Pojechaliśmy z nimi do domu, który był specjalnie przygotowany dla piątki chłopaków i dwóch "niewinnych" nastolatek. Usadziliśmy ich na krzesłach przy dużym stole w jadalni i przywiązaliśmy do nich. Nie oszczędzaliśmy się z pewnością przy urządzaniu tego budynku. Wszystko miało być idealne i dopięte na ostatni guzik.

Pozostało tylko czekać, aż odzyskają świadomość po preparatach, które zostały wprowadzone do ich krwiobiegu. W tym czasie razem z Larą poszłyśmy do jednego z pokoi na górze, aby nie siedzieć bezczynnie i się na nich nie gapić. Od tego byli nasi ludzie, pilnujący wszystkich wejść oraz samych członków zespołu.

- Oni tu są! - zaczęłam się ekscytować powodzeniem pierwszych części planu. - Widziałaś, jacy są perfekcyjni? - zapytałam z entuzjazmem moją przyjaciółkę.

- Widzieć ich z bliska to z pewnością niezmierna przyjemność, ale wolałabym, żeby byli przytomni - westchnęła, chodząc niespokojnie od mebla do mebla.

- Nie marudź. Niedługo się ockną, a wtedy będą nasi i tylko nasi - puściłam jej oczko. opierając się rękami o materac łóżka, jednocześnie siedząc z założoną nogą na nogę.

- Pamiętaj o kolejnym etapie planu. Nie ma jeszcze czego celebrować. Wszystko mogą wziąć diabli.

- Kto? - zaśmiałam się, przerywając wypowiedź dziewczyny, która z pewnością miała być dłuższa.

- Diabli.

- Zapomniałaś kochana, że to my rządzimy piekłem? W końcu miejsce tam mamy zarezerwowane od urodzenia. 

 Ona tylko westchnęła i wzięła do rąk ramkę z naszym wspólnym zdjęciem. Znamy się całe nasze życie. Nie było ono usłane płatkami róż, ale było na pewno wyjątkowe. Byłyśmy wychowywane przez obskurnych facetów, którzy lepiej strzelali z broni niż zajmowali się dziećmi. Dzięki temu byłyśmy twarde. 

Nie chodziłyśmy do szkoły, a wiedzę przekazywali nam członkowie gangu. Błędne są stwierdzenia, że do takich organizacji należą tylko osoby niewykształcone i pochodzące z szarych odmętów miast. U nas znajduje się wielu lekarzy, prawników czy informatyków. Każdy z nich był naszym nauczycielem.

- Dziewczyny, powoli się wybudzają - powiedział cicho Denis, który zajrzał do naszego pokoju.

Spojrzałyśmy na swoje odbicia w wiszącym lustrze. Przeczesałam palcami włosy i założyłam za ucho pasma, które dziwnie odstawały. Lara starła palcem drobinki pokruszonego tuszu z dolnej powieki. Zeszłyśmy na dół i nasłuchiwałyśmy ich głosów. 

- Czego od nas chcecie?! - krzyknął oburzony Konrad. - Wypuśćcie nas!

- Uspokój się! Jak nie potrafisz siedzieć jak człowiek, to ja cię zaraz usadzę! - usłyszałam podniesiony głos Białego.

Porozumiałyśmy się spojrzeniem, że jeszcze powinnyśmy poczekać. Usłyszałyśmy głos Miłosza i ten spanikowany należący do Piotrka. Nie byłyśmy pewne, czy wszyscy chłopcy już byli świadomi tego, co się dzieje. Jednak po chwili do naszych uszu dotarły pozostałe dwa.

- Proszę, proszę. Witamy w naszych progach. Specjalnie ominęłam słowo "skromnych", bo takie nie są, ale chyba nie powinnam się chwalić - powiedziałam, gdy weszłyśmy do pomieszczenia, a wzrok całej piątki spoczął na nas.

- Kim jesteście? - zapytał Mani.

- Ja jestem Lara, a to jest moja urokliwa przyjaciółka Nora - wskazała po kolei na każdą z nas moja towarzyszka.

Twarze chłopaków wydawały się być niepewne. Raz spoglądali na siebie, a raz na nas. Czasem również patrzyli na Białego, który stał przy ścianie w ciemnych okularach i skórzanej kurtce z założonymi rękami.

- Ile wy w ogóle macie lat? - odezwał się Cody ze zmarszczonymi brwiami.

- Siedemnaście - odpowiedziałyśmy chórkiem odrobinę zdziwione, bo wyczułyśmy w głosie chłopaka trochę kpiny.

- Niech ktoś mnie uszczypnie, bo to chyba sen - wywrócił oczami.

- Posłuchaj mnie lepiej uważnie Codiś - powiedziałam pewnie, stając przed nim i uniosłam jego podbródek do góry. - Widzisz tego tutaj? - wskazałam na Białego. - Takich jest o wiele więcej i znajdują się na terenie tej posesji. Może my nic wam nie zrobimy, bo - zaśmiałam się - kobietom nie wypada, ale oni wykonają każdy nasz rozkaz. Zamknij więc swoje urocze usteczka i nie otwieraj ich, dopóki nie poznasz warunków.

Nagle na twarzach wszystkich zagościła powaga i niepewność. Nie wiedzieli, czego mogą się w takim razie spodziewać. Nie zamierzałyśmy ich trzymać dłużej w tym stanie, bo wolałyśmy mieć już to za sobą.

- I jeszcze tak na marginesie - zaczęłam. - Koncert był fenomenalny - uśmiechnęłam się do nich dość pogodnie, żeby jeszcze bardziej ich zmieszać.

- Nora... - westchnęła druga dziewczyna. - W każdym razie umowa jest prosta - usiadła na podłokietniku fotela. - Poddacie się naszej kontroli. To my wydajemy polecenia. Macie równo tydzień na wciśnięcie jakiegokolwiek kitu wszystkim waszym bliskim. W następną niedzielę, równo o godzinie 22:00, stawiacie się w tym domu.

- Nie muszę chyba wspominać, że nie ma żadnej policji, czy innych powiązanych służb? Cieszę się, bo jeśli złamiecie tę zasadę, nigdy więcej nie zobaczycie już swojej rodziny - przygryzłam delikatnie wargę pomalowaną krwistoczerwoną pomadką.

- Jesteśmy niezniszczalni i mamy jedną główną zaletę. Zawsze dotrzymujemy słowa - przyciszyła głos na końcu. - Nikt nie może was szukać.

Trzech z chłopców siedzących na krzesłach wybuchło śmiechem. Spojrzałam na nich wrogim spojrzeniem. Lara wstała i pociągnęła mnie za sobą. Wyszłyśmy z pomieszczenia. Podeszła do dwóch facetów stojących przy głównym wejściu i wskazała za siebie, żeby pokazać, że powinni się nimi zająć. 

Usiadłyśmy na górze schodów i przysłuchiwałyśmy się temu, co się dzieje. Bałyśmy się, że członkowie naszej mafii potraktują ich zbyt agresywnie, mimo że zaznaczałyśmy, aby się odrobinę pohamowali. 

Biały zaczął krzyczeć, że to nie są żarty i może im poharatać te piękne buźki. Usłyszałyśmy szuranie krzeseł. Inne krzyki i przekleństwa kierowane w stronę chłopaków. W końcu ich rozwiązali i pociągnęli w stronę drzwi wejściowych, po czym wyrzucili na zewnątrz.

Pozostało czekać. Albo wszystko się powiedzie, albo będziemy w czarnej dupie i nas posadzą. Jak się okazało, nie za dobrze idzie nam zastraszanie, szczególnie piątki przystojnych chłopaków. 


Do szpiku kości |FeliversWhere stories live. Discover now