prostu Black tak na nią działał? Ciężko było powiedzieć.

Jeśli już miała wybrać kogoś, kogo uznałaby za idealną Puchonkę, to byłaby to jej zdaniem jej przyjaciółka Kate. Wieczna optymistka, chcąca się ze wszystkimi przyjaźnić i wspierać. Z jednej strony miło było mieć wsparcie, ale z drugiej Chase trochę się o nią bała - w końcu trwała wojna, więc trzeba było stąpać twardo po ziemi, a nie żyć złudzeniami. Chociaż może też przesadzała i jednak szatynka poradzi sobie jakoś w życiu.

Jednakże sama postanowiła też, że musi spróbować inaczej pogadać z Blackiem. Bo rzeczywiście zachowywała się Może trochę głupio, chociaż nikt tu nie był idealny.

~

Oboje trochę przemyśleli przez to popołudnie, więc gdy spotkali się w drodze do Wielkiej Sali, a Syriusz poprosił ją o rozmowę, zgodziła się. Z jego ust padła też propozycja przyjaźni, na którą odparła:

- Sama chciałam ci zaproponować tylko przyjaźń, więc zgoda. Ale pamiętaj, żadnego podrywania mnie. Wyłącznie przyjaźń - zastrzegła Puchonka.

Chłopak ucieszył się, że ona sama również doszła do takiego wniosku. Nie podobała mu się ta dziwna sytuacja i chciał to naprawić.

- Jasne, z wzajemnością - rzekł chłopak, a ona spojrzała na niego ze zdziwieniem.

- W sensie, że też nie musisz mnie podrywać - powiedział Black, po czym wrócił do swoich przyjaciół. Natomiast dziewczyna zastanawiała się, w co właściwie się wpakowała. Ten Gryfon miał niezły tupet na dodatek, co było widać po jego ostatnim zdaniu.

- Czyli w końcu nie zaczęłaś na niego krzyczeć po jego pierwszym zdaniu? Szok - rzekł Danny kiedy Maya podeszła do swoich przyjaciół.

- Mówiłem ci, że skoro się zgodziła pogadać, to może nie będzie krzyczeć. Poproszę moje pięć knutów - powiedział Samuel.

- Czy wy się założyliście, jak długo będę w stanie wytrzymać jego towarzystwo? - zapytała Chase, patrząc na przyjaciół.

Samuel stanął obok niej i założył swoją rękę na jej ramieniu. Byli praktycznie tego samego wzrostu, więc nie sprawiło mu to problemu.

- Ależ kochana, trzeba korzystać z każdej okazji do interesów! - stwierdził, uśmiechając się szeroko.

- Patrząc po tym, jak twoja rodzina jest majętna, nie wiem czy pięć knutów zrobi wam wielką różnicę - odparł mu Abbott. Nie była to złośliwość, czy zazdrość. Właściwie żadne z ich piątki nie było biedne. Mimo to jednak nigdy nie szykanowali nikogo za pochodzenie czy mniejszy majątek.

Maya, Kate, Danny i Samuel należeli do starych rodów czystej krwi, a jedynie Sandy była półkrwi.

- Myślę, że moja rodzina ucieszy się, że umiem o siebie zadbać. Ale dosyć tego, chodźmy na kolację - stwierdził Jones, zdejmując rękę z ramienia przyjaciółki i kierując się w stronę Wielkiej Sali. Huncwoci już dawno zniknęli w środku, podczas gdy oni jeszcze stali na zewnątrz.

- Miło, że w ramach umiejętności samodzielnego zdobywania pieniędzy zakładasz się o to, co zrobię - rzekła Maya z sarkazmem, po czym ruszyła za przyjacielem.

- A co właściwie spowodowało, że zmieniłaś zdanie? - spytała Sandy, gdy już usiedli przy stole Hufflepuffu. No racja, nie zdążyła im jeszcze opowiedzieć wszystkiego co się dzisiaj stało, gdyż głównie Bailey opowiadała o randce z Dannym, mimo, że ten był obok. W takim razie, gdy dziewczyny zostaną same, to zapewnie już w ogóle nie będzie się dało zamknąć jej buzi na ten temat. Cieszyła się szczęściem przyjaciół, ale naprawdę ciągle słuchanie o tym było już trochę męczące.

Nawet teraz siedzieli obok siebie, bardzo blisko. Twierdzili, że nie chcieli się rozpychać przy tym stole, tym bardziej, że przez Samuela, który był Gryfonem, mieli jedną osobę więcej. Ale Chase wiedziała, że to był tylko pretekst.

Skoro jednak przyjaciółka zapytała się o powód jej zmiany zachowania, to przerwała jedzenie swojego tosta i opowiedziała im o tym, jak Syriusz ją śledził w bibliotece (Sandy i Danny jeszcze o tym nie wiedzieli), spotkaniu z Ruby i Dorcas na polance, oraz jej przemyśleniach dotyczących tego wszystkiego.

- Nas nie chciałaś słuchać, a obcych już tak? - zapytała Bailey z udawaną pretensją w głosie.

- Nie no, żartuję oczywiście. Cieszę się, że trochę zmieniłaś podejście i zobaczysz, na pewno będzie dobrze - dodała po chwili.

A Maya zaczęła się zastanawiać, czy to "dobrze" oznaczało według niej, że zyskała przyjaciela, czy że może szansę na miłość. Patrząc po jej stanie zakochania to może uważa, że i tak wyjdzie na to samo.

Mimo wszystko jednak cieszyła się, że ta sytuacja się wyjaśniła. Nie lubiła mieć niewyjaśnionych spraw. Całe szczęście, że teraz bardziej wie, na czym stoi.

Jak łatwo zborsuczyć | Syriusz Black ✅Where stories live. Discover now