10

914 66 23
                                    

Adrien obudził się zziębnięty na dachu jakiegoś budynku, a nad nim zawieszony w powietrzu znajdował się Plagg i spoglądał na niego z troską. to, samo w sobie było już dziwne, bo czy Plagg mógł się troszczyć o coś więcej niż własny camembert? Głowa pulsowała mu bólem a kiedy spróbował się podnieść, zakręciło mu się porządnie w głowie. Pamiętał, że widział Marinette... że ją pocałował... jednak jakim cudem takie wspomnienie mogło nawiedzić jego myśli, skoro nie pamiętał by w ogóle ją kiedykolwiek pocałował. Zerknął na sąsiedni dach, jednak dziewczyny już na nim nie było.
- wszystko w porządku? - Zapytało kocie Kwami, przyglądając mu się uważnie.
- Tak ale nie mam pojęcia co to było. Co się ze mną dzieje Plagg? - Spytał, jednak odpowiedziała mu martwa cisza. Zirytowany stanął na lekko drżących jeszcze nogach i zmierzył przyjaciela ostrym wzrokiem.
- Coś jest nie tak i czuje to! - Powiedział rozzłoszczony - Wiem, że ty doskonale wiesz co się dzieje Plagg!
Czarne stworzonko nadal milczało i spojrzało na niego takim wzrokiem, że po plecach przeszły mu ciarki. Mimo to nie miał zamiaru ustąpić. Musiał poznać prawdę i gdy już miał zamiar znowu zaatakować, Kwami przemówiło.
- Naprawdę chcesz się awanturować w środku nocy i to na jakimś dachu, będąc Adrienem Agrestem? - Syknął z łapkami zaplecionymi na piersi. Adrien zamknął usta przyznając mu w duchu rację. To nie był odpowiedni moment na takie rozmowy.
- Niech będzie, ale ta rozmowa i tak cię nie ominie - ostrzegł a Kwami lekko wzruszył ramionami, jakby to wszystko go obeszło. Adrien zazgrzytał zębami i zawołał:
- Plagg! Wysuwaj pazury!
Czarne stworzonko wniknęło w jego pierścień, a on sam przemienił się znowu w Czarnego Kota. Czuł jeszcze lekkie zawroty głowy, jednak nie na tyle silne by mogły stanowić przeszkodę w dotarciu do domu. Zwinie wskoczył przez otwarte okno w swoim pokoju i wrócił co swojej zwykłej formy. Plagg nawet na niego nie spojrzał, rzucając się prosto do szafki z cuchnącymi serami i tyle go było widać. Wkurzony Adrien wziął szybki prysznic i poszedł wreszcie spać. Rano wstał w nieco lepszym humorze, jednak między nim a jego Kwami nadal panowała grobowa cisza. Przynajmniej Kagami wreszcie postanowiła się odezwać i był w stanie się z nią umówić. Dziewczyna miała przyjść do niego po południu. Po zjedzeniu szybkiego wysokobiałkowego śniadania, ruszył do szkoły na lekcje. Na dziecińcu czekał na niego Nino który stał obok Alyi i Marinette. Gdy tylko go zobaczył zawołał:
- Siema Stary!
- Cześć Nino - przywitał się podchodząc do niego.
- Co jest? - spytał - Wyglądasz jakby miał cię znowu odwiedzić Felix - zaśmiał się klepiąc go po plecach.
- Bo w zasadzie tak jest - przyznał ponuro. Nathalie poinformowała go podczas jazdy do szkoły, że jego kuzyn przyjeżdża wraz z ciocią Amelie. Plagg na to poruszył się niespokojnie w jego kieszeni, równie niezadowolony co on.
- Kiedy Felix przyjedzie mam nadzieję, że uda mi się go wyciągnąć tym razem na miasto - powiedział Adrien a po chwili usłyszał za sobą jakiś łoskot i głos Alyi.
- Marinette! Marinette! - Wołała próbując ocucić zemdlałą koleżankę. Adrien natychmiast do niej podbiegł i wziął ją na ręce.
- Zaniosę ją do pielęgniarki - powiedział a Alyia ruszyła zaraz za nim.

Marinette stała na moście podziwiając zachód słońca. Musiała przyznać, że ten dzień był bardzo udany. Zresztą jak każdy, który spędzała w gronie swoich przyjaciół. Jesień w tym roku bardzo ich rozpieszczała ciepłą i słoneczną pogodą, co tylko sprzyjało częstym wypadom na miasto. Westchnęła delektując się widokiem, kiedy usłyszała donośne prychnięcie. Odwróciła głowę w stronę z której dobiegał dźwięk i zobaczyła Felixa opierającego się plecami o barierkę. Ubrany był jak zawsze elegancko w szarą koszulę i czarną gustowną kamizelkę. Blondyn miał misternie zaczesane do tyłu włosy nie pozwalając żadnemu kosmykowi na samowolkę. Musiała przyznać, że miał w sobie coś co ją intrygowało, jednak ogólnie rzecz biorąc był irytujący. Biła od niego duma i spoglądał na wszystkich z góry, jakby uważał siebie za kogoś lepszego. W dodatku sypał dwuznacznymi tekstami w jej kierunku i niezmiernie uwielbiał jej dokuczać.
-Nadal tu jesteś? Twój sługa nie przyjechał? - rzuciła ironicznie w jego kierunku. Felix odepchnął się od barierki i włożył dłonie do kieszeni swoich czarnych spodni, po czym powoli do niej podszedł.
- Mój kierowca jest w drodze. Po prostu trafił na korek - wyjaśnił - Przynajmniej dzięki temu mogę spędzić z tobą trochę czasu - odparł z niebezpiecznym uśmiechem. Marinette spojrzała na niego z niezadowoleniem wypisanym na twarzy. Ani trochę nie dała się nabrać na jego komplement. Owszem, umiał być niezwykle czarujący ale zwykle to były tylko pozory.
- Szkoda tylko, że nie podzielam twojej radości - powiedziała.
- Och Marinette, ranisz moje serce - powiedział przygnębiony i nagle z pełną powagą podszedł do niej, stając tak niebezpiecznie blisko jej twarzy. Serce Marinette przyspieszyło a na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. Czyżby Felix miał zamiar ją pocałować? Jego dłoń zaczęła zbliżać się do jej twarzy a ona odruchowo przymknęła oczy. Gdy na powrót je otworzyła zobaczyła kpiący wyraz jego twarzy.
- Miałaś liść we włosach - powiedział i pomachał jej nim przed twarzą - a ty myślałaś, że co? - zaśmiał się rozbawiony. Marinette czuła jak robi się cała czerwona ze złości . Zacisnęła dłonie w pięści i w ostatnim momencie, opanowała się by nie uderzyć Felixa w twarz. To nie to żeby czuła się zawiedziona, bo nie miała ochoty go wcale całować. Chciała mu przywalić za to, że śmiał się jej w twarz. Wydała z siebie nieartykułowany dźwięk i obracając się na pięcie ruszyła przed siebie nawet się na niego nie oglądając.

Zagubieni w CzasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz