Ania Shirley przez całe swoje życie myślała, że jej największym koszmarem są rude włosy i bujna wyobraźnia. Jednak całkowicie zmieniła zdanie, gdy tylko poznała Gilberta Blythe'a.
cingulomania ━ silne pragnienie, by trzymać daną osobę w swoich ramio...
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
☁
POBUDKA NASTĘPNEGO DNIA była okropna. Zawsze w takich momentach zaczynałam żałować wszystkich decyzji, które podjęłam poprzedniego dnia. Oczywiście, był dopiero czwartek, a ja po raz setny zaczęłam zastanawiać się, dlaczego pozwoliłam się zaciągnąć na imprezę w środku tygodnia.
Przetarłam twarz dłońmi i w końcu wyłączyłam niezwykle irytujący budzik. Szybko założyłam na siebie jakieś ubrania z szafy, nałożyłam trochę korektora na twarz, by ukryć efekty wczorajszej imprezy i wzięłam tabletki przeciwbólowe, które zawsze nosiłam ze sobą w kosmetyczce. Złapałam mój plecak, po czym zbiegłam po schodach, rzucając szybkie powitanie Maryli i Mateuszowi. Zanim zdążyli cokolwiek odpowiedzieć, ja już zamykałam za sobą drzwi.
Słońce niemiłosiernie raniło moje oczy, więc zaczęłam przeszukiwać plecak w poszukiwaniu okularów przeciwsłonecznych. Gdy w końcu je znalazłam, wsunęłam je na nos i odetchnęłam z ulgą. O wiele lepiej.
Na całe szczęście, moja droga do szkoły nie była zbyt długa, więc już po dziesięciu minutach leniwego spaceru byłam na miejscu. W pośpiechu zostawiłam niepotrzebne rzeczy w szafce i ruszyłam do klasy od języka angielskiego, w której miałam mieć lekcje. Na miejscu usiadłam w mojej ławce i oparłam głowę na ramionach.
— Aniu! — krzyknął ktoś, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia. A może po prostu ze snu? Nawet nie byłam w stanie stwierdzić, czy zasnęłam.
Jęknęłam cicho i podniosłam wzrok, by ujrzeć moją najdroższą przyjaciółkę, która patrzyła na mnie ze zmartwieniem. W odróżnieniu ode mnie, po niej wcale nie było widać poprzedniej nocy. Ale nawet się nie dziwiłam, ona zawsze wygląda idealnie.
— Co? — mruknęłam pod nosem, jednocześnie przecierając oczy.
— Gdzie się wczoraj podziałaś? — zapytała, na co zmarszczyłam brwi.
— Przecież odwiozłaś mnie do domu — odparłam zmieszana, nadal nie do końca kontaktując.
— Właśnie o to chodzi, że nie! Razem z Natanielem szukaliśmy cię chyba z godzinę, zanim ktoś nie powiedział nam, że widział, jak wychodzisz! — zawołała. — Nawet nie wiesz, jak się martwiłam.
— To, kto w takim razie mnie odwiózł...? — wymamrotałam ledwo zrozumiale, jednak zanim zdążyłyśmy rozpocząć dłuższą rozmowę na ten temat, do klasy weszła nauczycielka.
— Dzień dobry, dzieciaki — przywitała się panna Stacy. — Na samym początku lekcji chciałabym zapowiedzieć wam nowy projekt. Waszym zadaniem będzie napisanie krótkiego wiersza na wybrany przez was temat...
Zdążyłam usłyszeć jedynie tyle, zanim ponownie nie zapadłam w sen.
☁
Skończyłam już lekcje, które miałam tego dnia w planie i uradowana zmierzałam w kierunku wyjścia ze szkoły, gdy nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie za ramię. Głośno westchnęłam, odwracając się w kierunku tej osoby. Oczywiście, nie był to nikt inny jak Gilbert.
— Aniu. — Odetchnął i zwilżył językiem swoje wargi.
— Czego chcesz, Blythe? — warknęłam, wyrywając rękę z jego uścisku. Naprawdę nie miałam ochoty na rozmowy, chciałam tylko być w swoim pokoju i iść spać.
— Musimy porozmawiać o wczoraj — zaczął niepewnie. — O tym, co powie—
— Jeśli coś się wydarzyło, to o tym zapomnij. Byłam pijana — powiedziałam dosadnie. — A teraz przepraszam, łóżko na mnie czeka.
Tuż po tych słowach zostawiłam go samego i ruszyłam w stronę Zielonego Wzgórza.