Prolog

227 6 0
                                    

Rok 1999

– Wielki Mistrzu chcę go wyszkolić, widzę w nim potencjał – powiedział mężczyzna, który mógł mieć na oko około 60 lat, stojąc w sali z granitu. Zdobionej pochodniami na ścianach, rozświetlającymi praktycznie puste pomieszczenie, gdyż nie było tam okien mogących wprowadzić trochę światła.

– On ma 9 lat, nie pasuje do naszych standardów. Przecież dobrze wiesz, że szkolenie dzieci należy rozpocząć, tuż po tym, jak ukończą 3 rok życia! – Próbował przemówić młodszemu rangą członkowi bractwa do rozsądku.

– Tak, ale Panie sam pewnie czujesz jego moc, potęgę! Musi zostać wojownikiem. – Zmarszczył brwi, jakby chciał tym zaznaczyć swoją dominację. Ubrany był w brązową szatę, sięgającą aż do kostek, była raczej inna niż wszystkie, ponieważ zwykle miały one czarny kolor oraz kaptur. Posiadał buty ze skóry o wcześniej wspomnianym kolorze. Różnił się ubraniem także od swojego rozmówcy, Wielcy Mistrzowie nosili zwykle czerwone płaszcze przepasane złotymi płótnami.

– Moja odpowiedź brzmi nie! Rozumiesz, jeżeli się sprzeciwisz, poniesiesz surowe konsekwencje Dark! – odrzekł człowiek w podeszłym wieku siedzący na czymś w rodzaju kamiennego tronu, kręcąc się co chwilę, nie mogąc znaleźć komfortowej pozycji, co faktycznie mogło być trudne, z uwagi na surowiec, z którego jego miejsce siedzące zostało wykonane.

– Tak mój mistrzu. – Odszedł w swoją stronę, ale dodał pod nosem. – Głupiec. – Obydwaj panowie byli podobni do siebie posturą, jak i zmarszczkami, powoli pojawiającymi się na ich twarzach.

***

Rok 2009

– Mój uczniu stałeś się pełnoprawnym Łowcą. Pamiętaj, aby stosować swoje umiejętności do obrony słabszych, nigdy nie do własnych korzyści. Bractwo nie wie, że zostałeś wyszkolony i niech tak na razie zostanie, jest pełne zdrajców, włącznie z Wielkim Mistrzem. Nie ufaj nikomu i walcz zawsze po dobrej stronie – powiedział te słowa do dobrze zbudowanego mężczyzny o ciemnych włosach oraz estetycznie przystrzyżonej brodzie.

– Będzie tak, jak powiedziałeś – odpowiedział z powagą na twarzy, odziany w spodnie bojówki z dużą ilością kieszeni i kabur, dzięki czemu mógł mieć zawsze ze sobą potrzebne uzbrojenie. Na torsie znajdowało się coś w rodzaju kurtki, ale nie do końca nią było, raczej przypominało bardziej kombinezon. Wyposażony w magnesy na plecach, utrzymujące katany wykonane ze specjalnego metalu. Natomiast na nogach tak samo, jak w przypadku spodni nosił bojówki. Strój był w kolorze czarnym, poza spodniami moro oraz naszyjnikiem, o ile można go zaliczyć do ubioru. Srebrny łańcuszek zakończony był wisiorkiem przedstawiającym złotą czaszkę, która podobno należała kiedyś do jego ojca.

– Ja jestem już stary, teraz przyszedł czas na młodą krew, Shadow. Od teraz to twoje imię. – Gestem ręki pokazał, aby jego rozmówca wyszedł z pomieszczenia, w którym się znajdowali. Były uczeń skinął głową, ale rzekł:

– Do zobaczenia, mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy, bez znaczenia, po której stronie. – Zanim Mistrz Dark zdążył się odezwać, zatrzymał się jakby, wyczuł nadchodzące słowa z ust swojego, jeszcze nie tak dawno mistrza.

– Shadow, ci, którzy są wierni naszym ideą, wiedzą, że mają ukrywać się do czasu, aż nie będziesz gotowy do walki! Wezwij ich, a przybędą! – krzyknął do oddalającego się młodzieńca, a ten bez słowa, ani nie okazując żadnych emocji, ruszył dalej.

***

W tym samym momencie Wielki Mistrz Łowców wydał wyrok śmierci na Mistrza Dark'a.

– Zabić go zrozumiano, on stanowi zagrożenie dla powodzenia naszej misji. Myśli, że to zdrada, ale to udoskonalenie świata. – Lekko siwy mężczyzna wypowiedział te zdania z podnieceniem widocznym w gestykulacji.

– Tak, Mistrzu – odpowiedziało dwóch mężczyzn w czarnych szatach, po czym udali się w wyznaczone przez swojego pana miejsce. Korytarz, którym szli, wykonany był z tego samego materiału co sala ich pana, był również oświetlony pochodniami, tylko że mniejszym, z uwagi na niewielką przestrzeń, jaką korytarz obejmował.

***

W ostatnim momencie Dark wyczuł nadchodzące niebezpieczeństwo, ale było za późno, dwa sztylety rzucone z odległości około 10 metrów utknęły w jego klatce piersiowej, poczuł ból, jakiego nigdy dotąd nie doświadczył. Pomimo świetnego wyszkolenia, podeszły wiek nie pozwolił na szybką reakcję. Patrząc na napastników, zobaczył tylko czarne postacie w maskach o tym samym kolorze z czerwonym znakiem czterech pazurów. Zdążył jednak powiedzieć coś do swoich oprawców.

– Nie wygracie zdrajcy, wasze dni są policzone, on nadchodzi. – Po tych słowach osunął się na ziemię, a krew wydobywająca się z ran zajmowała coraz większą przestrzeń na podłodze wykonanej z kamiennych płyt, nie to jednak go martwiło. W jego głowie pojawiła się myśl, że Shadow może nie podołać wyzwaniu, jakie na niego czeka. – Przepraszam! – krzyknął i całkowicie opadł, uderzając całym ciałem w taflę krwi.

Po kilku minutach do pomieszczenia, w którym chwilę temu doszło do morderstwa, wszedł przywódca bractwa, na jego ustach malował się uśmiech.

– Teraz nikt nam już nie przeszkodzi! Bez niego ci, którzy nie dołączyli do naszej, słusznej sprawy nic nie poradzą! – Podekscytowany staruszek zwrócił się teraz do podwładnych. – Dajcie go pieskom, chociaż nie wiem, czy zadowolą się tym ochłapem. – Radość nie schodziła mu z twarzy.

– Panie uznaliśmy, że powinieneś o czymś wiedzieć – powiedział jeden z zabójców. Cisza spowodowała, iż mówił dalej. – Zanim skonał, wspomniał o nadchodzącym niebezpieczeństwie dla powodzenia naszej misji. – Spojrzał na Wielkiego Mistrza, ale unikając jego szarych oczu.

– Do psów z tym śmieciem, zrozumiano?! – wrzasnął na nich, a uśmiech natychmiast zamienił się w złość. – Macie także wytropić resztę, która nie przystała do nas, nie zapomnijcie o tym młodym głupcu, którego wyszkolił – dodał, ale już lekko wyciszonym tonem.

Shadow [Zawieszone]Where stories live. Discover now