Rozdział 5

5 0 0
                                    

Pierwszy raz od wielu lat byłam na Ziemi. Wiele się zmieniło, ale ja wszystkie te zmiany znałam, bo dbałam o Ziemię już od dawna. Musiałam znaleść człowieka, osobę, która nadawałaby się do szkolenia.
Na szczęście czas płynął normalnie. Pani Whitehorse miała wystarczające uprawnienia, żeby opiekować się światem przez tydzień. Potem czas trzeba będzie zatrzymać.
Była ze mną Kam. Miała mi pomóc dokonać wyboru.
Wylądowałyśmy na jakiejś sporej wyspie, chyba na środku któregoś z oceanów. Nie była zbyt zaludniona, ale mieszkało tu trochę ludzi. Poszłyśmy do, oddalonej kilka kilometrów od brzegu, wioski.
Byłam bardzo zdenerwowana. Musiałam zdać się na mój instynkt, żeby wybrać kandydata idealnego, być może na następne setki lat.
W wiosce paliło się kilka niewyraźnych lamp przy wiejskich drogach. Zapadał zmierzch i grupa dzieciaków właśnie wracała do domów. Z oddali słyszałyśmy ich śmiechy.
- Myślisz, że to któreś z tych? - zapytała szeptem Kam.
Nie byłam pewna.
- Być może... - odparłam.
Cicho podążałyśmy za nimi. Dzieci powoli rozchodziły się do domów, aż została tylko jedna dziewczynka. Szła dziarskim krokiem ścieżką aż na skraj gęstego lasu. Stał tam ostatni domek, a na balkonie stał chłopiec i machał do dziewczynki. Zaczęłam się zastanawiać czemu nie bawił się z resztą dzieci, a wtedy dostrzegłam, że podpiera się na kulach.
Poczułam jakiś dziwny żar gdzieś na dnie mojego serca.
Szarpnęła Kam za rękaw.
- To tutaj. To oni.

Zbliża się czas przemianyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz